Dziewiętnaście

1.3K 103 64
                                    

media:  Ben E. King - Stand By Me


Kallen

– Wypad z mojego łóżka znajdo – warknął Cery i przewrócił się na drugi bok, zabierając mi tym samym całą kołdrę. Jaki bezduszny! A mi teraz będzie zimno!

– Czy ja mogę, raz obudzić się nie widząc twojej gęby? W ogóle jak ty to robisz, że zasypiasz u siebie, a wstajesz w moim łóżku, co?

Interesujące pytanie... Właściwie, to sam nie wiem, po prostu się budzę w środku nocy i przychodzę sobie tutaj, a on nawet mnie nie wyrzuca, tylko robi mi miejsce. Pewnie nawet nie jest świadom, że to robi... Kiedy byłem młodszy, często przychodziłem do niego, a on przesuwał się tylko... Chyba po prostu miał dosyć wstawania, co noc i uspakajania mnie, które finalnie kończyło się tym, że zasypiałem z nim. Wystarczyło tylko wyjść ze swojego pokoju, zrobić kilka kroków i byłem w pokoju Cery'ego.

– Wiesz, że to nie ładny nawyk pakowania się każdemu do łóżka? – pyta.

– Nie rozumiem... Co w tym złego? – dopytuję się. Niby co jest takiego złego? Przecież my tylko śpimy...

– Kiedyś się dowiesz... A teraz idź, przebiegnij się wokół śmietnika z dziesięć razy i mnie nie denerwuj. Kysz, kysz, śmietnikowa znajdo.

Nie ma to jak całkiem milutkie poranki. I żeby mnie tak traktować?! Swojego żywiciela? To ja powinienem narzekać!

    Jednak żeby nie denerwować bardziej go, wstaję z łóżka i idę zrobić sobie śniadanie. Cery'emu też, ale zanim się wywlecze, to wszystko wystygnie. Nie, żebym narzekał, w końcu, to on jest odpowiedzialny za nasz budżet, więc kiedy ma dzień wolny, to nie powinienem narzekać aż nadto.

     Do kuchni przyszedł nieźle wkurzony Cery, który zabrał mi patelnię z dłoni, którą – niby przypadkiem – wyleciała mi z dłoni.

– Robisz to celowo, prawda? – pyta. Czasami Cery ma takie dni, kiedy, co bym nie zrobił, uszłoby mi płazem i dziś jest taki dzień.

– Ktoś umarł, że nie ma gofrów na śniadanie? – dopytuje się – Czy nastał ten piękny dzień, kiedy gofry ci się przejadły?

– Wciąż zjadłbym gofra na śniadanie, ale ty lubisz narzekać jak jemy je piąty dzień z rzędu.

– Czuję się wyróżniony, że moja śmieciowa znajda, postanowiła odpuścić sobie swoje nawyki śniadaniowe, z mojego powodu. Jestem z ciebie dumny – oznajmia i wyciąga dłoń, by pomiziać mnie po głowie.

Skoro Cery jest szczęśliwy, to i ja jestem szczęśliwy.

*

– O mój Boże! Przepraszam! – krzyknął jakiś chłopak, który na mnie wpadł i wylał na mnie swoją colę.

– Właściwie to... Trochę w tym mojej winy – przyznaję się. Zagadałem się z bliźniakami, więc nie widziałem, że ktoś idzie tą samą stroną co ja, tylko że z przeciwnego kierunku. Gdybym chociaż trochę się rozglądał, to bym uniknął tego zderzenia, a tak... No nic stało się. Chyba z naszego wyjścia już nic nie będzie, chyba że będą, tak skłonni poczekać trochę aż wrócę do domu i się przebiorę. Louis pewnie poczeka, ale Ian? Czy znów nie umówił się na miłe popołudnie ze swoją bratnią duszą? Naprawdę gościu zabiera mi kumpla, a Louisowi brata.

– To moja wina! – nieznajomy jest człowiekiem, nie wiem, jak potrafię to stwierdzić, tylko patrząc na niego, ale... Chyba wszystkie istoty nadnaturalne tak mają, że potrafią, określić z kim mają do czynienia. Myślałem, że to będzie jakieś trudne, ale... To właściwie jest proste... Niestety ludzie już tak prosto nie mają i muszą dostrzegać jakiś cech charakterystycznych u swoich rozmówców.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz