Sześćdziesiąt

1K 85 86
                                    

media: ABBA - Super Trouper


 – Trzymasz się jeszcze, czy... – nie kończę zdania, bo Kallen spogląda na mnie zmęczonym wzrokiem i znów odwraca głowę w stronę muszli, by zwrócić zawartość swojego żołądka. Nie spałem, kiedy Kallen zaczął wymiotować, więc dla bezpieczeństwa wybrałem numer alarmowy, by w razie czego dzwonić.

Kotołak, kiedy był jeszcze młodszy, chorował non stop. W pewnym momencie nawet stwierdziłem, że gdyby panowała jakaś groźna choroba, ale z niewielką szansą na zarażenie, to kotołak, by ją złapał. Jednak później jego odporność się poprawiła, więc poza zwykłym katarem nic mu nie groziło. Naprawdę przeniosę jego historię chorób na wykres, by móc sobie wyliczać sobie, kiedy będzie trwać ten czas, kiedy nie będzie chorować. Coś czuję, że tak będzie...

   Na początku zignorowałem to, bo w końcu Kallen zjadł tyle gofrów, więc nic dziwnego, że go zemdliło, ale to już trochę za długo próbuje wyrzygać swoje wnętrzności. Mógłbym nawet pomyśleć, że moje kocie szczęście nabawiło się jakichś kompleksów i je za czworo, by później to wszystko zwrócić, ale... Nakryłbym go, prędzej, czy później.

Podszedłem do kotołaka i położyłem mu dłoń na ramieniu, by okazać jakieś wsparcie.

W normalnych okolicznościach, po prostu zostawiłbym go samego sobie, ale rzygający Kallen już nawet nie robi na mnie żadnego wrażenia.

– Już ci lepiej? – nastolatek ledwo widocznie kiwa głową. Pomogłem mu wstać i spojrzałem na kotołaka.

– Ogarnij się i marsz do mojego pokoju – rozkazuję mu i wychodzę z pokoju. W kuchni przygotowuje mu ziołową herbatę. Cieszyłem się, że mimo wszystko zawsze zaopatrywałem się w tego typu rzeczy. Zawsze gdzieś z tyłu głowy miałem, że kiedyś może się przydać. I proszę! Moja intuicja mnie nie zawiodła!

Dzięki temu Kallenowi lepiej się poczuje, a to zawsze coś. A rano postaram się zadbać o biedaczka.

– Ty to czasami jesteś głupi – komentuje – Jak nie trzeba, to prawie cię nie widać pod tą kołdrą, a kiedy chcę, żebyś tak zrobił, to sobie siedzisz i oglądasz ściany.

Kallen tylko wzruszył ramionami, ale grzecznie zakopał się pod cieplutką kołderką i czekał aż dam mu kubek z gorącą herbatą.

– Ostrożnie – mówię i podaje mu jego ulubiony kubek.

– Śmierdzi – komentuje. Mam ochotę trzasnąć go w ten głupi łeb. To chyba już źle znaczy o Kallenie, skoro myślę nad tym, by wprowadzić do naszego życia odrobinę rękoczynów.

– Sam śmierdzisz, pij to – wpycham mu kubek w łapy i czekam aż napije się.

– Nie chcę.

– Kallen ja cię proszę, ty weź, już mnie nie irytuj, bo będziesz spać na klatce schodowej – koci majestat, poczuł się obrażony, więc pewnie niedługo doczekam się ataku ze strony bezdomnych kiciusiów. Przeklęty mafiozo okolicznego śmietnika!

W moim delikatnym odczuciu to po prostu kara za to, że dał się pogryźć innemu wampirowi. Jak pomyślę, że kotołak nadstawiał szyi, by ktoś go pokąsał, to coś mnie trafia. Ta głupia kocia łajza ma już mnie, więc nie potrzebuje innych wampirów.

*

– Tak, Barry? – dość niechętnie odbieram telefon, bo akurat przerwano mi szukanie w internecie jakiegoś przepisu na coś lekkiego, co żołądek kotołaka byłby w stanie zaakceptować i nie zwrócić, bo w takim tempie, będę musiał go siłą zaciągnąć do lekarza, bo biedaczek mi się odwodni.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz