Serce z lodu (Levi x reader)

8.9K 337 82
                                    

A jednak, trafiłaś do miejsca, gdzie za żadne skarby nie chciałaś się znaleźć. Lodowisko. Samo w sobie było całkiem niezłe. Niestety, Hanji wyciągnęła cię na mecz hokeja. Miała dwa bilety, a nie chciała, żeby jeden się zmarnował, gdyby poszła sama. Co w tym ciekawego? Kilku chłopaków z kijam bijących się o krążek. Siedziałaś znudzona czekając na cud, który uwolni cię od tego miejsca. Wreszcie dźwięk z głośników oznajmił przerwę i jakiś pokaz. Westchnęłaś z ulgą. Na taflę wjechało kilka tancerek na figurówkach. Znowu nic ciekawego, wszystko to widziałaś w telewizji. Jednak po chwili coś przykuło twoją uwagę. Światła przygasły, a jeden z reflektorów został skierowany na postać wjeżdżającą na lód. Był to niski, jednak dobrze zbudowany mężczyna. Miał błękitną przylegająco do ciała koszulę i czarne spodnie. Wszystko oczywiscie błyszczało się w świetle. Zaczął jeździć z niesamowitą prędkością, raz po raz wyskakując w powietrze. Wykonywał salta i obroty z niezwykłą łatwością.
-Piękny.- wyszeptałaś.
-(Imię)? Co tak szeptasz?- spytała Hanji. Szybko odwróciłaś wzrok. Jednak kątem oka nadal spoglądałaś na chłopaka.
-Nic.- mruknęłaś.
-Aha. To Levi z naszej szkoły.- powiedziała brunetka, jakby było to coś normalnego. Spojrzałaś na nią zdziwiona.
-Levi?! Ackerman?!- krzyknęłaś. Trudno było nie znać kogoś, kto ma metr sześćdziesiąt, a więcej krzepy, niż zapaśnik.
-Owszem. Zdzieweczko, co nie? Mówił, że tafla jest odzwierciedleniem jego serca. Zimna i twarda jak skała. Tylko dlatego wybrał ten sport.- odpowiedziała okularnica z głupim uśmieszkiem.
-Sobie czegoś nie pomyśł, czterooka.- warknęłaś, spoglądając na czarnowłosego. Wydawał się taki spokojny i zrelaksowany. A jego ruchy, płynne i spokojne, wykonywane z gracją. Samo patrzenie sprawiało ci wielką przyjemność.
-Hanji, jak często on tu jest?- spytałaś.
-W zimę przychodzi od razu po szkole i aż do osiemnastej tu przesiaduje. Chcesz?- odparła podając ci popcorn.
-Nie, dzięki. I cały czas tak skacze?-
-No. To mu trzeba przyznać, jest niesamowity.- uśmiechnęła się brunetka. Zaraz jednak czar prysł i znowu weszli zawodnicy. Ty zaś westchnęłaś ciężko i padłaś na krzesło.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Nie wiedziałaś, co cię znowu podkusiło, ale postanowiłaś przyjść na lodowisko. Nie chciałaś jeździć, tylko popatrzeć na Levi'a. Trafiłaś akurat na chwilę, gdy ten wchodził na taflę. Podeszłaś do barierki i patrzyłaś jak zaczarowana. Wcześniej trudno ci było zobaczyć jego twarz, ale teraz dokładnie ją widziałaś. Miał przymrużone powieki i lekki uśmiech na twarzy. Dodatkowo od zimna pojawiły mu się na policzakch lekkie rumieńce. Zamknęłaś oczy, wyobrażając sobie, że jeździsz razem z nim. Obydwoje wirujecie na lodowisku, wpadacie w swoje objęcia i słyszycie wiwat tłumu. Otworzyłaś oczy i o mały włos nie krzyknęłaś. Levi leżał na środku lodowiska. Nie ruszał się ani odrobinę.
-Levi!- krzyknęłaś. Nie zareagował. Zbiegłaś z widowni i wpadłaś na lód. Zaraz uklękłaś koło chłopaka. Był nieprzytomny, a z pomiędzy włosów wypływała krew. Nie wiele myśląc zadzwoniłaś do szpitala.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Jak on się czuje?- spytałaś jedną z pielęgniarek, która przechodziła korytarzem.
-Niestety, nic nie wiem. Idź spytać doktora Jaegera, on go operwał.- od razu zrozumiała, o kogo pytałaś i wskazała ci drzwi na końcu korytarza. Podziękowałaś i pobiegłaś we wskazanym kierunku. Akurat wpadłaś na wysokiego mężczyznę w kitlu.
-(Nazwisko), tak?- spytał.
-Tak, to ja. Co z nim?- szepnęłaś. Mężczyna poprawił okulary i uśmiechnął się ciepło.
-Spokojnie, ma tylko rozbitą głowę. Jednak jego psychika pozostała zdrowa, wszystko pamięta. Możesz z nim porozmawiać.- powiedział i odszedł. Weszłaś do pokoju. Na łóżku przy ścianie leżał czarnowłosy. Był widocznie niezadowolony ze swojego wypadku.
-Jak sie czujesz?- spytałaś. Spojrzał na ciebie. Nie tylko serce miał jak lód, spojrzenie również było wyjątkwo chłodne.
-Jesteś (imię), tak?- spytał oschle, ale spokojnie.
-Tak. Więc, jak się...?- zaczęłaś.
-Po jaką cholerę tam przylazłaś?- przerwał ci. Teraz już wyczułaś wściekłość w jego głosie.
-Ratuję cię, a ty jeszcze mi tu humorki odstawiasz?!- warknęłaś. Okej, był wkurzający. Bardzo.
-Nie musiałbym się męczyć dłużej. Wykrwawiłbym się na tym pierdolonym lodzie.- odparł.
-Męczyć? Z czym?- spytałaś już opanowana.
-Tego ci czterooka nie powiedziała? Mam raka, tak jak moja matka. Umarła, gdy miałem pięć lat. Wychowywał mnie wujek. Łyżwy to jedyne, co mi pozostało. Chciałbym umrzeć na tafli, a nie przez jebaną chrobę.- szepnął. Nie wiedziałaś, co powiedzieć.
-Co zrobiłeś? Co zrobiłeś na tym lodzie?- spytałaś.
-Jechałem, wyskoczyłem w górę i tyle. Po prostu spadłem. Nie wiedziałem, że ktoś też tam był.- powiedział obojętnie.
-I myślisz, że tak wszystko załatwisz? Zamiast starać się pokonać chorobę, to ty chcesz, żeby twoja pasja cię zabiła? Kretyn. Idiota! Debil!- z każdym słowem twój głos się podnosił. Przy ostatnim wyrazie uderzyłaś go w policzek -Nie wiesz, że w ten sposób ranisz też innych?!- krzyknęłaś jeszcze raz sprzedając mu plaskacza. I jeszcze raz. I znowu.
-Wyjdź.- warknął zaciskając pięści. Odwróciłaś się, ale nie ruszyłaś się z miejsca.
-Widzę, co czujesz, będąc na łyżwach. Przemyśl to.- wtedy opuściłaś pomieszczenie. Przeszłaś połowę korytarza i usłyszałaś donośne ,,kurwa". Albo umrze, albo przeżyje. Wszystko już niedługo się rozwiąże.
~·~·~··~·~·~·~·~··~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Jeszcze raz przyszłaś na lodowisko, ale teraz z innego powodu. Chciałaś sama pojeździć. Ubrałaś łyżwy i już chciałaś wejść na taflę, gdy ujrzałaś postać na lodzie. Powoli się przemieszczała, jakby była zamyślona. Uśmiechnęłaś się, widząc powiewające czarne kosmyki. Weszłaś na lód i podjechałaś bliżej.
-Hej.- powiedziałaś. Levi kiwnął tylko głową i spojrzał na ciebie.
-Zgarb się, bo zaraz orła wywiniesz, szczeniaku.- powiedział spokojnie.
-Przemyślałeś to?- spytałaś cicho. Chłopak westchnął ciężko.
-Są jednak rzeczy, za które warto walczyć. Po śmierci już sobie nie pojeżdżę.- mruknął. Uśmiechnęłaś się szeroko. Teraz oboje będziecie walczyć. Aż wygra z chorobom i zyska wolność.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Stałaś nad niedużym grobem. Kto by pomyślał, że jednak tak to się skończy? Kucnęłaś i położyłaś bukiet róż. Zaraz obok klęknął Levi.
-Kuchel Ackerman. Ładnie.- przeczytałaś. Chłopak uśmiechnął się lekko i objął cię ramieniem. Wygrał. Był teraz wolny.
-Moja matka przegrała, bo nie miała osoby, która by ją wspierała.- powiedział. Cmoknęłaś go w policzek.
-A podobno masz serce z lodu. Idziemy pojeździć?- spytałaś. Czarnowłosy zaśmiał się.
-Ktoś dał mi trochę ciepła.- powiedział i poszliście w stronę lodowiska.








~·~·~·~·~·~·~··~·~·~
Przyznać się, kogo strolowałam na końcówce! (Jakby co,to nawet jakbym chciał, to nie umiałabym zabić Levi'a).
Co do samego pomysłu, to jakoś sam wpadł, jak poszłam z klasą na łyżwy. Resztę pisałam wciągając Vibovit, więc wyszło tak jakoś.... inaczej (chyba).
No, tyle na dziś. Dla Kasztanków, gdzieś z zakątków Polski, Ari. Narcia! ♥♥♥♥

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz