-Jesteś gotowa, [Imię]?- spytała Hanji, chowają się za czymś w rodzaju szklanej ściany. Byliście w lochach, a konkretnie w niewielkim laboratorium. Testowaliście kolejny eksperyment Hanji.
-Em... chyba tak.- odpowiedziałaś niepewnie, ostatni raz spoglądając na dzwiny hełm na twojej głowie i różnego rodzaju przyssawki, podłączone do twojego ciała.
-Pamiętaj, gdy już uda ci się trafić do przeszłości, postaraj się zbadać pochodzenie tytanów. A najlepiej zatrzymać ich. A, i staraj się nie zginąć. Powodzenia!- krzyknęła kobieta, włączając jakiś guzik na małym pilocie. Poczułaś dziwne wibracje, przechodzące przez całe twoje ciało. Aż nagle twoją głowę przeszył okropny ból, przez co krzyknęłaś i zamknęłaś oczy. Po kilku sekundach wszystko ustało. Uchyliłaś niepewnie powieki. Byłaś... w swoim pokoju. Na podłodze leżały twoje kapcie, a na stoliku nocnym niedawno rozpoczęta książka. Zamrugałaś zaskoczona. Czy to był sen? Wstałaś, założyłaś mundur oraz buty i wyszłaś z pokoju. Poszłaś na kuchnię, gdzie już powinna siedzieć Sasha, czekając na śniadanie. O dziwo, była tam, ale sprzątała. Gdy tylko cię zobaczyła, odłożyła miotłę i zasalutowała.
-Spo... Spocznij, żołnierzu. Co tu robisz?- spytałaś niepewnie.
-Sprzątam, pani pułkownik. Czystości nigdy za wiele.- odpowiedziała poważnie.
-A... Nie czekasz na śniadanie?- dodałaś. Skrzywiła się.
-Na śniadanie będzie czas później.- odparła. No nie. To było dziwne. Machnęłaś tylko ręką i wyszłaś z jadalni. Wtedy wpadłaś na niską blondynkę.
-O, Christa, dobrze, że cię widzę. Sasha chyba...- zaczęłaś, jednak przerwałaś, gdy poczułaś kopnięcie w piszczel.
-Sasha-srasza. Chuja mnie ona obchodzi. Gdzie śniadanie?- warknęła, wchodząc do stołówki. Rozmasowałaś obolałe miejsce. Co się z nimi stało? Sasha nie je i spełnia swoje obowiązki, a Christa jest wulgarna, jak... Od razu zerwałaś się do biegu. Wybiegłaś z zamku i trafiłaś na pole treningowe. Zazwyczaj o tej porze Levi tu trenował. Ale teraz spotykałaś tylko Hanji, co było nawet lepsze.
-Hanji, coś poszło nie tak. Ten twój eksperyment...- mówiłaś, ale przerwałaś, widząc jej minę.
-M-mój eksperyment? C-coś poszło nie tak? B-ba-bardzo cię p-przepraszam, [Imię]! N-nawet nie wiem, o czym mówisz... Przepraszam!- krzyknęła, zalewając się łzami. Przetarłaś oczy. Co się stało? Gdzie ty trafiłaś? Czemu wszystko jest normalne, prócz twoich przyjaciół z korpusu zwiadowczego? Czemu nikt nie jest sobą?
-Haaaaanjiiiii...!- głośny pisk przerwał twoje rozmyślenia, a po chwili na, wciąż płaczącą obok ciebie Hanji, wskoczyło małe ciałko, tuląc się do dziewczyny.
-Hanji, Hanji, Hanji! Chodźmy pojeździć na koniach!- krzyczał... Levi. Tym razem nie wytrzymałaś i wybuchłaś śmiechem, patrząc, jak mężczyzna tuli dziewczynę, piszcząc jej nad uchem jak małe dziecko.
-Hm? [Imię]? A ty ze mną pojeździsz na konikach?- spytał, patrząc na ciebie wyjątkowo dużymi, jak na niego, oczami. Pokręciłaś głową.
-Wybacz, Levi, nie mam czasu. Widziałeś może Erwina?- spytałaś. Mężczyzna zamyślił się, patrząc w niebo i kładąc palec wskazujący na ustach.
-Chyba jest w swoim biurze.- odparł uroczo. Uśmiechnęłaś się do niego.
-Dziękuję.- powiedziałaś i nie mogąc się powstrzymać, potarmosiłaś go po głowie, na co się zaśmiał. Pobiegłaś do gabinetu dowódcy. Po drodze spotkałaś jeszcze rozgadaną wersję Mike oraz grzeczną, dziewczęcą Ymir. Weszłaś do pokoju, wcześniej pukając. Erwin spojrzał na ciebie, podnosząc wzrok znad dokumentów.
-O, [Imię]. Cześć! Co jest?- powiedział, uśmiechając się do ciebie troszkę zbyt promiennie. Kiwnęłaś mu głową.
-Erwin, nie rozumiem, co się dzieje. Jeszcze kilkanaście minut temu byliśmy w lochach. Ja, ty, Hanji i ten jej przydupas. Mieliśmy pozbyć się tytanów, a nagle wszystko...- zaczęłaś.
-Właśnie! Tytani! Te małe gnojki robią coraz więcej szkód! I podobno ktoś odkrył nowy typ. Chodź zobacz!- przerwał ci i machnął ręką, żebyś podeszła. Posłusznie zrobiłaś to. Pokazał ci jakiś szkic, przedstawiający najzwyklejszego tytana, tylko...
-Chyba ktoś pomylił skalę. Tu jest piętnaście centymetrów.- zauważyłaś i wskazałaś podpis na kartce. Erwin popatrzył na ciebie, marszcząc brwi.
-No... A co ty tam chciałaś, kilometry? Przecież tytany są malutkie. Ah, gdyby były duże, byłyby o wiele prostsze do zniszczenia...- mruknął, obejmując cię w pasie. Popatrzyłaś na niego zaskoczona, ale nic nie powiedziałaś. Tłumaczył ci coś dalej o tytanach, ale nie mogłaś się skupić. Czemu wszystko jest tutaj inaczej? Czemu nawet te cholerstwa, z którymi zmagacie się od tylu lat, są malutkie?! Twoje przemyślenia zniknęły od razu, gdy dłoń Erwina zjechała niebezpieczne nisko i zacisnęła się na twoim pośladku. Odskoczyłaś od niego jak poparzona. Świetnie. Twój dowódca jest teraz zboczeńcem. Super.
-Jasne, jasne, przemyślę to. Cześć!- krzyknełaś i wybiegłaś z gabinetu. Uderzyłaś się w twarz. Nic. Wciąż jesteś na korytarzu. Więc to nie sen. Naprawdę wszystko jest na odwrót. Gdyby tylko udało ci się znaleźć kogoś, kto byłby ci w stanie pomóc...
-Pani [Nazwisko]? Coś się stało? Nie wygląda pani najlepiej...- usłyszałaś obok. Spojrzałaś w tamtą stronę i zobaczyłaś... Jean'a. Przyglądał się tobie zmartwiony. Z tego co pamiętałaś, nie lubił cię. I to bardzo. W sumie z wzajemnością. Chociaż... teraz nic nie jest takie, jak być powinno.
-Nieważne. To trochę zagmatwane i... i tak mi nie uwierzysz.- odpowiedziałaś.
-Jak chce się pani wygadać, to zapraszam do mnie. Napijemy się kawy, zjemy coś i porozmawiamy sobie spokojnie.- powiedział, uśmiechając się i wypychajac lewe biodro lekko w bok. Zamrugałaś zaskoczona.
-J-jasne. Dzięki, Jean...- mruknęłaś. Chłopak uśmiechnął się jeszcze raz i odszedł w swoją stronę. Chciałaś zrobić to samo, ale znowu coś usłyszałaś.
-Psst...! Tutaj! Pst! Pst!- rozejrzałaś się, mimo to niczego nie widziałaś. Dopiero gdy poczułaś szarpnięcie za nogawkę spodni, twój wzrok skierował się na podłogę. Na malutką wersję tytana, przypominającego małpę.
-Schyl się. Mogę ci pomóc, ale musisz mnie ukryć.- powiedział. Niewiele myśląc, szybko kucnęłaś, wzięłaś go na ręce i, kryjące pod kurtką, pobiegłaś do swojego pokoju. Postawiłaś tytana na biurku.
-Naprawdę mi pomożesz?!- krzyknęłaś. Pokiwał głową i wyciągnął w twoją stronę długą rękę. Ścisnęłaś delikatnie jego dłoń.
-Jestem Zake. A ty, [Imię], jesteś zagrożeniem dla tego świata. I swojego własnego. Musisz tam wrócić. Inaczej wszystko zacznie się jeszcze bardziej psuć. Nie wiem, co kombinowaliście, ale to się źle skończyło.- wyjaśnił.
-Ale jak mam wrócić do ,,swojego świata"?- spytałaś wystraszona. Czyli naprawdę trafiłaś do innego wymiaru.
-Idź spać. Trafiłaś tu podczas snu. Proste.- odparł, wzruszająca ramionami. Jakby się nad tym zastanowić, to miał rację.
-Będę coś pamiętać?- spytałaś.
-Raczej nie. Nasze światy nie powinny na siebie wpływać. Trafisz tam ze świadomością, że wasz eksperyment się nie udał.- odparł. Pokiwałaś głową.
-Jasne. Dzięki, Zake.- odparłaś. Uśmiechnął się, a przynajmniej tak zinterpretowałaś zabawny gymas na jego twarzy.
-Nie ma za co. Obyśmy się nie spotkali w innym świecie.- powiedział, ściskając ostatni raz twoją dłoń. Odwróciłaś się i podeszłaś do łóżka.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Otworzyłaś oczy. Znów byłaś w lochach. Nad tobą stali Hanji i Erwin, patrząc na ciebie z troską w oczach.
-[Imię]! Jednak żyjesz! I co?! Udało się?!- krzyknęła dziewczyna. Rozmasowałaś obolałą głowę.
-Nieee... Nie. Nic nie pamiętam. Mam pustkę w głowie...- odparłaś niepewnie.
-Leżałaś nieprzytomna ponad pół godziny.- powiedział Erwin. Kiwnęłaś tylko głową. Co się stało...?~·~·~·~·~·~·~·~
No. Podoba mi się XDDzięki, @wisnioweciacho za szybką pomoc i dobry pomysł <3
Nie wiem, czy w najbliższym czasie nie będzie mniej shot'ów. Albo w ogóle mogą przestać się pojawiać przez jakiś czas. Brzmi tajemniczo, nie? Wybaczcie, ale to naprawdę niezależny ode mnie. Bądźmy dobrej myśli :D
No. Chyba tyle. Przepraszam za błędy i papa, Kasztanki! ♡♡♡♡
CZYTASZ
[SnK] One-shots
Fiksi PenggemarCześć! W tym opowiadaniu będziesz mógł znaleźć różne one-shoty z Shingeki no Kyojin. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu. Zapraszam do czytania! :)