Siedemnaście

1.4K 114 91
                                    

media: ASP - Ich will brennen


Postawiłem parę kartonów na środku salonu, co nie uszło uwadze mojej śmieciowej znajdzie, która zerkała na nie zaciekawionym wzrokiem. Jeśli spróbuje mi wleźć do kartonu, to znajdę taki większy, by go w nim zamknąć i nocą zostawić na śmietniku.

– Kartony? Przeprowadzamy się? – pyta. 

– Tak, ty się przeprowadzasz... – robię pauzę do podkręcenia niepewności – Wynosisz się na śmietnik – informuje go poważnym tonem, a Kallen nie wygląda na zadowolonego moim dowcipem.

– Nie no... Wypadałoby zanieść do piwnicy rzeczy, których już nie potrzebujemy – mówię.

– Ale po co? – dopytuje się.

– Właśnie, żebyś się pytał... A co? Zamierzasz przybrać swoją kocią formę i spać w kartonie jak na kota przystało? A może zapakować cię w niego już teraz?

– No przestań!

– Przecież nic ci nie robię, więc o co ci chodzi? – spoglądam na niego.

– Dręczysz mnie cały czas – narzeka.

– Jak ci coś nie pasuje to... – kopie kartony w jego stronę – Możesz spakować swoje rzeczy i wynieść się na śmietnik. Ja cię powstrzymywać nie będę – dodaję rozbawiony.

Dupotyłek (1) – mamrocze pod nosem, pewnie mając nadzieję, że nie słyszę go.

– Słucham? W takim razie powitaj tygodniowy szlaban na TV i telefon – uśmiecham się złośliwie.

– Ale czemu?! – uwiesza mi się na ramieniu – No co ja zrobiłem złego?!

– Domyśl się, panie wymądrzały.

– Dupotyłek nie jest brzydkim słowem... Ceryni!

– Ależ co się dzieje moja droga znajdo? Źle ci u mnie? – droczę się z nim.

– Specjalnie to zrobiłeś, żeby dać mi szlaban!

– Kto wie? A teraz zamierzasz obrażać się dalej, czy mi pomożesz?

Kallen niezbyt chętnie podejmuje ze mną współpracę, ale kiedy już zaczyna mi pomagać, to szybko przechodzi mu złość na mnie i to, że dostał szlaban. Właściwie to mogłem przymknąć na to oko, ale czasami mam wrażenie, że wystarczy tylko raz mu odpuścić, by poczuł się jak władca śmietnikowego imperium.

– Jak będziesz wynosić śmieci, to nie zapomnij resztek z obiadu, to nakarmisz swoją bezdomną, kocią, rodzinkę – proszę go.

– Cery! – krzyczy oburzony.

– I nie siedź pod tym śmietnikiem za długo, bo jeszcze ktoś pomyśli, że sam jesteś bezdomny – ku mojemu zaskoczeniu Kallen również się śmieje. A myślałem, że moje żarty przestały go śmieszyć, jak widać, wciąż są dla niego zabawne. A raczej niektóre z nich.

*

– Nie wolałbyś wyjść gdzieś ze znajomymi? – pyta Jo, Kallena, który nie mając, co robić przylazł do mnie do pracy.

– Ian i Louis są dziś zajęci – oznajmia i prosi o kolejną szklankę soku.

Mało mnie interesowało życie prywatne mojej znajdy, dopóki nie wpadał przez to w żadne kłopoty, nie próbowałem ingerować w to. A jego dwójkę przyjaciół znałem, to dwie omegi, więc poniekąd czułem się odpowiedzialny za tych dwoje. Omegi nie mają prostego życia, szczególnie męskie omegi. Cieszyłem się, że gdyby któryś z nich dostał rui w towarzystwie Kallena, to temu nie odbiłoby i nie rzuciłby się na nich... Aczkolwiek gdyby to on dostał... Niech będą przeklęte te różnice pomiędzy wilkołakami, a kotołakami. Dlaczego Kallen może nie reagować na ruje innych, ale oni już tak? Gdzie tu sprawiedliwość?!
– Zaraz wrócę – informuje nas Jo, która pokazuje na swój telefon.

Cause this is pure love //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz