Pięć

1.6K 122 74
                                    

media: Avantasia - Neverland


Jo chyba nie wyglądała na zadowoloną za to, że ignorowałem jej telefony. Jednak nie zależało mi na pracy w czasie mojego urlopu.

– Cześć, Jo – witam się z szefową.

– Cześć... Musimy pogadać – informuje mnie. Do otwarcia baru mamy jeszcze trochę czasu. Na pewno zdążymy poważnie porozmawiać.

– To się świetnie składa, bo ja też muszę z tobą pogadać.

Naprawdę zamierzam rzucić tę robotę, by móc zająć się Kallenem. Znajdę jakąś normalną pracę, w normalnych godzinach – najlepiej takich, by Kallen był w szkole.

– W takim razie mów pierwszy – mówi Jo.

– Mam zamiar się zwolnić – walę prosto z mostu. Dlaczego miałbym odwlekać powiedzenia tej informacji? I tak w końcu się dowie, że zamierzam się zwolnić. Później zrobię to drogą oficjalną, jednak nie chcę, by była zaskoczona moją decyzją. Pracuję tutaj od momentu, kiedy Jo otworzyła ten bar. Pamiętam wzloty i upadki – momenty, kiedy bar świecił pustkami i to kiedy stopniowo zapełniał się, że musiała zatrudnić kogoś do pomocy.

– Słucham? Postradałeś zmysły Ceryni? – tylko Jo mówi do mnie Ceryni, przez co czuję się jakbym miał do czynienia ze swoją matką.

– Mam zamiar się zwolnić... Przed tygodniem znalazłem dziecko na śmietniku...

– Chwila, chwila... Dziecko na śmietniku?! Co do diabła robiło dziecko na śmietniku! Ceryni! – Jo, podobnie jak ja, ma zbyt wrażliwą naturę. Jesteśmy wampirami, powinniśmy być... bo ja wiem? Źli? Bezuczuciowi?

– To nie przerywaj mi, a ci wszystko powiem! – mówię wkurzony – Znalazłem sierotę, prawdopodobnie zabito jego matkę... Nie wiem... Straszna przylepa z niego jest i... Zamiast do ośrodka na czas odnalezienia jego krewnych trafił do mnie... Gadałem z Barrym i wychodzi na to, że nie ma nikogo, a ja już zdążyłem polubić tę znajdę i zamierzam starać się o przyznanie praw nad nim – pokrótce mówię jej, na czym polega problem.

– To jeszcze dziecko, nie mogę pracować w nocy... Wiesz co się dziś działo? – odrobinę koloryzuję sytuację. Poza fochem sześciolatka nic się nie działo – Gdyby mógł, to przyszedłby tutaj za mną... I nie zdziwię się, jak Barry zadzwoni i powie mi, że ta śmietnikowa znajda mu zwiała – odrobina dramaturgi też nikogo nie zabiła. Jo parska śmiechem, kiedy słyszy jak nazwałem Kallena swoją śmietnikową znajdą. Ale jak inaczej mam do niego mówić? Teraz za każdym razem kiedy spojrzę na śmietnik, będę widzieć tego małego chłopczyka o złotych oczkach, który przylepił się do mnie...

– A o czym ty chciałaś pogadać? – zmieniam szybko temat.

– Jak wiesz, lokal dobrze prosperuje, więc zamierzałam rozszerzyć odrobinę działalność i chciałam zapytać cię, czy nie zostaniesz moim wspólnikiem... – wyjaśnia mi – Pracujesz tutaj odkąd, otworzyłam ten bar, więc uznałam, że będziesz dobrym kandydatem na wspólnika...

– Przepraszam – wzdycham głośno – Gdybym miał jakiś inny wybór, niby go mam, ale Kallen jest kotołakiem... Pewnie nie zapewnię mu jakiś wybitnie dobrych warunków, ale to pewnie lepsza alternatywa niż bogaty staruch... – sama myśl sprawia, że trzęsie mną.

– Ale to nie problem! Ceryni! Zamierzałam otworzyć lokal otwarty za dnia... Bo pewnie takiej pracy będziesz szukać, więc dogadamy się – puszcza mi oczko – A teraz do roboty!

*

Pomoc Jo jak zawsze okazała się niezastąpiona. Szefowa poinformowała mnie, że mieszkanie naprzeciw jej stoi puste i właściciel szuka lokatorów. Akurat mieszkanko jest takie, jakie potrzebuję... I co najlepsze nie wspominałem Jo o tym, że szukam mieszkania, po prostu... Sama się domyśliła. Jednak wampirze umysły myślą tak samo.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz