Czterdzieści dwa

1K 93 66
                                    

media: Edguy - Hymn


Kallen

– No nie syp im tak dużo! – krzyczę na Cery'ego, który przyszedł sprawdzić, czy jeszcze dycham i przy okazji nakarmić rybki. Miałem je nakarmić, ale... łóżko takie cieplutkie i znając moje szczęście, to Cery by wpadł akurat, kiedy bym je karmił i dostałbym ochrzan za to, że nie leżę w łóżku.

– Cichaj tam, kotołaki i ryby głosu nie mają – odkłada pojemnik z karmą dla rybek.

– To nie jest zabawne – zaczynam kasłać. Wampir chyba miał rację, żebym został w domu zamiast szedł na ślub Jo i Barry'ego, bo chyba mi się pogorszyło.

– Potrzebujesz czegoś? – pyta i siada na skraju łóżka.

– Nie... Marcus będzie mógł wpaść po szkole, by dać mi notatki? – pytam.

– Jasne – odpowiada zimno. Nie rozumiem... To w końcu mu to przeszkadza, czy nie?

– Cery... – próbuję podjąć próbę rozmowy, ale wampir mnie zbywa.

– Zaraz wychodzę, więc pogadamy później – oznajmia. Później to ja zapomnę, że w ogóle chciałem z nim gadać!

Fuczę na wampira, a ten tylko uśmiecha się lekko.

– Postaraj się nie zabić, ani nie zeżreć rybek podczas mojej nieobecności – rzuca zaczepnie. Chciałem coś odpyskować, ale wiedziałem, że skończy to się awanturą. Jak zawsze zresztą. Wczoraj wykopał mnie z łóżka, dosłownie wykopał i zaczął drzeć się na mnie, po czym wyciągnął krew ze swojej przenośnej lodówki i poszedł do salonu, gdzie pił ją przy oknie. Nie odzywał się do mnie przez całą godzinę! Dopiero kiedy podszedłem do niego i położyłem głowę, na ramieniu, zechciał odezwać się do mnie.

Właściwie to wyraził swoje niezadowolenie, że jestem za wysoki... Później mu przeszło, ale... To wciąż dziwne... Przecież nie robię niczego złego, prawda? Tylko spałem obok, a ten... Nie ogarniam go, właściwie to biedny popsuł się w momencie, kiedy dostałem swojej pierwszej rui. Może wciąż jest zły na siebie, że stracił kontrolę nad sobą podczas mojej drugiej rui? Próbowałem się czegoś dowiedzieć na ten temat, ale... Musiałbym zapytać o to kogoś w prost, a tego nie chciałem, bo wiedziałem, że Cery będzie zły, gdyby na jaw wyszło, że stracił nad sobą kontrolę.

– Postaram się – uśmiecham się i czekam, aż wampir pogłaszcze mnie po głowie, ale ten bez słowa wyszedł z mojego pokoju.

No popsuł się!

      Korzystając z nieobecności wampira, postanowiłem poprzeglądać różne strony, by znaleźć dla Cery'ego jakiś fajny prezent. Właściwie to... myślałem nad kupnem bluzy w kiciusie, albo miniaturowe wampirki, ale nie potrafię się zdecydować... A może kupię obie? Sam chciałbym kupić sobie taką bluzę... W dodatku jesteśmy tego samego wzrostu, więc jeśli nie spodobałaby mu się, to zawsze ja mógłbym takową przytulić.

Może jednak kupię coś bez wzorków? Bo z drugiej strony, to nie widziałem, żeby wampir w swojej szafie miał jakieś bluzy we wzroki... Właściwie nie ma nawet żadnej z jakimś napisem, wszystkie są jednolitego koloru, bez żadnych wydziwień. Jeśli kupię mu taką we wzroki, to na pewno nie będzie zadowolony.

Jeszcze raz przyjrzałem się obu wzorom bluzy, po czym poszukałem czegoś w bardziej jednolitym kolorze...

*

Miałem dziwny sen, naprawdę dziwny sen, śnił mi się Barry, Cery no i ja też tam byłem. Wilkołak przybrał swoją wilczą formę, która dziwnym trafem przypominała maltańczyka i miał nałożoną grzywę, taką lwią i ja też taką miałem, a byłem w swojej kociej formie i wampir odstawił jakiś teatrzyk rodem z, początkowej sceny, Króla Lwa... Nigdy więcej bajek przed snem!

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz