Krytyka (Mike x Levi)

1.5K 72 33
                                    

Yaoi. Dziwny ship (i tak lubię, hehe). Ale nie czytaj, jak nie trawisz tych tematów. Poza tym, miłej lekturki :3
~·~·~·~·~·~·~




















Związek z osobą tej samej płci był, jest i zawsze będzie czymś niezrozumiałym dla społeczeństwa. Dowiedziałem się o tym w dosyć bolesny sposób, co zaraz postaram się wam wytłumaczyć. Ale zacznijmy od początku. Jestem Levi. Levi Ackerman. Tak, ten najsilniejszy bla, bla, bla... Każdy mnie zna. Uchodzę za surowego, przystojnego i, niestety, niskiego pedanta bez serca. No, chociaż kobiety i tak do mnie wzdychają. Jednak jest coś, co wie o mnie tylko jedna osoba. Jest to ogromna tajemnica i gdyby ktoś z zewnątrz się dowiedział, nie miałbym zbyt miłego życia. Już przechodzę do sedna, spokojnie! Jestem w związku. Z mężczyzną. Starszym ode mnie. Drugim najsilniejszym żołnierzem, pułkownikiem oddziału zwiadowców, prawą ręką dowódcy. Tak, jest to Mike Zacharius. Wysoki blondyn, z niezłym zarostem i dziwnym nosem, wyczuwającym tytanów z odległości kilku kilometrów! Tak bardzo kochany przez kobiety, jednocześnie tak bardzo ignorowany przez większość ludzi. Czy ktokolwiek pomyślałby, że tacy, jak my, zamiast szukać sobie żon, będą razem spędzać upojne noce? Pewnie nie... Jak na złość światu, właśnie leżałem na prawym boku, przodem do drzwi, w jego pokoju. On, tuż za mną i, o zgrozo, wciąż we mnie, tuląc mnie w pasie. Czułem, jak na moje policzki padają ciepłe promienie porannego słońca, które, żeby mnie wkurzyć, świeciło prosto na mnie.
-Mike, ostatni raz mówię. Jeśli zaraz nie wyjmiesz mi tego czegoś z dupy...- zacząłem poddenerwowanym tonem.
-Jesteś uroczo mały.- szepnął, ignorując moje słowa. Czułem, że rumienię się, jednak starałem się nie zwracać na to uwagi.
-Uderzę cię, nie żartuję.- dodałem, już z trochę mniejszym przekonaniem.
-Masz takie drobne ciało...- powiedział cicho, gładząc mnie po udzie.
-Liczę do trzech! Raz...!- krzyknąłem, ale usłyszałem pukanie do drzwi.
-Pułkowniku! Śniadanie będzie za pięć minut!- zawołał ktoś i od razu poszedł, nawet nie czekając na odpowiedź. To chyba przemówiło do niego bardziej, niż moje błagania. Wysunął się ze mnie, usiadł na skraju łóżka i ubrał się w leżący obok mundur. Sam skorzystałem z okazji i wybiegłem do łazienki. Wziąłem dwuminutowy prysznic i wróciłem do pokoju. Mike już nie było. Ubrałem się i poszedłem na stołówkę. Po drodze minąłem kilku kadetów. Jak im tam było... taki koniomordy, gość pełen pieprzyków* i mały gówniarz, Eren.
-Łe...! Nie mów mi, to nie może być prawda!- jęknął Yeager.
-Naprawdę. Bertholdt przez caaaałe noce tuli się do Reinera. Czyli będzie deszczowa pogoda w najbliższym czasie.- mruknął smutno... Marco! O! Teraz pamiętam!
-Chyba jemu nie o to chodziło. Jak można... nawet przez sen... przytulić innego faceta? Obrzydliwe! Nawet za bycie królem bym tego nie zrobił, mam swoją godność.- powiedział koński ryj.
-Ugh. Niechętnie się z tobą zgadzam. To musiało być okropne. Ciekawe, co na to Reiner...- powiedział Eren. Dalej już wolałem nie słuchać. Odszedłem od nich szybkim krokiem i wpadłem do stołówki. Rzucając tylko krótkie ,,dobry" podszedłem do stołu i usiadłem koło Smith'a.
-Cześć Levi. Jak nogi?- spytał, przegryzając bochenek chleba.
-Co? Normalnie, a jak ma być?- odparłem, dosyć zaskoczony tym pytaniem.
-A no bo zauważyłem, że jakoś tak dziwnie chodzisz...- odparł niepewnie i podrapał się po karku. Ugh... a myślałem, że świetnie ukrywam mój dyskomfort w dolnych partiach ciała...
-Zmęczony jestem. I tyle.- odparłem.
-O, właśnie! Gdzie spędziłeś noc? Byłem u ciebie kilka razy w nocy, ale cię nie zastałem...- dodał, uśmiechając się głupio.
-Widocznie przychodziłeś o złej porze. Byłem parę razy na spacerze. Jakieś jeszcze pytanie, panie generale?- mruknąłem, specjalnie akcentując ostatnie dwa słowa. Pokręcił głową i wrócił do jedzenia.
-Słyszałeś, że Nile porzucił Marie?- mruknął. Zaskoczony uniosłem brew.
-Tą Marie? Tą, w której oboje się kochaliście?- spytałem dla pewności. Kiwnął głową.
-Podobno zdradził ją. Mało tego, bo zrobił to z którymś ze swoich żołnierzy. I to z mężczyzną.- odparł. Mało się nie zadławiłem ziemniakiem. Tego się nie spodziewałem.
-Współczuję. Szkoda jej i dzieciaków...- powiedziałem, nie będąc pewnym, jak zareagować.
-No. Że też Nile przespał się z facetem... Dziwne, nie? Chyba prędzej bym się porzygał, będąc na jego miejscu...- mruknął.
-Ludzka rzecz. Może miał chcicę.- odparłem i wstałem. Jak na kilka minut, to już za wiele. Nie mam zamiaru tego dłużej słuchać. Złapałem jakąś bułkę i wyszedłem ze stołówki. Postanowiłem przejść się po dworzu. Skąd w ludziach ta nienawiść? Okej, sam nie byłem lepszy, póki nie przespałem się z Mike! Ale... o co chodzi? Po co wtrącać się w sprawy innych ludzi? Czy mnie obchodzi, czy Ymir wreszcie przelizała się z małą blondyną? Czy Hanji zaliczyła swojego asystenta? Czy Petra robi sobie dobrze myśląc o mnie?! Co kogo to obchodzi?! Więc po co ludzie ciągle się obgadują? I jednocześnie krytykują. Bez sensu...
-Wszystko dobrze?- usłyszałem za plecami. Odwróciłem się.
-Jasne.- odparłem, widząc Mike, który patrzył się na mnie ze zmartwieniem w oczach. Podszedł bliżej mnie, rozglądając się na boki. Jestem niemal pewny, że zaczął też węszyć. Akurat tego nigdy nie zrozumiem. Gdy upewnił się, że nikogo nie ma blisko nas, przytulił mnie, lekko się przy tym pochylając.
-Puść...- mruknąłem. Nie miałem nawet ochoty na takie... coś. Nie chcę ukrywać tego, że go kocham, ani robić wszystkiego w ukryciu. Czuję się... jak kiedyś. Jak dziecko z podziemi, którego same narodziny były nielegalne! Jakbym ciągle robił coś złego...
-Nie.- odparł Mike, jeszcze mocniej mnie przytulając. Tupnąłem i zacząłem się szarpać.
-Puszcza...! Co ty robisz?!- krzyknąłem, gdy kucnął i zarzucił mnie sobie na ramię. Poklepał mnie po tyłku i zaczął wracać w stronę zamku.
-O nie! Zawracaj! Albo mnie odstaw! Mike!- krzyczałem, nie przestając się szarpać.
-Czy wyglądam, jakbym miał taki zamiar? Hej, Nanaba.- odparł, przy okazji witając się z blondynką.
-Cześć. Dzień dobry, kapitanie.- rzuciła, nie zwracając nawet większej uwagi na całą sytuację.
-Mike...!- krzyknąłem, ale już wtedy doniósł mnie do mojej sypialni. Rzucił mnie na łóżko i zamknął za sobą drzwi. Zdjął swoją kurtkę, podchodząc do łóżka.
-Dziś będziesz krzyczał moje imię. Aż wszyscy się dowiedzą, że jesteś mój.- powiedział, całując mnie.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Erwi...- zaczęła Hanji, nie mogąc wytrzymać roznoszących się po całym zamku... ciekawych, jednoznacznych jęków, na które zwiadowcy byli skazani już drugą godzinę.
-Hanji. Wiem. Wiem o tym.- powiedział, czerwony aż po uszy, Erwin.
-Powinniśmy coś z tym zrobić?- spytała niepewnie brunetka. On tylko pokręcił głową.
-To nie będzie miało sensu. Jak Mike upatrzy sobie ofiarę, w tym przypadku Levi'a, to już nie odpuści. Ani jemu, ani nam.- jeknął, chowając twarz w dłoniach...

















*tak, dla mnie Marco wciąż żyje 😎

~·~·~·~·~·~·~·~
Nareszcie! Coś jest! Jest... dziwne i średnie, według mnie. Ale wreszcie jest! 🤣

I jest to specjalnie dla pewnej osoby, która poprosiła o to. Tak w ramach prezentu 😇

I, no. Tęskniłam za wami, Kasztanki! 😙😙😙😙

Jednak, na szczęście, nie mam żadnych dodatkowych informacji XD
Przepraszam za błędy i papa, Kasztanki! ♡♡♡♡

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz