Trzydzieści dziewięć

1K 91 62
                                    

media: SIRENIA - Love Like Cyanide


– Czubie, co ty robisz? – pytam widząc Kallena biegającego po całym mieszkaniu, a jakże w swojej kociej formie. Ten tylko spojrzał na mnie i dalej zaczął biegać, nie przejmując się niczym. Totalne wyjebanie we wszystko. Huh, może rzucę mu papierową kulkę?

Odwróciłem się tylko na chwilę, by pomieszać sos w garnku, po czym znów spojrzałem na Kallena. Nie wiem, co interesującego jest w biegającym Kallenie w swojej kociej formie, ale zawsze dostarcza trochę rozrywki, jak w coś się wpieprzy. Teraz, nie obyło się bez wyjątków, ganiając po wszystkim, biedaczek nie ogarnął, że kuchenne szafki same się nie przesuną i rąbnął w jedną z nich z takim impetem, że musiałem sprawdzić, czy łajza jeszcze żyje, albo czy nie uszkodziła się za mocno. Jednak zanim zrobiłem, chociażby krok w przód, ten znów zaczął ganiać. Jakiś, kurwa, niezniszczalny jest. Gdybym ja przywalił z taką siłą w szafkę to... Nie mielibyśmy szafki... Ale co ja będę porównywać wampirzą siłę do siły kotołaka?

– Uważaj trochę, czubie – karcę go. Ciekawe kto uwierzy, że Kallen miewa jakieś skłonności do autoagresji i sam się połamał? Pewnie nikt.

Oczywiście wielki majestat śmietnikowej znajdy został urażony, bo po chwili owinął się wokół mojej stopy i zaczął ją gryźć i wbijać w nią pazury.

– No widzę, że świetnie się bawisz, ale zostaw moją stopę w spokoju, albo przygarnę kundelka z ulicy! – grożę mu. To wystarczająco działa na Kallena, bo po chwili ucieka ode mnie. Ha! Naprawdę gdybym wiedział wcześniej, o jego lęku, już dawno wykorzystałbym go na swoją korzyść, a tak... Muszę nadrobić straty...

– I gdzie na ten parapet włazisz, co? Znowu spadniesz! Ja cię składać nie będę, jak się połamiesz! – ostrzegam go, a ten tylko zaczął miauczeć jak idiota, więc zignorowałem go. Jak zleci, to nie obwini mnie o nic. Ostrzegałem go, że zleci. Chociaż nie wiem jakim cudem, skoro jest na tyle szeroki, by pomieścić, jednego takiego, kiciusia i może nawet trzy rybki, ale poza akwarium. To Kallen, on działa ponad innymi prawami.

– Cery! Śnieg! – krzyknął uradowany kotołak. Och... Tak szybko spadł pierwszy śnieg? Przecież to dopiero końcówka listopada...

Wyłączyłem palnik spod garnka z sosem i podszedłem do okna, by chociażby spojrzeć na pierwszy śnieg. Ta łajza nie dałaby mi już życia, bo to już swego rodzaju tradycja, by przyglądać się pierwszemu, padającemu, śniegu.

    Pamiętam, że przed pierwszymi naszymi wspólnymi świętami pierwszy śnieg zaczął padać w przeddzień Bożego Narodzenia, wtedy też mały Kallen wpadł do mojej sypialni i zaciągnął mnie do siebie, by pochwalić się swoim odkryciem, od tamtej pory zawsze tak robił. Najgorzej było kiedy pierwszy śnieg spadł w momencie, kiedy ten był w szkole... Pół dnia potrafił chodzić obrażony.

– Śnieeeeg! – zachwycony Kallen, to szczęśliwy Kallen, ale do potęgi szczęścia.

– Widzę – poczułem mocne uderzenie w żebro.

– Entuzjazm, Ceryni, entuzjazm – rozkazuje mi.

– Wow, pierwszy śnieg – próbuję udać zaskoczonego tym widokiem.

– Wciąż słabo, ale niech ci będzie, wybaczę ci to.

– Dziękuję za łaskę o śmietnikowa przybłędo – rzucam z przekąsem.

– To teraz miziaj po główce! – cóż chyba trochę w tym racji jest, że to koty wybierają sobie właściciela, a nie na odwrót... W co ja się wpakowałem? Jest jeszcze szansa, że jak zostawię go na śmietniku, to nie trafi z powrotem? A może porzucę go w trakcie przeprowadzki? Ciekawa myśl...

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz