Ta... już po tytule można zauważyć, że shounen ai (nie, seksu nie będzie). Nie lubisz, nie czytaj! ^.^
~·~·~·~·~·~·~Mówi się, że prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko. To chyba prawda. Mogę śmiało tak powiedzieć po wieloletniej więzi z Mike, która, mimo upływu czasu, wielu kłótni i różnych zewnętrznych czynników, nigdy nie osłabła. Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że teraz wyjątkowo dobrze się rozumiemy. Zaczynało się w sumie dosyć nietypowo. Dorastałem na ulicach miasta. Wiele razy z innymi chłopakami organiozowaliśmy sobie jakieś zabawy dla zabicia nudy. Od tych niewinnych, jak rzucanie kamieniami w puszki ustawione pod ścianą, do tych już bardziej poważnych, jak strzelanie do kotów bogatych osób. Właśnie przy jednej z tych niebezpiecznych gier go poznałem. Goniliśmy po ciemnej uliczce jakiegoś psa. Teraz już nie rozumiem, co było zabawnego w dręczeniu zwierząt, ale wtedy była to moja ulubiona rozrywka. Pies skręcił w ślepą uliczkę, a ja, wraz z innymi chłopakami, pobiegliśmy za nim. Bardzo dobrze znałem to miejsce. Wiedziałem, że zwierze już nigdzie nie ucieknie. Ledwo wbiegłem w zaułek i od razu rzuciłem szklaną butelką. Wyobraź sobie, jak bardzo się wystraszyłem, gdy szkło posypało się po ciele jakiegoś blondwłosego chłopaka, gdy rozbiło się na jego łopatce. Odwrócił sie i spojrzał na nas, mrużąc oczy. Dopiero wtedy zauważyłem, że krył tego psa.
-Ej! On jest nasz! Zostaw go!- powiedziałem. Chłopak patrzył na mnie chwilę, po czym wrócił do głaskania psa. Trochę się wtedy zdenerwowałem. Nie ma chyba nic gorszego, niż ignorowanie.
-Nie sły...?!-
-Nie jest wasz. Należy do państwa Peterson. Ma tak napisane na obroży.- powiedział pewnym siebie głosem. Wstał i strzepał z ramion pozostałości butelki.
-Oddaj nam go, albo poleje się krew!- powiedział jeden z chłopaków. Nie pobała mi się ta postawa. Zwierzęta to co innego. Ludzi nie można krzywdzić!
-Spokojnie. Może zawrzemy umowę? Dajcie mi trzy rzeczy. Jeśli nie uda mi się rozpoznać ich po zapachu, pies jest wasz.- powiadział. Zwariował. Nikt by tego nie sugerował! Rozumiem, dzieci maja głupie pomysły, ale...
-Dobra! Erwin, zasłoń mu oczy.- powiedział mój kolega. Niechętnie podszedłem do nowo poznanego chłopaka.
-Nietypowe imię. Bardzo ładne.- powiedział do mnie, uśmiechając się ledwie widocznie. Nie skomentowałem tego, ale moje policzki pewnie same pokazały moje zawstydzenie. Zakryłem mu oczy. Jeden z moich znajomych podstawił mu pod nos pierwszy przedmiot.
-Skarpetka tego rudego. Na kilometr ją czuć.- powiedział blondyn. Zaśmiałem się cicho, gdy wspomniany chłopak się zawstydził.
-Dobrze.- mruknął jeden z chłopaków. Dali mu kolejny przedmiot. Zastanawiał się dłuższą chwilę.
-Stara skórka pomarańczy.- powiedział. Niezły jest. Bardzo dobrze mu idzie. Ale bałem się, że z ostatnim sobie nie poradzi. Pewnie chłopaki dadzą mu coś, co nie będzie miało zapachu. Podstawili mu pod nos mały woreczek z jakimś proszkiem. Ręce mi lekko zadrżały. Teraz bardzo chciałem, żeby mu się udało i uratował tego psa. Zauważyłem, jak się uśmiecha i kładzie swoją dłoń na mojej.
-Erwin, spokojnie. To proch strzelniczy.- powiedział, a ja zamarłem. Miał rację!
-Kim ty, kurna, jesteś?!- krzyknął jeden z chłopaków.
-Mike.- powiedział spokojnie blondyn. Nie udało mi się powstrzymać uśmiechu. Pies, jakby rozumiejąc, co się stało, zaszczekał wesoło. Nawet nie zauważyłem, jak chłopaki sobie gdzieś poszli. Rozejrzałem się zaskoczony.
-Nie marnuj na nich czasu. Zniszczą ci życie.- powiedział Mike, podpierając podbródek o moje ramię.
-Co robisz?- spytałem, czując się niekomfortowo.
-Masz przyjmeny zapach.- powiedział, odsuwając się.
-Jaki?- zdziwiłem się. Wzruszył ramionami.
-Nie mogę go rozpoznać. Po prostu jest miły...- powiedział.
Wtedy uchyliłem powieki. Byłem w swoim gabinecie. Siedziałem na fotelu i opierałem się o biurko. Czemu mi się to śni? Ile już lat minęło, od naszego spotkania? Nawet nie chcę liczyć. W tym samym momencie drzwi się otworzyły. Zamknąłem oczy. Może gość,widząc, że śpię, odejdzie. Tak się jednak nie stało. Wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Po krokach rozpoznałem, że to mężczyzna. Podszedł do mnie. Delikatnie przechylił mnie na krzesło. Jeszcze nie byłem do końca wybudzony. Nie chciało mi się nawet otwierać oczu. Mężczyzna złapał mnie za uda i podniósł. Przeszedł dwa kroki i położył na kanapie. Dobrze, że nie musiał isc dalej. W końcu do małych osób nie należę. Poczułem, jak zdejmuje mi kurtkę oraz buty. Następnie rozpiął moje pasy do manewrów i również je ściągnął. Przykrył mnie jakąś płachtą, chyba peleryną. Poczułem, jak materac obok mnie lekko się ugina, a mężczyzna przesuwa nosem po moim policzku. Po chwili pocałował mnie delikatnie. Już byłem pewny, kto mnie odwiedził. Otworzyłem oczy.
-Obudziłem cię?- spytał zatroskany Mike. Pokręciłem głową.
-Gdy przyszedłeś, już nie spałem.- odpowiedziałem, opatulając się jego peleryną. Była trochę większa od mojej i grubsza. Trochę jak ciepły nieduży koc. Między nami zapadła cisza. Nie była ona niezręczna, ale do przyjemnych również, aktualnie, nie należała.
-Przyszedłeś po coś szczególnego?- spytałem po chwili. Kiwnął głową.
-Tak. Ale wypadło mi z głowy.- odparł, przymykając oczy w uśmiechu. Pokręciłem głową, wzdychając z uśmiechem. Mężczyzna nachylił się i oparł swoje czoło o moje.
-Nie powinniśmy tak się zachowywać.- powiedziałem dosyć pewnie. Ta nasza relacja była dosyć... specyficzna. Nie byliśmy razem, ale na przyjaciół to było za mało. Nawet ja niezbyt to rozumiem.
-Niby dlaczego?- spytał, odsuwając się. Zmrużył brwi niezadowolony.
-Nie zrozum mnie źle. Jestem dowódcą, nie mogę...- zacząłem
-Miziać się po kątach ze swoim podwładnym?- przerwał mi z kamienną twarzą. Skrzywiłem się.
-Chciałem to ubrać w bardziej delikatne słowa...- mruknęłam. Westchnął i pokręcił głowę.
-Rzadko ukazujemy sobie uczucia. Damy sobie buzi może raz czy dwa na tydzień. Nie wspominając już o...- rozgadał się. Spanikowany zakryłem mu usta, bojąc się, co dalej powie.
-Nie kończ, proszę.- powiedziałem. Mimo tego ostatniego słowa, był to raczej rozkaz, niż prośba. Przekręcił lekko głowę, by moja dłoń leżała na jego policzku. Wtulilł w nią twarz i popatrzył na mnie przymkniętymi oczami. Położyłem mu rękę z tyłu głowy i przyciągnąłem do siebie. Cmoknąłem go w nos.
-Tylko, gdy mamy pewność, że jesteśmy sami i jest ciemno, możemy robić tak, jak teraz. Ewentualnie możesz przyjść do mnie w nocy.- powiedziałem cicho. Nie chciałem, żeby później się dąsał i narzekał. Uśmiechnął się i przytulił do mojego torsu.
-Zrozumiałem.- powiedział. Próbowałem go od siebie odciągnąć, co i tak nic nie dawało. Położyłem się i pogłaskałem go po głowie.
-Tak właściwie, czemu tacy jesteśmy? Dlaczego zachowujemy się w ten sposób?- spytałem, patrząc w sufit.
-Czyli jak?- zdzwił się.
-No... pocałunki, tulenie. To robią tylko pary...-
-I bliskie przyjaciółki.- wtrącił się.
-...i bliskie przyjaciółki, niech ci będzie. Więc?- dodałem. Byłem ciekaw jego odpowiedzi
-To nie oczywiste? Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi, ktorzy jednocześnie darzą się niesamowitym uczuciem.- odparł. Poczułem delikatne rumieńce na policzakch.
-Czemu tylko przy mnie jesteś taki rozgadany?- spytałem. Wzruszył ramionami.
-Bo cię kocham.- powiedział, patrząc mi w oczy. Nie odpowiedziałem. Jeszcze nie byłem gotowy. No i nie miałem pewności co do moich uczuć. Przytuliłem go.
-Erwin. I tak na ciebie poczekam. Dobranoc.- powiedział, obejmując mnie w pasie.~·~·~·~·~·~·~
Shot dlaaaaaaaaa.... @Dagikot. Jak zwykle mam nadzieję, że się podoba :3Jakoś nawet lubię ten ship i w ogóle... ale miałam mały problem z opisaniem go. Czy sobie poradziłam, to już tylko wasza decyzja :D
Przepraszam za błędy. Papa, Kasztanki ♥♥♥♥
CZYTASZ
[SnK] One-shots
FanfictionCześć! W tym opowiadaniu będziesz mógł znaleźć różne one-shoty z Shingeki no Kyojin. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu. Zapraszam do czytania! :)