Dziewięćdziesiąt cztery

887 84 40
                                    

media: Saltatio Mortis - Seitdem du weg bist


Kiedy zobaczyłem Kallena przeraziłem się, zamiast pełnego energii nastolatka, przed sobą raczej widziałem kogoś, komu nie zostało zbyt dużo czasu. Chciałem pójść do Evy i zbesztać ją za to, że nie pilnowała Kallena zbyt dobrze, ale po chwili uświadomiłem sobie, że ja również tak wyglądałem przed tygodniem. Tylko w moim przypadku, ktoś o mnie zadbał.

– Kallen? – odzywam się cicho, a kotołak unosi delikatnie głowę i spogląda na mnie. Jego twarz w pierwszym odruchu nie wyrażała żadnych emocji. Widziałem, jak niepewnie się rozgląda, by po chwili podbiec do mnie.

– Cery! – załkał, więc objąłem go mocno – Zabiłeś smoka i przyszedłeś uratować swoją księżniczkę? – pyta, a ja odsuwam go od siebie na długość ramion. Poprawiam mu włosy i uśmiecham się delikatnie.

– Raczej poszliśmy na współpracę – mówię.

– Smoki się zabija – upiera się, więc daje mu pstryczka w nos.

– To ja porywam swoją księżniczkę, by później odstawić znów ją do wieży.

Wiem, że Kallen chciał usłyszeć ode mnie coś innego, że może zabrać swoje rzeczy i wracamy do domu. Jednak nie mogę mu tego oferować. Nie dziś. Teraz kiedy z Evą doszliśmy do porozumienia, a raczej do czegoś podobnego – w końcu poza zaproponowaniem mi zamieszkania tutaj, to niczego innego mi nie obiecała. Równie dobrze mogę pojawić się nowe reguły gry i nawet mieszkając w tym samym domu, będziemy mieć problemy ze spotkaniem się.

– W takim razie księżniczka porywa księcia do swojej wieży – mówi i łapie moją dłoń i ciągnie mnie do swojego pokoju.

– Czy ty właśnie zamierzałeś budować swój zamek z kartonów? – pytam, widząc stertę kartonów w jego pokoju. Kallen podchodzi do nich i kopnięciem psuje wieżę kartonów.

– Poprosiłem Durrena, żeby mi je przynosił i sam nie wiem po co – wzrusza ramionami.

Kallen będąc w moim towarzystwie, odzyskał część utraconej energii, co jest bardzo dobrą oznaką. Chociaż wyrządziła nam tyle zła, to... Zrobiła raz coś dobrego? Może nie koniecznie to jest dobry uczynek, bo... W końcu chodzi jej o Kallena – wiedziała, że kotołak długo tak nie pociągnie i muszę być obok. Szkoda, że wciąż nie wiem, czego ona chcę od mojej łajzy.

– Kallen – chciałem wytłumaczyć mu wszystko, co tutaj robię, ale kotołak nie pozwolił mi powiedzieć niczego innego, bo pocałował mnie. Odwzajemniłem pocałunek, rozmowa może przecież poczekać. Pozwoliłem się poprowadzić do łóżka, na które kotołak mnie delikatnie popchnął. Po chwili zawisnął nade mną z uśmiechem na twarzy.

– I co teraz, Ceryni? – rzucił zaczepnie.

– A czy ja narzekam głupia łajzo?

– Zamierzałeś, wiem to!

– Jak ty mnie znasz – mówię i wyciągam dłoń, by pogłaskać Kallena po policzku.

– No ba! – rzuca radośnie i całuje mnie. Raczej przyswoiłem swoją pozycję tego na dole w łóżku. Na kogoś w końcu musiało paść, nie?

Kallen szybko pozbawił mnie koszulki, więc uniosłem się na łokciach i spojrzałem na niego, bo akurat majstrował przy pasku w moich spodniach.

– Zwolnij tygrysie, co? Aż tak ci się śpieszy? – parskam śmiechem. Kallen robi się czerwony na twarzy. Jednak na długo go to nie powstrzymuje, bo wraca do przerwanej czynności.

– Jesteś, kurewsko, niewyżyty – oświadczam.

– Po prostu mi zazdrościsz, bo jestem młody i pełen energii! – mówi i odpina pasek moich spodni, a po nich guzik. Kiedy zamierza mi je ściągnąć łapię jego dłonie.

– Chodź tutaj – mówię spokojnie.

Kallen niezbyt chętnie siada na moich kolanach i pozwala się przytulić.

– Zadowolony? – burczy pod nosem.

Całuję go w policzek, a później zaczynam obsypywać pocałunkami jego szyję.

Kallen westchnął głośno i odchylił głowę, dając mi lepszy dostęp do swojej szyi.

Włożyłem jedną dłoń pod jego bluzkę i na spokojnie gładziłem jego żebra. Czułem jak, żebra mu wystają, co bardzo mnie martwi, ale raczej nie zrobię mu wykładu o tym, że powinien lepiej się odżywiać?

– Cery – pisnął cicho, kiedy ugryzłem go w szyję, oczywiście bez użycia kłów – Starczy – prosi mnie. Wzdycham głośno, narwany jak cholera. Zamiast spędzić miło ten czas, ciesząc się, że w końcu możemy być razem.

– A co jeśli się nie zgodzę? – pytam retorycznie i wkładam dłoń w jego spodnie. Ktoś mi zabroni podręczyć jeszcze kotołaka?

Kallen nic nie odpowiedział, więc uznałem to za dobry znak, pocałowałem go.

Leżałem na plecach i czekałem aż kotołak opuszczać się na mojego penisa. Ogólnie to raczej liczyłem na inną wersję wydarzeń, ale... Narzekać nie mogę, chociaż raczej dominować to ja nie będę.

Objąłem Kallena i pocałowałem go w czoło, a ten zaczął się poruszać, nawet nie zważając na ból.

– Jesteś niewyżyty, tygrysie – śmieję się – Powoli, nigdzie się nam nie śpieszy – mówię i przesuwam dłonią po jego boku. Kallen przestaje się ruszać i spogląda na mnie. Błądzi wzrokiem po mojej twarzy, aż w końcu skupia wzrok na bliźnie na ramieniu. Dotyka ją opuszkami palców i sunie wyżej – do blizny na karku.

– Mój – szepnął, będąc jak w transie.

– Tak – potwierdziłem jego słowa – Twój.

W końcu Kallen zaczął powoli się poruszać, swoim własnym tempem. Przecież ja nie mam nic do gadania w tej chwili.

Nie mogłem oderwać wzroku od Kallena, wyciągnąłem dłoń w jego stronę i położyłem ją w miejscu, gdzie bije jego serce.

Teraz zrozumiałem, dlaczego Kallen był taką chodzącą przylepą. On to czuł – wiedział, że jestem jego przeznaczonym partnerem. Od momentu, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały; stałem się dla niego całym światem. On również stał się całym moim światem. Może ta wilcza część, wewnątrz mnie, też to wyczuła?

– Cery – głos Kallena wyrwał mnie z letargu myśli. Zamrugałem parokrotnie i spojrzałem na niego, uśmiechał się w moją stronę. Odwzajemniłem ten gest i przesunąłem dłonią z serca w dół, łapiąc jego penisa. Poruszałem ręką szybko, a kiedy osiągnął spełnienie, przytulił się do mnie.

Chciałem wymusić na nim zmianę pozycji, ale kotołak tylko coś burknął:

– Ty się chyba Ceryni wciąż zapominasz, że władzy w łóżku to nie masz - mówi. A ja wiem, że na tym jednym razie nie zaprzestaniemy.


 

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz