Pamiętasz mnie? (Levi x Christa)

6K 134 10
                                    

Mała blondwłosa dziewczynka biegła wąską uliczką wraz z małym pieskiem. Była w jednej z opuszczonych części miasta. Nie było tu ludzi, za to były zwierzęta, które kochała. Zmęczona usiadła pod ścianą jakiegoś zniszczonego budynku.
-Hej! Patrzcie, kogo tu przywiało!- usłyszała. Odwróciła głowę i dostrzegła trzech chłopaków, mniej więcej w wieku dziewiętnastu lat.
-Zabawimy się!- powiedział drugi. Zaczęli się do niej zbliżać. Dziewczynka bała się chociaż odrobinę ruszyć. Nie spieszyli się, widok strachu blondynki sprawiał im przyjemność. Gdy już jeden z nich chciał ją złapać za włosy, coś, a raczej ktoś, zeskoczył z budynku, lądując między nimi. Kilkoma ruchami pokonał napastników, nawet się przy tym nie brudząc.
-Ej, żyjesz?- mruknął czarnowłosy młody chłopak. Dziewczynka popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Ale był pan odważny!- powiedziała z zachwytem. Mężczyzna zmieszał się odrobinkę i kucnął przed nią. Normalne dziecko od razu by uciekło, byle tylko uratować swoje cztery litery. A przynajmniej te, które było wychowywane na powierzchni, w miastach.
-Jestem Christa! Dziękuję za ratunek!- uśmiechnęła się blondynka i wyciągnęła do przodu bladą rączkę.
-Levi. Nie ma sprawy. Lepiej tu więcej nie przychodź.- powiedział ściskając drobną dłoń dziewczynki. Ta chwyciła ją obiema rączkami.
-Ale pan jest duży! I silny!- powiedziała z rosnącą radością. Powieka czarnowłosego drgnęła.
-Duży?- zdziwił się. Co jak co, ale metr sześćdziesiąt nie jest czymś, czym mógł się chwalić.
-Tak! Bardzo duży! Ogromny! O taki!- podskoczyła z wyciągniętą w górę rączką -A co to?- zaciekawiła się widząc spore, metalowe ,,pudełko" schowane za zieloną peleryną Levi'a.
-Sprzęt do trójwymiarowego manewru. Dzięki niemu mogę latać. Jestem Zwiadowcą.- powiedział z uśmiechem. Zawsze tak mówiła Isabel, a ta mała w jakiś sposób mu go przypominała. Może dlatego, że się nim zachwycała?
-Też tak chcę! Jak będę duża, też zostanę Zwiadowcą!- krzyczała z uśmiechem.
-Christa! Christa!- usłyszeli kobiecy głos gdzieś zza budynków.
-To pewnie twoja mama. Biegnij do niej.- powiedział czarnowłosy.
-A odwiedzi mnie pan kiedyś?- spytała jeszcze blondynka.
-Sama mnie znajdziesz. Ale pewnie wtedy już o mnie zapomnisz.- odpowiedział i wystrzelił linę, wskakując na budynek.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Chlebuś!- pisnęła Sasha podbiegają do Christy, trzymającej bochenek chleba.
-Tak, możesz go wziąść.- uśmiechnęła się blondynka. Dziewczyna złapała jedzenie i uciekła do drewnianego domku. Niebieskooka zaśmiała się i poszła na spacer. Była dosyć chłodna noc, ale nie przeszkadzało jej to w przechadzaniu się po polu treningowym. Od kiedy wreście trafiła do obozu kadetów zastanawiała się, dlaczego tu przyszła. Czuła, że ma coś ważnego do zrobienia, zaraz po przyjeździe, jednak nie mogła sobie przypomniać, co to jest.
-To lista najlepszej dziesiątki.- usłyszała nagle. Znała ten głos. Za sporym ogrodzeniem dotrzegła dwóch mężczyn, wysokiego blondyna i niskiego bruneta.
-Dobrze. Ackerman? Levi, czy ja o czymś nie wiem?- zaśmiał się ten pierwszy. ,,Levi?! Ten Levi?!" pomyślała. Teraz dopiero zrozumiała, kogo spotkała te wiele lat temu.
-Morda w kubeł, Erwin. Nie znam tej szczeniary. Hm... Ale jej umiejętności są obiecujące. To samo z Reiner'em oraz Annie. A to... Co to za dziewczyna?- spytał.
-A! Christa! Z tego, co wiem, choć jest doyć malutka, to naprawdę szybka i...- przerwał karcony wzrokiem mężczyzny.
-Malutka?- warknął.
-Jest drobnej postury kobietą, nie ma zbyt wiele siły, ale dobrze idzie jej z manewrami i pracą zespołową. No i wszyscy uważają ją za anielicę, piękną i dobrą.- zaśmiał się blondyn.
-Ja tam myślę, że jest niezła w skradaniu się.- odparł spoglądając na płot. Dziewczyna wstrzymała oddech. Skąd wiedział? Przecież była cicho, jak mysz. I nawet się nie wychyliła!
-Erwin, wypierdalaj. Ja z nią pogadam.- warknął. To już był jednoznaczny sygnał, że miała przerąbane. Wyszła zza płotu ze spuszczoną głową. Blondyn wsiadł na konia i odjechał.
-No, nieładnie tak podsłuchiwać.- powiedział Levi. Pomimo, że nie był zbyt wysoki, to i tak patrzył na dziewczynę z góry.
-Przepraszam, nie chciałam.- wyszeptała przerażona.
-Na szczęście masz usprawidliwienie. Przecież miałem cię odwiedzić.- dodał czarnowłosy.
-Pamiętasz mnie?!- krzyknęła zdziwiona. Mężczyzna kiwnął głową. Starał się jak najlepiej ukryć swój uśmiech, co przez lata praktyki nie było dla niego problemem. Jednak w duchu szczerzył się jak głupi ze spotaknania z tą małą.
-Widzę, że jednak serio chcesz dołączyć do Zwiadowców.- powiedział.
-To tylko jeden z powodów, dla których tu jestem.- powiedziała z uśmiechem. Po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia. ,,Cholera! Ale ona ładna!" pomyślał kapral.
-A co było głównym powodem?- zaciekawił się. Dziewczyna zarumieniła się, co było widoczne nawet w ciemności.
-Pan, kapralu.- odparła cicho blondynka. Na twarzy mężczyzny pojawiło się coś na kształt uśmiechu i raczej nie zamierzało sobie pójść. Cmoknął ją w czoło.
-Miło mi to słyszeć. Następnym razem zobaczymy się, gdy już będziesz Zwiadowcą. A teraz spadaj, zanim ktoś zauważy twoją nieobecność.- powiedział wsiadając na konia. Już chciał odjechać, ale blondynka krzyknęła:
-Obiecujesz?!-
-Słucham?- zdziwił się czarnowłosy.
-Czy obiecujesz, że spotkamy się w Zamku Zwiadowców?- dodała ciszej.
-Obiecuję.-








~·~·~·~·~·~·~·~·~
No to teraz opisik! Shot'a pisało mi się łatwo i przyjemnie, ponieważ dosyć lubię postać Christy. Pomysł wziął się nagle, bez jakiś przemyśleń, więc tutaj nie mam nawet co komentować XD (Ymir mnie zabije za paringowanie Christy O.o)
No, to koniec wiadomości. Papa Kasztanki!!! ♥♥♥♥

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz