Lemonik, Kasztanki kochane~
Miłej lekturki ♥
~·~·~·~·~·~·~Czasami zdarzają się takie dni, że nic nam nie wychodzi. Nie ma to związku z naszym charakterem. Albo jest nie nasz dzień, albo planety ustawiły się nie tak, jak należy. Cóż, każda wymówka jest dobra. Akurat dziś miałaś taki dzień. Przecież mogło to się zdarzyć kiedykolwiek! Nie, oczywiście, musiało dzisiaj! Jakżeby inaczej?! Spośród wszystkich nudnych dni twojego życia, los wybrał sobie akurat ten, gdy to sam dowódca Erwin Smith miał sprawdzać twoje zdolności! Od tego zależała twoja kariera wojskowa! Mogłaś awansować, mieć własny oddział! Głupie marzenia. Ledwo wskoczyłaś na drzewo, chcąc zastosować półobrót, zaplątałaś się w swoje liny i uderzyłaś w drzewo. Od razu poczułaś ogromny wstyd i zażenowanie. A to dopiero początek. Wolałaś nawet nie przypominać sobie innych wpadek, takich jak pomylenie przycisków na rękojeściach mieczy, złe wyliczenie pozostałego gazu oraz, chyba to było najgorsze, złe zaczepienie haka. Przez to zaczęłaś spadać, liny cię obwiązały i zawisłaś na gałęzi. Do końca życia zapamiętasz rozbawienie, zazwyczaj poważnego dowódcy, który sam musiał się pofatygować, żeby cię ściągnąć. Stałaś właśnie przed nim, zawstydzona, upokożona i wściekła, ale tego nie dałaś po sobie poznać.
-Nie rozumiem. Pułkownik Hanji przecież tak cię chwaliła...- mruknął pod nosem. Spuściłaś głowę. Blondyn westchnął ciężko.
-Dam ci jeszcze jedną szansę. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu pokażesz mi, na co cię stać.- powiedział. Założył pelerynę i odszedł. Gdy był już wystrczająco daleko, pozwoliłaś sobie wykrzyknąć jedno, lecz wyrażające więcej, niż tysiąc słów, donośne ,,kurwa". Kopnęłaś w drzewo, jednak ono, które lepiej pamiętało trzecią zasadę dynamiki* od ciebie, od razu ci oddało. Przykucnęłaś, łapiąc w dłonie bolącą stopę.
-Głupie drzewo...- mruknęłaś. Co jeszcze dziś może popsuć ci dzień? Meteoryt? Tytan? Czy może szyszka, która właśnie spadła ci na głowę?
-No kurna!- krzyknęłaś, będąc na granicy wytrzymałości. Wstałaś i, ignorując pulsujący ból w stopie, poszłaś do swojego pokoju w zamku zwiadowców. Bez namysłu wyjęłaś spod łóżka butelkę dobrego alkoholu. Jednak samemu głupio było ci pić. Jak na zawołanie, do drzwi ktoś zapukał. Bojąc się, że to twój przełożony, schowałaś butelkę pod poduszkę.
-Wejść!- krzyknęłaś. Drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł Mike. Kiwnął ci głową na przywitanie. Westchnęłaś z ulgą.
-To tylko ty. Cześć.- powiedziałaś, wyjmując butelkę.
-Też się cieszę, że cię widzę.- mruknął. Machnęłaś ręką.
-Nie czepiaj się słów. Co chciałeś?- spytałaś, otwierając butelkę. Uniosłaś brew, wskazując na butelkę.
-Poproszę. Podobno zawaliłaś...- powiedział. Nalałaś alkohol do dwóch szklanek i podałaś mu jedną.
-Ech... Szkoda gadać. Gorszego występu nie mogłam odwalić.- odparłaś, siadając na łóżku. Upiłaś łyk.
-To dlatego pijesz?- spytał, wąchając zawartość szklanki. Kiwnęłaś głową.
-Owszem. Dziś już mam na wszystko wywalone.- odparłaś, podnosząc do góry pięść. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i wypił jednym łykiem cały alkohol.
-Mam prośbę...- zaczęłaś niepewenie. Mężczyzna zamknął drzwi na klucz.
-Dobrze, ale będziesz mi winna przysługę.- odparł, dolewając sobie.
-Nawet nie zdążyłam zapytać.- odparłaś.
-Chcesz się ze mną upić, bo samej ci głupio.- odparł. Przegryzłaś wargę.
-Masz mnie...- mruknęłaś. Wypiłaś kolejne trzy łyki. A potem następne. I jeszcze więcej...
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Maszerują strzelcy, maszerują...!- krzyczałaś coraz głośniej, chodząc po pokoju, udając zwykłego żołnierza. Twój mundur był w okropnym nieładzie, ale się tym nie przejmowałaś. Popiłaś łyk alkoholu. Jednak twoja równowaga była na tak niskim poziomie, że nie zauważyłaś końca dywamu i wywróciłaś się na, siedzącego na łóżku, Mike. Uderzyliście się czołami, przez co jękneliście głośno.
-Nie wygłupiaj się...- mruknął, pocierając głowę, jakby to miało coś dać.
-Sorki.- mruknęłaś. Nie zwracając zbytniej uwagi na miejsce, gdzie wylądowała twoja dłoń, próbowałaś się podnieść.
-Ał, nie naciskaj...!- warknął chłopak. Spojrzałaś w dół zaskoczona. Właśnie się podpierałaś o jego krocze. Kolejna wpadka zaliczona. Szybko zabrałaś rękę.
-Przepraszam!- powiedziałaś zestresowana. Co jednak cię dosyć zaskoczyło, on był... twardy. Przyjrzałaś się i dostrzegłaś uwypuklenie w spodniach mężczyzny. Usiadłaś przed nim i rozpięłaś brązowy materiał, chroniący pasy do manewrów, który aktualnie ci zasłaniał. Mężczyzna próbował cię delikatnie odepchnąć, jednak na próżno. I nie myliłaś się. Był podniecony
-Czemu ci stoi?- spytałaś. Blondyn westchnął. Chyba był trochę zawstydzony.
-Nie wiem, czy zauważyłaś, ale masz rozpięte spodnie i koszulę. Widać ci cała bieliznę i piersi.- odparł. Spojrzałaś na siebie.
-O faktycznie!- powiedziałaś zaskoczona. Wstałaś i zaczęłaś zdejmować mundur.
-Co robisz?- spytał zdziwiony.
-Nie widać?- odparłaś, stojąc przed nim w samej bieliźnie.
-Rozbierasz się. Po co?- powiedział po dłuższej chwili.
-Bo musimy się tego pozbyć.- powiedziałaś, przejeżdżając stopą po kroczu Mike. Przymknął oczy.
-Nie musisz...- zaczął.
-Ale chcę. To przysługa.- odparłaś, siadając mu na biodrach. Blondyn skrzywił się nieznacznie, jednak cię nie zatrzymywał. Zaczęłaś rozpinać jego koszulę. Oblizałaś się, widząc umięśniony tors blondyna.
-Chyba naprawdę nie powinniśmy...- zaczął, ale widząc twoje spojrzenie, od razu przerwał. Rozbierałaś go powoli, co jakiś czas pocierając swoimi pośladkami jego krocze. Wzdychał wtedy cicho, mrużąc oczy. Gdy wreszcie był nagi, wstałaś i próbowałaś zdjąć biustonosz.
-Kurde, teraz?- mruknęłaś. Odrobina alkoholu, a już ta czynność stała się okropnie trudna. Mike wstał i, obejmując cię, rozpiął twój stanik.
-Dziękuję.- powiedziałaś uroczo. Mężczyzna wsunął dłonie pod twoje majtki, aby potem również zsunąć je z ciebie. Odrzuciłaś je gdzieś na bok i pociągnęłaś mężczyznę do łóżka. Położyłaś się obok niego i pocałowałaś go namiętnie. Blondyn od razu chętnie oddał pocałunek, przejmując dominację. Gdy zabrakło mu powietrza, oderwał sie od ciebie i przewrócił cię na plecy.
-Wybacz, dłużej nie wytrzymam.- mruknął i wszedł w ciebie jednym płynnym ruchem. Skrzywiłaś się, a jednocześnie jęknęłaś głośno. Odczekał chwilę, po czym zaczął się w tobie poruszać, najpierw powoli i delikatnie. Jednak nie minęło wiele czasu, gdy to przyspieszył znacznie, wchodząc w ciebie coraz głębiej. Zaciskałaś palce na pościeli i krzyczałaś, trochę aż za głośno. Wiedziałaś, że osoby w innych pokojach na pewno to słyszą, ale nie zwracałaś na to uwagi. Ważne było tylko to, co robisz i z kim! Chyba po całym dniu na to zasłużyłaś. Doszliście prawie w tym samym czasie. Ty, wykrzykując głośno jego imię. Zaś on, z cichm jękiem, marszcząc brwi. Wyszedł z ciebie i położył się obok. Uśmiechnęłaś się do niego.
-I jak ci się podobało?- spytałaś. Objął cię w pasie i mocno przytulił. Wtuliłaś się w jego tors, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Było naprawdę przyjemnie.- powiedział.
-Cieszę się.- odparłaś. Zapadła między wami przyjemna cisza. Leżeliście tak jakiś czas, aż Mike coś mruknął pod nosem.
-Słucham?- spytałaś.
-Kocham cię, [Imię].- powiedział cicho, po czym od razu zasnął. Zaśmiałaś się cicho i pocałowałaś go w policzek.
-Ja ciebie też.-*no, warto się uczyć fizy :D ,,sile akcji towarzyszy zawsze siła reakcji"-tak w wielkim skrócie
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~~·~·~·~·~·~·~·~·~
Shot na prośbę @Dagikot. Nie ogarniam depresji, ale mam nadzieję, że takie coś też może być i ci się podoba :DKurde flaczek, Mike to jedna z moich ulubionych postaci! Czemu go tak mało w tych shot'ach? ;-;
Wydaje mi się, że ostatnio zaczynam się powtarzać. Niedawno też był lemon po alkoholu i dawno, dawno temu też... Mam prośbę. Napiszcie, czy nie wpadłam w jakiś taki jakby schemat...
I w sumie tyle. Przepraszam za błędy i papa, Kasztanki moje kochane! ♥♥♥♥
CZYTASZ
[SnK] One-shots
FanfictionCześć! W tym opowiadaniu będziesz mógł znaleźć różne one-shoty z Shingeki no Kyojin. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu. Zapraszam do czytania! :)