Siedemdziesiąt cztery

969 84 25
                                    

media: Beast In Black - Heart Of Steel


Kallen

Fajne jest naśmiewanie się z Cery'ego, którego zwykłe domowe obowiązki przewyższają. Oczywiście jeszcze śmieszniejsze jest patrzenie, jak sobie nie radzi, ale nie poprosi o pomoc, bo to byłby cios w jego dumę. 

Dlatego, czekałem, kiedy będzie bliski wybuchu, by mu pomóc i wyjechać z tekstem, że Cynthia śpi i jak się zbudzi, to nie będzie ciekawie. W końcu poza niańczeniem dziecka niańczę trochę większe dziecko. Tak, Cery z jedną sprawną ręką jest niczym dziecko.

– Kallen do diabła, zamiast się śmiać, pomógłbyś! – krzyknął Cery. Jo zabrała Cynthię do siebie, więc teraz mógł wydzierać się cały czas. A raczej do momentu, kiedy żaden wkurzony sąsiad nie postanowi wpaść w odwiedziny i nas skrzyczeć, że od samego rana tylko się wydzieramy.

– Wow, poprosiłeś o pomoc. Zdrowy jesteś? – rzucam wesoło, a Cery tylko gromi mnie wzrokiem.

– Idź się, spakuj i idź na śmietnik – śmietnikowe żarty, Cery bez nich to jak nie Cery.

– To się zdecyduj. Mam ci pomóc, czy iść na śmietnik? – droczę się z nim. A Cery tylko wzdycha głośno, to znak, że lepiej będzie jeśli będę grzeczniutki i nie sprowokuję go do niczego, bo jeszcze naprawdę zostawi mnie na śmietniku...

W podziękowaniu za pomoc dostałem buziaka, więc jestem gotów częściej czekać, aż poprosi mnie o pomoc, co pewnie nie nastąpi szybciej niż za kilkadziesiąt lat...

– Coś jeszcze? – pytam.

– Nie, możesz iść – mówi. Raczej nie zamierzam nigdzie się wybierać. Zostawić tę sierotę samą? Bez szans!

Ktoś zaczął pukać, więc pozwoliłem, by Cery poszedł i otworzył drzwi. Chyba nie lubi ,jak ktoś robi wszystko za niego. Pewnie przypomina mu to o chorobie i to, że wtedy musiał polegać na pomocy innych. A teraz mimo wszystko znów jest zdany na pomoc innych. Może nie tak jak kiedyś, ale jest. Ja na miejscu Cery'ego po prostu puścił to w niepamięć, co mu da ciągłe wracanie do tamtych dni?

– Dzień dobry – od razu rozpoznałem głos Iana, więc skierowałem się tam, by przywitać przyjaciela. Nie spodziewałem się go, właściwie to... Nie myślałem, że odwiedzi mnie sam z siebie. Raczej spodziewałem się, że będzie mnie unikać.

– Cześć – odpowiada Cery lekko zmieszany. Wciąż nie potrafi odróżnić, który bliźniak, to który. A to idzie łatwo rozpoznać. Ian jest bardziej formalny, chociażby teraz – zna Cery'ego, a traktuje go jak osobę starszą, do której należy zwracać się z szacunkiem, a Louis... Kiedy zobaczył, że Cery ma gdzieś to jak się do niego zwraca, traktował go jak swojego kumpla.

– Wiem, że pewnie wolałbyś zobaczyć Louisa niż mnie, ale słyszałem, co mój brat zrobił i... Chciałem przeprosić – mówi Ian cicho.

Cery wpuszcza omegę do środka, a ten wręcza mu jakieś czekoladki.

– Szczerze, to... Raczej nie spodziewałem się Louisa, ani ciebie, raczej waszą mamę, która chciałaby dojść do porozumienia.

– Mama przyjdzie... Niedługo. Po prostu uznałem, że odwiedzę was i zobaczę na własne oczy, co Louis nawyprawiał.

– Dzięki za troskę – Cery uśmiecha się delikatnie – Ramię za jakiś czas będzie sprawne, więc nie jest tak źle – wiem, że kłamie, bo nawet gdy nie rusza ramieniem, to widzę, jak krzywi się z bólu.

– I wiem, że zaraz mogą paść niewygodne pytania, więc odpowiem na nie zawczasu. Nie zamierzam domagać się żadnych odszkodowań. Niestety nie mogę cofnąć zawiadomienia, ale jak wasza mama przyjdzie, to dogadamy się. Myślę nad tym, by w ramach rekompensaty przez jakiś czas pomagał nam w kawiarni – oświadcza. Zamierzałem go skrzyczeć, że jest debilem, bo Louis na niego leci i nie powinien być z nim tak blisko – Oczywiście w grę wchodzą weekendy – dodaje, raczej tylko po to, by uspokoić mnie. A skoro tak to wygląda, to mnie pasuje. Może sobie pracować w weekendy.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz