Pięćdziesiąt dziewięć

964 88 62
                                    

media: d'Artagnan & Patty Gurdy - Frewell


 – Cery wróciłem! – krzyczy kotołak od wejścia. Coś długo zajął mu powrót do domu. Chyba znów powinienem dać mu szlaban na szlajanie się po szkole, bo przynajmniej siedzi w domu na dupie.

– Jak było w szkole? – zagaduję, kiedy śmietnikowa znajda przytula mnie i czeka na mizianko.

– Dobrze – uśmiecha się – Dostałem dwa z chemii – mówi dumnie, a ja wiem, że teraz nie mam wyboru i muszę go wymiziać, by wiedział, jak bardzo dumny z niego jestem.

Zmniejszyłem ogień i odwróciłem się do kotołaka, by móc go pomiziać po białych włoskach, ale coś przykuło moją uwagę.

– Skąd to masz? – pytam i dotykam opuszkami palców ugryzienie na szyi.

Ważna informacja – nie jest to moje ugryzienie. Staram się nie gryźć go w widocznych miejscach. A mimo wszystko...

– To nie moja sprawka... Kto ci to zrobił? – spoglądam na nastolatka, który unika mojego spojrzenia.

– Kto ci to zrobił? – ponawiam pytanie, ale Kallen nawet nie spogląda na mnie. Łapię jego twarz w swoje dłonie i zmuszam go, by patrzał tylko na mnie. Niewiele to daje, bo Kallen zaczyna gapić się na wszystko inne, tylko nie na mnie.

– Skąd. To. Masz? – cedzę przez zęby. Nie chodzi o to, że jestem zazdrosny, że ktoś śmiał położyć swoje brudne łapska na moim żywicielu. Chodzi o sam fakt, że krew Kallena jest jak ambrozja. Najlepsza rzecz, którą wampir może wypić. A ten bezmyślnie pozwala się gryźć innym... Bo tak musiało być, gdyby go zaatakowano i ugryziono... Nie byłby taki szczęśliwy.

– Kolega – mówi cicho.

– Kto? – zmuszam go do powtórzenia.

– Kolega mnie ugryzł! – krzyczy i odsuwa się ode mnie.

– I czego ty chcesz ode mnie?! – krzyczy na mnie.

– Znowu zawiodłem się na tobie, Kallen. Jak mogłeś tak nisko upaść, by pozwolić się komuś ugryźć! Czy ty w ogóle myślisz?!

– Może i nie myślę! Ale nic ci do tego! – odwraca się na pięcie. Spodziewałem się, że pójdzie do swojego pokoju i zamknie się tam i nie będzie ze mną gadał przez parę godziny, by jak zawsze przyleźć do mnie i przeprosić i przyznać mi racje.

– WRACAJ TU! – krzyczę, kiedy widzę, że kotołak zamierza wyjść z mieszkania – Albo wiesz co? Idź sobie, masz rację! – w odpowiedzi dostaje tylko głośne trzaśnięcie drzwiami.

I bardzo dobrze, niech się wynosi! A jak tylko wróci... Zabiję go, własnymi rękami go zabiję.

Czy on do cholery jasnej niczego nie rozumie?!

Kallen

– Co się stało słoneczko? – zaraz po tym jak Cery na mnie nawrzeszczał poszedłem do Jo, by z nią porozmawiać, bo z Cerym nie mogę. I po co te wszystkie nerwy? Nic przecież się nie stało... Daniel tylko mnie ugryzł! Tylko!

– Możemy pogadać? – pytam, a Jo kiwa głową, wchodzę do mieszkania i kieruję się do kuchni. Nie widzę nigdzie Barry'ego, więc domyślam się, że albo jest na służbie, albo Jo kazała mu iść po zakupy. Zresztą, to i tak nieważne. Żaliłbym się na wampira nawet w obecności samego prezydenta.

– Czy żywiciel musi być wierny jednemu wampirowi? – pytam wampirzycy. Zachowanie Cery'ego wskazuje na to, że jest zły, bo jestem jego żywicielem i po prostu jest zazdrosny, że ktoś inny mógłby pić moją krew. Jeśli tak, to wina będzie po mojej stronie – nie wiedziałem tego. Jednakże nawet gdybym wiedział to, zrobiłbym to znów, ponieważ to była jedyna rzecz, którą Daniel mógłby ode mnie chcieć w zamian za pozwolenie ugryzienia się. Ostatecznie ugryzienie znikło, więc... Już nie wiem, dlaczego Cery nosi bliznę po moim ugryzieniu... Czemu to musi być tak skomplikowane?

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz