Osiemdziesiąt dziewięć

845 74 16
                                    

media: Northward - While Love Died

Niestety nie dostałem żadnej odpowiedzi, bo kotołak przytulił się do mnie. Nie wiem, co tutaj robił, ale bałem się o niego.

Uciekł? Ale jak? Czy przypadkiem nie był pod stałą obserwacją? W dodatku, co mu strzeliło do głowy, żeby uciekać w dniu kiedy jest pełnia?

Właśnie ten fakt mnie najbardziej przeraża... Skoro uciekł dziś, to musiało się coś stać złego.

– Kallen, słodziutki – szepczę cicho, starając się nie rzucić na niego.

– Nie chcę tam wracać, mam dosyć – mówi i wkłada dłonie pod moją koszulkę.

– Co się stało? – przybliżam twarz do jego szyi, otwieram usta, by go ugryźć, ale w ostateczności rezygnuję. Eva jak to zobaczy... Lepiej, żeby nie wiedziała, że Kallen jest moim żywicielem... Jeszcze dostanę sądowy zakaz zbliżania się do Kallena.

– Boli – szepnął. Złapałem go i zaniosłem do sypialni. Położyłem go na łóżku i zacząłem rozbierać. Nie jestem pewien, czy Kallen odnosił się do swojej rui, czy... może czegoś innego.

Wolę mieć pewność, że nic mu się nie dzieje. Jeśli znajdę siniaka, albo chociaż najmniejsze zadrapanie... Nie ręczę za siebie.

Odetchnąłem z ulgą, kiedy nie zobaczyłem na klatce piersiowej niczego, co mogłoby świadczyć o przemocy fizycznej.

Pozbawiłem go reszty ubrań i przyjrzałem mu się. Kallen oddychał ciężko.

– Cery – wyciągnął ręce w moją stronę, a ja go objąłem – Pomóż mi – dotykam jego twarzy i całuję go mocno.

Dłonią sunę po jego ciele i dotykam jego penisa. Nastolatek wciąga ze świstem powietrze, a ja powoli zaczynam poruszać ręką. Niewiele mu potrzeba, by doszedł w moją dłoń. Wiem, że to nie wystarczy.

    Ściągnąłem z siebie koszulkę i znów pocałowałem kotołaka. Zjechałem pocałunkami na jego szyję, a dłońmi sunąłem po jego rozgrzanym ciele.

Śmietnikowej przybłędzie wciąż było mało i zaczął poruszać biodrami.

Raczej dziś nie będzie próbował mnie dominowa, więc mam okazję się nim zająć.

Nie miałem przy sobie żadnego lubrykantu, bo raczej nie spodziewałem się, że kotołak mnie odwiedzi, więc musiałem zrobić to inaczej. Chociaż kallenowa ruja była wystarczająco pomocna, to jednak... Nie chciałem, by rano cierpiał bardziej niż to konieczne.

Przystawiłem mu do ust trzy palce; nie musiałem nic mówić, bo kotołak doskonale wiedział, czego pragnę.

    Kiedy odpowiednio nawilżył moje palce, wyciągnąłem je z jego ust i przystawiłem do jego wejścia. Nie musiałem nawet zbyt dużo się zastanawiać, jedno spojrzenie na twarz kotołaka, sprawiło, że wiedziałem, iż nie muszę się przejmować niczym. Co najwyżej rano mnie opierdoli solidnie.

    Najpierw włożyłem jeden palec, a Kallen wydał z siebie uroczy dźwięk. Poruszałem nim chwilkę, nim dodałem kolejny, a później trzeci. Ruszałem palcami, rozciągając jego wejście.

– Ahhh! – jęknął i znów doszedł. Wiem, że jego ciało go nie słucha i pewnie w zwyczajnych okolicznościach nie doszedłby tak od razu.

– Cery – warknął zniecierpliwiony.

– Mamy przecież całą noc, łajzo – mruczę mu do ucha. Wchodzę w niego jednym szybkim ruchem, a Kallen wygina ciało w łuk, krzycząc głośno.

– Boli? – pytam troskliwie i ścieram łzy, które zdążyły mu polecieć przez mój gwałtowny ruch.

– Odrobinę – przyznaje cicho, a ja obejmuję go mocno.

– J-j-już możesz – mówi i sam próbuje się poruszyć, a zważywszy na naszą pozycję – niezbyt mu to wychodzi.

Zaczynam wykonywać powolne ruchy, by z czasem przyśpieszyć.

Feromony Kallena stały się silniejsze, więc nie potrafiłem już dłużej się kontrolować i ugryzłem go w ramię. Kotołak tylko krzyknął krótko i doszedł, brudząc swoją spermą nasze brzuchy. Musiałem teraz się pilnować, żeby nie wypić za dużo jego krwi, ale to było wręcz trudne. Tak jak dla niego jest trudne powstrzymanie się w tej chwili.

*

Rano, jak tylko wstałem, cicho wyszedłem z pokoju. Muszę zadzwonić do Evy i poinformować ją, że Kallen jest u mnie. Raczej nie chcę, by odwiedziła mnie policja z oskarżeniem porwania nieletniego.

Wczoraj nawet gdybym chciał, to Kallen i tak zbyt dużo mi nie powiedział, więc nie wiem, co stało za jego ucieczką.

Wybrałem numer to tej starej wiedźmy i czekałem aż odbierze.

– Tak? – zapytała zaspanym głosem. Nie jest mi wcale jej żal, że właśnie ją obudziłem.

– Z tej strony Ceryni Cigfran – przedstawiam się, jakby nie wiedziała, z kim rozmawia.

– Pan Cigfran. Znalazł pan jakiś dowód na to, że moja wygrana jest nieuczciwa? – dobrze wiedziała, że poza swoimi przypuszczeniami nie będę mieć nic. Właściwie to... Gdybym miał jakiegoś znajomego sędzię, to może coś udałoby się wskórać, a tak...? Będzie mogła przekupić kolejnego. Oczywiście mógłby wysilić się i nagłośnić całą sprawę, to wtedy miałbym jakieś szanse, ale... Nie chcę tego. W dodatku taka sprawa może ciągnąć się latami i Kallen osiągnie pełnoletność i cały ten spór nie będzie miał sensu.

– W takim razie muszę pani pogratulować opieki nad Kallenem, skoro nie zauważyłaś, że Kallen wczoraj uciekł.

– Co? Dostał szlaban i siedzi w swoim pokoju. W dodatku wczoraj powinien dostać rui, więc tym bardziej nie powinien nigdzie wychodzić! – ożywia się.

– W takim razie ma pani błędne mniemanie o nim, ale wczoraj zjawił się u mnie. I to tylko cud, że nikt go nie złapał i nie zgwałcił – mówię ostro. Nie wiem, komu mam dziękować za ten cud, że Kallen bezpiecznie dotarł do mnie. Chyba nie wybaczyłbym sobie, gdyby ktoś zrobiłby mu krzywdę. Wyrzuty sumienia męczyłyby mnie cały czas.

– Przyjadę po niego wieczorem – rzuca oschle i rozłącza się.

Wzdycham głośno – przynajmniej, dowiedziałem się, dlaczego Kallen uciekł. Może i dla osoby trzeciej jego powód wydaje się śmieszny, ale... Ja w pełni go rozumiem.

Wracam do sypialni, gdzie kotołak właśnie się wybudził.

– Cery – uśmiecha się słabo. Chyba czas na przekazanie mu złych wieści.

– Eva będzie tutaj wieczorem, by cię zabrać – mówię szybko. Kallen spogląda na mnie z niedowierzaniem w oczach i łapie swoje jasnobrązowe włosy – Evie strasznie nie podobało się to, że kotołak farbował swoje włosy.

– Czyli, że mnie nie chcesz? Zrywasz ze mną? – spogląda na mnie z nienawiścią.

Biorę głęboki wdech i siadam obok niego, obejmując go mocno.

– Wiesz, że to nie tak. Musiałem jej powiedzieć, że uciekłeś i jesteś u mnie. Jakby sama odkryła, że cię nie ma, to na pewno poinformowała gliny i mogłaby im sprzedać bajeczkę, że cię porwałem. A nawet jeśli nie to... To mogłaby zrobić tak, że będę mieć sądowy zakaz zbliżania się do ciebie. Nie chcę kusić losu – całuję go w czubek głowy – I to nie tak, że chcę z tobą zerwać, bo nigdy z tobą nie zerwę. Będę, na ciebie czekać tak długo, ile to jest konieczne, rozumiesz?

– Yhym... Ale zawsze może ci zagrozić, żebyś ze mną zerwał.

– To wtedy zrobię to tak, żebyś wiedział, że kłamię – uśmiecham się lekko.


Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz