Siedemdziesiąt siedem

917 83 24
                                    

media: Kamelot - Under Grey Skies


Kiedy się obudziłem, przy mnie leżał tylko Wampirek, który raczej chyba nie zamierzał mnie odstąpić na krok. Pogłaskałem go, a ten ziewnął i przeciągnął się. Spojrzał na mnie.

– I gdzie twój głupi właściciel? – pytam i znów go głaszczę. Kiciuś zamiauczał, więc mam nadzieję, że nie powiedział coś w stylu: właśnie na niego patrzę.

Chociaż, to Kallen, a ten mógł nauczyć Wampirka wszystkiego.

Odrzucam kołdrę na bok i wstaję, krzywię się z bólu, bo używam prawej ręki. Wampirek w geście solidarności, a raczej namowy Kallena, dziabie mnie w rękę – na całe szczęście, gryzie w zdrową rękę.

– Jak będziesz słuchać się tego czuba, to wyrzucę cię na śmietnik – oświadczam, chociaż wątpię, by coś dotarło do tego kociego umysłu.

Wampirek, zaczyna mruczeć i ociera się o moją rękę. A jednak coś doszło.

Trochę to dziwne, że Kallen nie wpakował mi się w nocy do pokoju, raczej kładł się ze mną. Gdzie mi go wywiało? Bo jest za wcześnie, by nawet szykował się do szkoły.

W kuchni nie dostrzegam niczego, co by świadczyło, że Kallen jest na nogach. Wzruszam ramionami i idę do łazienki, a Wampirek, jak typowe dziecko idzie sobie obok mnie.

W łazience doznałem jakiegoś szoku, a przy okazji znalazłem swoją bezdomną znajdę. Spała sobie w wannie, ale nie jako uroczy kiciuś, a tygrys.

Wampirek ujrzawszy tę formę Kallena, po prostu czmychnął z łazienki.

– Kallen? – pytam cicho. Nie powiem, mnie też przeraża ta forma. To nie to potulne stworzonko, które gryzie mnie po kostkach, albo uderza łbem w szafkę. Raczej, mógłby mi odgryźć głowę.

W dodatku nie wiem, czy kotołak jest w stanie ją kontrolować. Raczej nie przyjął tej formy, bo miał taki kaprys, chociaż wiem, że próbował powtórzyć przemianę z człowieka w... większe kotowate, ale bezskutecznie. A teraz?

Złote ślepia tygrysa otworzyły się i spoczęły na mnie. Raczej nie był to przyjazny wzrok. Chyba powinienem wyjść i zamknąć go w łazience?

Kallen, w swojej tygrysiej formie, wyskoczył z wanny i skoczył na mnie. A co zrobiłem ja?

Stałem tam jak jakiś debil i czekałem aż oderwie mi łeb. Nie kontrolował siebie. W tej chwili nie było już Kallena, była dzika bestia.

Jednak zanim tygrys doskoczył do mnie, zdążył się zmienić i w taki sposób wpadł na mnie Kallen. Z trudem utrzymałem równowagę.

– Cery! – obejmuje mnie i wtula się w zgłębienie mojej szyi. Jego skóra jest gorąca.

– Kallen? – pytam cicho i odsuwam go zdrową ręką. Dotykam jego czoła i stwierdzam, że jest cały rozpalony.

– Boję się, ja... Zmieniłem się w to coś i nie potrafiłem wrócić. Nie kontrolowałem się! – krzyczy i zaciska dłonie na mojej koszulce.

– Shhhhhhh, nie bój się – szepczę cicho i go przytulam – Jestem przy tobie – głaszczę go po pleckach.

– Nie bój się słodziutki – proszę go. Również się boje o niego, nie wiem, dlaczego tak się stało – dlaczego stracił nad sobą kontrolę. Przecież wtedy... Kontrolował się... Chyba.

– Teraz zostaniesz w domu – i co dalej? Powinienem skonsultować się z lekarzem?

– Chodź – mówię do niego, a ten idzie za mną.

*

Po wizycie lekarza, który raczej w ogóle nam nie pomógł, bo nawet nie wiedział, co miał zrobić. Nigdy z takim przypadkiem się nie spotkał, więc dla pewności ponowił badanie Kallena, by stwierdzić jaką istotą nadprzyrodzoną jest. Na początku uznał, że może być podobnym mieszańcem do mnie, ale zaraz po wszystkim odrzucił taką możliwość. Prawdopodobnie to normalne zachowanie Kallena i jak w przypadku swojej kociej formy, nie będzie potrafił jej kontrolować – na razie.

Położyłem się obok kotołaka, który przytulił się do mnie.

Pocałowałem go w czółko i pogłaskałem po białych włoskach.

– Nie martw się, lekarz, przyjrzy się twoim wynikom.

– A co jeśli już zawsze tak będzie? – pyta cicho.

– Nie martw się, słodziutki. Na pewno nie będzie tak – uśmiecham się i całuję kotołaka, który od razu rozchyla usta, przybliża się do mnie, a jego dłoń wędruje na moje krocze. Tym razem, żeby nie spalić, również zjechałem dłonią na kroczę Kallena. Podczas ostatniej rui, właśnie w taki sposób pomagałem Kallenowi, ku jego nie zadowoleniu, wiem, że pragnął więcej, ale nie mogłem mu tego dać.

Po pierwsze, chcę aby był świadom tego, co robi. A po drugie, to ma być jego decyzja, a nie decyzja jego ciała.

– Cery – wyszeptał mi do ucha, które po chwili przegryzł. Niegrzeczna kicia. Ukąsiłem go w wargę, a nastolatek wydał zduszony jęk. Ten w ramach odwetu dziabnął mnie w okolicę mojej rany, jednak zamiast spowodować ból, spotęgowało przyjemność.

– Kallen – wycharczałem mu do ucha, a niedługo po tym osiągnąłem spełnienie. Kilka moich ruchów dłonią również wystarczyło, by kotołak doszedł. Oparł głowę o moje zdrowe ramię.

– Kocham cię, Cery – mamrocze.

– Ja ciebie też – mówię z uśmiechem na ustach.

*

Leżę obok Kallena i wsłuchuje się w jego miarowy oddech, po chwili bardziej wtula się w mój tors, co odrobinę nie podoba się Wampirkowi, który uznał, że jestem najlepszą podusią na świecie i Kallen to ma się gonić.

– Czemu Wampirek dostał więcej twojej uwagi niż ja? – pyta sennie Kallen. Ten też nie ma kiedy się obudzić.

– Zaraz tam więcej, tylko śpi sobie – mówię cicho, by nie obudzić śpiącego Wampirka.

– Pragnę więcej uwagi – oświadcza Kallen.

– Dostałeś jej dziś dużo – przypominam mu.

– Za mało. Więcej.

– Nie.

– Cery – zrobił maślane oczka.

– Nie, idź spać.

– Ale ja nie chcę!

– Psik, psik, spać.

– Nieee – mamrocze, ale grzecznie układa się do snu.

– Dobranoc, łajzo – całuję go w czoło.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz