Trzydzieści siedem

1K 98 70
                                    

media: Katy Perry - Hot N Cold


– Kallena będzie musiał gdzieś siedzieć w pobliżu ciebie? – pyta Jo, która korzystając, z przerwy postanawia zrobić sobie szybki szkic tego, gdzie kogo posadzi na swoim weselu.

– Nie powiedziałem, że go zabiorę – oznajmiam.

– To lepiej zabierz, bo nie chcę, by zazdrosny kotołak popsuł zabawę mi i tobie – uśmiecha się. Tu ma rację, już nawet nie chcę myśleć, do czego byłby zdolny, żeby dostać się na wesele, a gdyby się nie udało, to znalazłby sposób, żebym opuścił je jako pierwszy.

– I tak posadź go gdzieś w pobliżu, bo nie ręczę za zachowanie tej łajzy – mamroczę. Niedługo każde wyjście tak będzie wyglądać. Będą zapraszać mnie, ale Kallen też mile będzie widziany. Im starszy, tym gorszy.

– Nie mów tak na moje słoneczko – Jo uderza mnie w bok.

– To łajza, śmietnikowa przybłęda, znajda, ale nie słoneczko – informuję ją.

– Słoneczko... Zauważyłeś, że kiedy jest w pobliżu, to nagle jest radośniej? Roztacza bardzo dobrą aurę.

– Naprawdę? – udaję zaskoczonego; właściwie Jo mówi prawdę. Jednak to ja od prawie dziesięciu lat znoszę jego obecność, przez co moje zdanie o nim jest nieco inne. Przebiegły manipulator...

– Uwierzyłabym, że nigdy tego nie zauważyłeś, ale... Kogo oszukujesz, Ceryni? Dałbyś się zabić za niego – znów się uśmiecha i puszcza mi oczko.

– Próbujesz mi coś zainsynuować? – spoglądam, podejrzliwym wzrokiem, na wampirzycę.

– Stwierdzam oczywistość, Ceryni.

– Dobra zmieńmy temat... Jak zamierzacie nazwać dziecko? Znacie już płeć?

– Jeszcze nie, bo chcemy najpierw mieć zdecydowane imiona... Jeśli to będzie, dziewczyna to ja chcę ją nazwać Ellen, a Barry Caroline, natomiast jeśli chłopczyk padło na Joshua i Felix.

– Jeśli ma być szczery to Joshua, lepiej będzie pasować, a dla dziewczynki... Wybierzcie jakieś inne, oba są beznadziejne.

– Odezwał się ekspert!

– A nie? A powiedz mi ile znasz Cerynich?

– Tylko jednego i ten jeden lubi przygarniać dzieci ze śmietnika – Jo parska śmiechem.

– O tak, Kallen skończy osiemnastkę, wykopię go z mieszkania i zacznę przygarniać inne dzieci, które zostały sierotami... Może nawet kupię sobie jakiś domek i przygarnę stadko kiciusiów? Kallen będzie w raju – rzucam sarkastycznie.

– W takim razie panie, z wyjątkowym imieniem, to twoi rodzice jak mieli na imię? Pewnie jakieś pospolite imiona, a ciebie tak skrzywdzono – parska rozbawiona. Jo nic nie wie o mojej przeszłości. Nie widzie w tym nic ciekawego do chwalenia.

– Sonea i Lorkin...

– Sonea i Lorkin Cigfran, brzmi majestatycznie... Twoja rodzina to jakaś arystokracja? – pyta, a ja wybuchłem śmiechem.

– Nie, po prostu przypadek skrzywdzenia dzieci, nadając im jakieś wymyślne imiona... A ja jako ich syn – jakoś to słowo nie chciało przejść mi przez gardło – Nie powinienem odstawać od tej beznadziejnej tradycji.

– Ale to bardzo ładna tradycja! Co ci w niej nie pasuje! Sama bym ją kontynuowała!

– To proszę bardzo... I musimy dalej ciągnąć ten temat? – fuczę rozdrażniony. Naprawdę nie ma innych tematów?

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz