Dziewięćdziesiąt sześć

827 75 24
                                    

media: d'Artagnan - C'est la vie

 – A kto się za mną stęsknił? – pyta Kallen od razu jak otwiera sobie drzwi. Podświadomie czułem, że pytanie nie jest do mnie skierowane, więc nawet się nie odzywałem, tylko czekałem. Kallen uklęknął i czekał aż Wampirek, przybiegnie do niego, ale kot jak to kot – nie zmusisz go do niczego.

Kallen uśmiechnął się i czekał aż Wampirek, podbiegnie do niego, by mógł go wymiziać.

I faktycznie pobiegł w jego stronę, by po chwili go zignorować i wyminąć.

Parsknąłem śmiechem, widząc całą scenę.

– I czego się cieszysz, Ceryni? – zapytał i wstał, otrzepując spodnie z niewidzialnego kurzu.

– Tak żeś go wychował. Na niewdzięcznika jednego.

– Odezwał się najbardziej wdzięczny – rzucam uszczypliwie. Kallen podchodzi do mnie i przytula mnie od tyłu, kładąc sobie głowę na mojej głowie.

– Przestań rosnąć – każę mu – Bo niedługo będę potrzebować stołka, by przyłożyć ci w ten głupi łeb. Jak się idioto umawialiśmy?

– Że będę grzeczny – zaciska mocniej dłonie na moim brzuchu.

– A co zrobiłeś? Naprawdę sądziłeś, że Eva mi niczego nie powie? I, co ja niby mam zrobić, hę? Słucham jej, bo odwalasz jakieś krzywe akcje, a przecież nic tak naprawdę nie mogę zrobić, ale ona wie, że jak ja cię opieprzę, to spokorniejesz... Więc, co mam teraz zrobić? – odwracam się w stronę Kallena i czekam, aż mnie oświeci. Ta sytuacja nie jest prosta, bo mimo tego, że Eva pozbawiła mnie praw nad opieką kotołaka, to wciąż biorę czynny udział w wychowaniu go. Raczej liczyłem na jakieś wolne, w sensie – to nie mój problem, że Kallen broi.

Jednak Eva uważa inaczej. A ja nie chcę się spierać i znów mieć utrudniony kontakt z kotołakiem.

– Dobra pokrzyczałeś, ja będę grzeczny, do czasu. A teraz idę do Iana, więc wybacz Cery – całuje mnie w policzek.

– A zejdź mi z oczu – rzucam.

Nie mogę wymagać od Kallena tego, by spotykał się tylko ze mną, ponieważ ma tutaj również znajomych, a weekend, kiedy do mnie przyjeżdża, musi podzielić, pomiędzy mnie, a przyjaciół.

– Wieczorem będę cały twój – obiecuje mi.

– Ty, bo zaraz sobie pomyślę, że... – nawet nie kończę, bo Kallen ucisza mnie pocałunkiem.

– A o tym pomyślę, zobaczymy, czy będziesz grzeczny, żebym to ja jęczał pod tobą – uśmiecha się złośliwie.

– Nawet nie skończyłem, więc skąd wiesz, o co mi chodziło, zboczeńcu?

– I tak swoje wiem – wyciągam dłoń, by pogłaskać go.

– Ale naprawdę przestań rosnąć, bo nie będę cię miziać – mówię mu.

– Jakbym potrafił przestać, to przestałbym rosnąć – zauważa.

– Dobra spadaj stąd, łajzo.

– Wyganiasz mnie? Czyżbyś znalazł sobie zastępstwo?

– Cholera, masz mnie. A teraz sio – wyganiam go. Nie tylko on ma plany na dzisiejszy wieczór.

*

– Ceryni, ale powiedz mi, co ona tutaj robi? – Jo nie kryje swojej niechęci do Evy.

– Cóż... – wzruszam ramionami, sam nie jestem pewien, po co ją zaprosiłem. Chyba tylko, dlatego, że tak wypada.

Dziś jest piętnasty września, czyli bardzo ważna data – urodziny Kallena. Wiem, że naprawdę je obchodzi osiemnastego lipca, ale myślę, że z piętnastym września jest dla niego ważniejszym dniem. Dlatego postanowiłem zrobić mu niespodziankę – poprosiłem Iana, by spotkał się z Kallenem, a my w tym czasie wszystko przygotujemy.

– Masz za miękkie serce, Ceryni – zauważa Jo – W ogóle bym jej nie zapraszał.

– Wiem, Jo, ale możemy zostawić tę rozmowę na później, Kallen z Ianem niedługo tutaj będą?

Nie bałem się, że coś pójdzie nie tak, a nawet jeśli, to moja głupia łajza, doceni gest. Najwidoczniej on sam nawet nie jest tego świadom, pewnie dlatego, że jego prawdziwe urodziny spędziliśmy wspólnie.

    Tym gestem chcę mu pokazać, że dla mnie wciąż jest tą samą śmietnikową znajdą, co dziesięć lat temu. Nie ważne, że w przyszłości odziedziczy majątek swojej babci, a na jego barkach leży całe dziedzictwo jego przodków. To nie ma znaczenia.

Bo dla mnie zawsze będzie śmietnikową znajdą, która skradła moje serce.

Po kilku minutach do restauracji przyszedł Kallen, Ian i Daniel.

Moja śmietnikowa znajda przez chwile nie kontaktowała, kiedy nas zobaczyła.

– A to co? Jakiś spisek? – pyta.

– Oczywiście, jak tu cię wynieść na śmietnik byś nie wrócił – żartuję sobie – Dziś jest piętnasty września – przypominam mu – Twoje urodziny.

– Ale ja... – oczywiście Kallenowi zajęła chwila, zanim ogarnął wszystko – Już rozumiem – uśmiecha się, a w jego oczach dostrzegam łzy. Przytula się do mnie, a ja obejmuję go i całuje namiętnie.

– To zawsze będzie szczególny dzień – mówię, w końcu tego dnia znalazłem swoją bratnią duszę. Trochę to dziwne, bo nie sądziłem, że ktokolwiek inny, poza wilkołakami, może znaleźć swoją bratnią duszę. Jednak widać, że świat nie raz może zaskoczyć.

– Tak, masz rację – mówi i pociąga nosem.

– Beksa – nabijam się z niego – I niby ty dominujesz w tym związku? – dodaję szeptem.

– Ty też! – mówi głośno.

*

Sięgam po swój kieliszek i wypijam całą jego zawartość. Od razu wyczuwam zmianę.

– Kallen, tutaj było wino – pokazuję mu pusty kieliszek – A zamiast tego wypiłem sok wiśniowy. Wyjaśnisz mi jak? – pytam, bo wiem, że to jego sprawka.

– Nic nie wiem – mówi szybko i chwyta swój kieliszek, gdzie zgodnie z moimi przewidywaniami jest moje wino.

– Czy ty właśnie wypiłeś moje wino? – upewniam się.

– Nieprawda! – broni się.

Długo nie musiałem czekać na konsekwencje jego zachowania, bo niedługo po tym, Kallen był już całkowicie pijany.

– Sery – bełkocze, a ja wzdycham głośno. I spoglądam na Evę, raczej nie jest zachwycona tym, że Kallen jest pijany.

Nie moja wina, że podmienił nasze kieliszki. I niby skąd miałem wiedzieć, że ma taką słabą głowę?!

– Idziemy do domu – oświadczam i zwracam się do Jo – Wiem, że proszę o dużo, ale ogarniesz tutaj wszystko? – proszę ją.

– Barry z przyjemnością się tym zajmie – uśmiecha się.

– No ej! – burzy się wilkołak.

– Kallen wstajemy – mówię, a kotołak wydaje tylko z siebie jakiś entuzjastyczny pisk. I co ja niby teraz mam z nim zrobić?


Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz