Siedemdziesiąt

981 88 63
                                    

 media: d'Artagnan - Legenden


– Idź sobie – mamroczę i wciskam bardziej twarz w poduszkę, by odgonić się od natrętnych pocałunków kotołaka. Nie, żebym nagle miał problem, z tym że mnie całuje. Ale jest cholerny ranek. Chcę spać...

Nie wziąłem pod uwagę tego, że mój kark jest również atrakcyjny, co usta.

– Czego ty ode mnie chcesz o szóstej rano i to w sobotę? – pytam, mój głos tłumi poduszka. Jak zaraz mi powie, że chce gofry i kakao to zerwę z nim i wystawię za drzwi. Jakby to była dziesiąta, to te gofry zrobiłbym mu z czystą przyjemnością. Nawet do łóżka, bym je zaniósł!

– Wyspałem się – cóż to mogło być łatwe do odgadnięcia, bo kotołak poszedł spać przed dziewiątą.

– Idź męczyć Wampirka – mówię – Albo rybki, koty na śmietniku? Barry'ego i Jo, kogokolwiek, ale mnie zostaw – podsuwam mu parę propozycji, kogo mógłby zaszczycić swoją obecnością o tej szlachetnej godzinie.

Kallen tylko fuczy w odpowiedzi i przytula się do moich pleców.

*

– Dlaczego właściwie Wampirek? – dopytuje się Barry, który próbował się uwolnić od natrętnej kupki futra.

– Miał być Cery Junior, ale nie zgodziłem się – wzruszam ramionami. Po prostu dziwne to by było, gdyby Kallen zaczął nawoływać kota, a zamiast go zjawiłbym się ja. No teraz nawet, by nie narzekał...

– Bezbożnik, odrzucić taki zaszczyt? – Barry może pochwalić się, że gdzieś tam na śmietniku łazi, jego bezdomny, koci imiennik.

– Kto jest bezbożnikiem i odrzucił jakiś zaszczyt? – Kallen wyłania się z pokoju, trzymając zeszyt. Nie muszę nawet wysilać się, że chodzi w tej chwili o chemię. W której oczywiście zaraz będę musiał mu pomóc. Chyba czas popracować nad lepszymi formami nauki. I połączyć to z czymś przyjemniejszym?

– Cery jest. Odrzucił taki zaszczyt posiadania swojego kociego odpowiednika.

– Wampirek bardziej mu pasuje, Cery przynajmniej nie kąsa znienacka – oświadcza – Otworzę – kiedy w mieszkaniu rozlega się pukanie do drzwi. Na pewno to nie Jo, bo Jo po prostu tu sobie weszłaby.

– Cery! Twój głupi ex przylazł! – wydarł się. Był na tyle głośny, że usłyszał go cały blok.

– Kallen – zerwałem się z kanapy, by opieprzyć kotołaka. Nie ważne jak bardzo nie lubi go. Nie upoważnia go do rzucania wyzwisk. Jak ja coś powiedziałem złego na Marcusa, to majestat się obrażał.

Kotołak otworzył drzwi.

Omega stał zmieszany i nie wiedział, co właściwie zrobić.

– Ja... – chciałem jakoś to wytłumaczyć, ale kotołak mnie uprzedził.

– Przestań nachodzić Cery'ego, bo można odnieść wrażenie, że próbujesz go odzyskać – mówi, spodziewałem się, że kotołak doda swoją standardową formułkę: Cerry jest mój, ale grzecznie zamknął pyszczek.

– Kallen!

– No co? Za ciebie to nawet trzeba myśleć! – upiera się – Sam do takich wniosków byś nie doszedł – dodaje, co jakoś wybiela mnie w oczach omegi, która już totalnie nie wiedziała, co zrobić, więc pożegnała się szybko.

– Kallen – wzdycham tylko głośno. Zazdrość Kallena... To w sumie nic nowego, zawsze był zazdrosny. Tylko że kiedy sześcioletnie dziecko krzyczy, że Cery jest mój, to powiesz, że to urocze. A kiedy szesnastolatek tak powie, to już cukierkowo to nie jest. Na szczęście Kallen nie dodał nic więcej.

*

– Co ty na to, żebym na weekend sobie dorabiał u was? – pyta Kallen.

– W sensie, że zamierzasz marnować swój weekend na pracę?

– No tak. Dziwi cię to? Chcę być już samodzielny.

– A twoja samodzielność jest na tyle samodzielna, by stawić czoła Ash'owi, albo jego dziewczynie? Bo ja polubiłem wolne weekendy.

– Ceryni – warknął ostrzegawczo.

– Co?

– Rujnujesz mi marzenia, wiesz?

– Łajzo ty moja przewspaniała, mało to my czasu spędzamy? Zresztą, dałbyś radę pogodzić szkołę z pracą i naszym związkiem?

– A co masz na myśli? – uśmiecha się.

– A jakbym cię zaprosił na randkę w sobotę, to co? Nie pójdziesz, bo będziesz mieć pracę. A wolnym się nie wymigasz.

– Nie zapraszasz mnie na randki – burczy.

– Ale mogę zaprosić – chodzimy ze sobą od trzech dni. Przecież nie musimy codziennie chodzić na randki. Cholera jasna, mieszkamy ze sobą, mogę mu zrobić gofry i kakao, zapalić świeczki i romantyczna kolacje we dwoje gotowa. A później wybrać się na spacerek na śmietnik, żeby Kallen mógł ukochać wszystkie kiciusie i spróbować któregoś przemycić do mieszkania.

No dobra żartuję.

Raczej nie odstawiłbym żadnej z takich akcji... Chociaż... To Kallen, powinien być zachwycony.

– Okej to przejdźmy do sprawy drugiej – oświadcza – Moja ruja, co z nią?

Cholera, o tym nie pomyślałem, właściwie to nie myślę o jego rui zbyt dużo, dopóki ona się nie zbliża.

– Spędzimy ją tak jak zawsze – mówię. Nasze predyspozycje w tym czasie będą się bardzo, ale to bardzo różnić. Ja będę zamierzał wyssać z niego krew, a ten będzie próbował się do mnie dobrać. Z drugiej strony, czy na zawsze będziemy, tak je spędzać?

– Powinniśmy ją spędzić razem – mówi. Czy on się przypadkiem nie zapomina?

– Nie twierdzę, że zaraz ma do czegoś dojść – złotooki rumieni się uroczo – Po prostu... Na pewno będziesz w stanie kontrolować się. Skoro alfy potrafią, to dlaczego ty nie?

– Alfy nie odczuwają żądzy krwi, tylko popęd seksualny, wzmocniony popęd precyzując.

– Ty też odczuwasz wzmocnioną żądzę krwi. Czy to się różni od popędu seksualnego alf? Skoro oni mogą się wstrzymać, to tym bardziej potrafiłbyś się powstrzymać – tłumaczy mi.

– Mimo wszystko... – drapię się po głowie. Nie wiem, jak mógłbym, wybrnąć z tej sytuacji.

– Rok, mam ruję od roku i od tego czasu zostawiasz mnie. A teraz chyba idealny czas, by nauczyć się to kontrolować? Jesteśmy parą, Ceryni. Spróbujemy raz, dwa, trzy razy. Jeśli z każdym kolejnym razem będzie ci trudniej, to po prostu damy sobie spokój.

– Możemy nie mieć drugiej szansy, wiesz o tym?

– Powstrzymasz się – mówi.

– Skąd ta pewność? – spoglądam w jego złote oczy. Jak mi coś powie o sile miłości, to wyrzucę go na śmietnik i ożenię się z Wampirkiem!

– Bo od samego początku dawałeś radę. Przypomnij sobie ten pierwszy raz.

– Rzuciłem się na ciebie – mówię. Wystarczająco mnie ten obraz prześladuje. Dlaczego więc chce, żebym przeżył go jeszcze raz?

– Powstrzymałeś się. Mogłeś mnie wtedy... No wiesz, ale powstrzymałeś się, kontrolowałeś to.

– Ledwo co – przypominam mu.

– Ale kontrolowałeś! I to się liczy – przyciąga mnie bliżej siebie – Nie jesteś złym wampirem, Cery. I wierzę, że dasz radę to zwalczyć – uśmiecha się – Dlatego też powiedziałem ci o tym teraz, a nie na dzień przed rują. Chcę, żebyś się zastanowił, czy dasz radę. Jednak pewnego dnia będziesz musiał się z tym skonfrontować – uśmiecha się lekko, ukazując małe kiełki, co oznacza, że uszka i ogon już się pojawiły. Ta wersja Kallena jest najbardziej uroczą, jaką mogę widywać. Nigdy za dużo uszek i ogonów. Taki trochę fetysz...

Kotołak całuje mnie delikatnie, a ja łapię go za kark i przyciągam go jeszcze bliżej siebie.


Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz