Blind (Levi x reader)

4.8K 264 61
                                    

Ogólnie to shot jest zwyczajny, ale, dla zboczonych Kasztanków, jest mały dodatek po ostatnim tajm skipie (czyli tych falko-kropkach ~·~·~). Taki tam prezencik na umilenie weekendu. Miłej lekturki :3
~·~·~·~·~·~·~·~
























Wiele z nas narzeka na swój los. Jednej osobie nie pasuje jego sytuacja materialna, innemu przeszkadza miejsce, gdzie mieszka. Wielu dorastających nastolatków uważa też, że wszyscy, szczególnie rodzice, są męczący, wiecznie mają do nich pretensje. Nie mam zamiaru rozwodzić się nad tym, jakie to złe i niezgodne z religią. Przecież to normalne! Jednak czasami warto jest docenić to, co posiadamy. I ty już dobrze się o tym przekonałaś. Zaczęło się dosyć niewinnie. Byłaś w drugiej klasie liceum. Oceny utrzymywały ci się na dosyć dobrym poziomie. Ty byłaś zadowolona, rodzicom to również wystraczało. Jednak nie wszystko było takie idealne. Życie na rzecz szkoły.
-Musisz popracować w wolontariacie, jeśli chcesz poprawić swoje zachowanie.- powiedział twój wychowawca, podczas jednej z rozmów. Nie zastanawiałaś się długo. Wystarczyło wypracować dwadzieścia godzin, aby poprawić swoją szkolną sytuację. Aktualnie byłaś na takim etapie, że dużo bardziej zależało ci na nauce, niż na czymś innym. Poszłaś do odpowiedniego nauczyciela, z którym miałaś porozmawiać na temat wolontariatu. Byłaś pewna, że zaoferuje ci rozdawanie zimą naklejek czerwonych serduszek. Niestety, nie było to takie proste. Nauczyciel przekazał ci pewien formularz. Były na nim do napisania swoje dane, imię, nazwisko, numer telefonu, oraz wybrać rodzaj wolontariatu. Wybrałaś trzeci od góry, nawet ich nie czytając. Oddałaś nauczycielowi kartkę. Powiedział tylko, że wkrótce się odezwie. Nastąpiło to wcześniej, niż się spodziewałaś, ponieważ już w piątek nauczyciel przekazał ci, co masz robić. Kazał ci przyjść do szpitala, a konkretnie do Levi'a Ackerman'a, i spędzać z nim trochę czasu. W recepcji spytałaś o tę osobę. Pulchna, uśmiechnięta kobieta kazała ci iść do pokoju 118. Na samym początku pomyślałaś, że będzie to jakiś staruszek, lubujący się w rozwiązywaniu krzyżówek. Nic bardziej mylnego. Zapukałaś do drzwi. Zza nich wydobył się chrypliwy głos.
-Wejść.- mruknął jakiś chłopak. Od razu wiedziałaś, że ten głos nie mógł należeć do miłego starszego pana. Weszłaś do pomieszczenia. Było tam tylko jedno łóźko, przy oknie. Siedział na nim blady chłopak. Jego oczy były skryte pod bandażem. Skierował głowę w twoją stronę, jakby chciał na ciebie spojrzeć.
-Kim jesteś?- spytał. Podeszłaś bliżej.
-Hej. Jestem [Imię]. A ty to pewnie Levi, tak?- spytałaś jak najmilszym tonem. Chłopak kiwnął głową.
-Czyli tylko ty się zgodziłaś?- mruknął, bawiąc się kostką rubika. No właśnie, nie układał jej. Po prostu co jakiś czas przekręcał jedną ze ścian. Głównie przerzucał przedmiot z ręki do ręki.
-Na co?- spytałaś zdezorientowana. Uniósł głowę.
-Na poświęcenie czasu ślepej śrocie.- mruknął. Wtedy jeszcze nie rozumiałaś tych słów. Chłopak był bardzo zamknięty w sobie. Na początku prawie nie chciał z tobą rozmawiać. Odpowiadał krótkimi słowami, takimi jak ,,tak" lub ,,nie". Rzadko wypowiadał się na jakiś temat. Jednak z czasem, gdy przychodziłaś do niego z własnej woli, zaczynał się bardziej przed tobą otwierać. Po jakiś dwóch tygodniach udało ci się z niego wyciągnąć przyczynę ślepoty i osierocenia. Jego matka zginęła dwa miesiące temu w wypadku,a on wtedy stracił wzrok. Lekarze próbowali go jakoś ratować, lecz nic z tego nie wyszło. Musiał czekać na zdjęcie niektórych szwów. Dowiedziałaś się również, że kostka rubika nie jest przypadkowa. Bardzo lubił ją układać. Mało tego, wygrywał wiele zawodów! Aktualnie mógł tylko się nią bawić. Bez wzroku, bez kolorów, nic nie był w stanie ułożyć. Widziałaś jego smutek, gdy jego twarz kierowała się na ten zwykły kawałek plastiku. Dlatego postanowiłaś coś z tym zrobić. Specjalnie dziś, ponieważ chłopak miał mieć zdjęty bandaż. Zapukałaś trzy razy i weszłaś do pokoju. To było coś w rodzaju sygnału, że to ty, a nie ktoś inny.
-Cześć, [Imię].- powiedział Levi, uśmiechając się delikatnie.
-Hej! Mam coś dla ciebie.- powiedziałaś. Chłopak wyglądał na zaskoczonego.
-Dla mnie?- spytał.
-Mhm!- kiwnęłaś głową i złapałaś go za rękę. Wystawił do przodu dłoń, a ty położyłaś na niej...
-Kostka?- mruknął chłopak, marszcząc brwi.
-Dotknij dokładniej.- odparłaś. Chłopak zaczął delikatnie przesuwać palcami po zabawce.
-Ma wzorki...- mruknął.
-Tak. Zrobiłam je gorącym klejem. Kropeczki to ściany czerwone, paski zielone i tak dalej.- wytłumaczyłaś. Chłopak rozpromienił się.
-Dziękuję...- powiedział, starając się dotykiem zapamiętać kostkę. Wiedziałaś, że trochę praktyki mu wystarczy i, być może, wróci do dawnej formy. Chłopak wydawał się być naprawdę szczęśliwy z tego drobnego prezentu. Raczej domyślił się, jak dużo czasu spędziłaś na zabawie z klejem, aby nie połączył się w jedną wielką plamę, pokrywającą przedmiot. Czarnowłosy odłożył kostkę na pułkę i położył dłoń na twoim udzie. Zaskoczyło cię to, szczególnie, że zrobił to z taką pewnością, nie przypadkowo. Jego dłoń sunęła w górę, zachaczając o twoją talię, klatkę piersiową i ramiona, aż w końcu zatrzymała się na policzku. Zarumieniłaś się delikatnie, na co chłopak uniósł brew.
-Czuję ciepło.- powiedział z rozbawieniem. Pochylił się, zbliżając swoją twarz do twojej. Zamknęłaś oczy, czekając na to, co nadejdzie. Ale w tym momencie usłyszałaś chrząknięcie. Odsunęłaś się od chłopaka. W drzwiach stał lekarz z pielęgniarką.
-Levi, zapraszam do gabinetu.- powiedział, wychodząc. Kobieta westchnęła i podeszła do chłopaka. Złapała go za rękę i wyprowadziła w sali, rzucając tylko, że za chwilę wróci. Można było powiedzieć, że naciągnęła prawdę. Czekałaś ponad godzinę, bawiąc się zwykłą kostką Levi'a. Pomieszałaś ją i miałaś wyjątkowy problem z ułożeniem. Wtedy drzwi pokoju otworzyły się i wszedł Levi wraz z pielęgniarką. Nie miał już bandaża, lecz jego oczy były zamknięte. Wokół nich znajdowały się drobne, ledwie widoczne blizny, które można było pomylić z żyłami. Chłopak usiadł na łóżku, a pielęgniarka wyszła z pokoju. Złapałaś chłopaka za rękę.
-Levi...- zaczęłaś. Chłopak spojrzał na ciebie zaskoczony.
-Nie poszłaś sobie?- spytał. Jednak nie byłaś w stanie nic odpowiedzieć. Jego oczy... były piękne. Niby zwykłe, granatowe, ale było w nich coś niesamowitego, czego nie byłaś w stanie opisać. Położyłaś dłoń na ramieniu chłopaka, pochyliłaś się i pocałowałaś go krótko. Chłopak dotknął swoich ust zaskoczony, po czym zmarszczył wąskie brwi.
-Ja to chciałem zrobić, głupia!- powiedział, niby oburzony. Zaśmiałaś się cicho na ten komentarz.
-Kocham cię.- powiedział.
-Ja ciebie też.-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
[Tu zaczyna się niespodzianka]
Levi objął cię w pasie, nie przerywając waszych, pełnych namiętności, pocałunków. Byliście razem już dwa lata. Mieszkaliście razem. A jakiś czas temu postanowiliście zrobić kolejny krok w waszym związku. Powoli rozpinałaś jego koszulę. Czułaś, jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada w szybkim tempie. Rosnąca z każdą minutą wypukłość w spodniach również dawała o sobie znać. Oderwaliście się od siebie, sąpiąc cicho, i zaczeliście rozbierać się wzajemnie. Levi już na tyle przywzyczaił się do utraty wzroku, że nie stanowiło to dla niego większego problemu. Gdy już byliście nadzy, potarłaś delikatnie jego stojącego członka. Zamruczał cicho, przymykając oczy. Sięgnęłaś do szafki nocnej i wyjęłaś z niej opakowanie prezerwatyw. Rozpakowałaś jedną i pomogłaś chłopakowi ją założyć.
-Nie podoba mi się to.- mruknął. Westchnęłaś cicho i pocałowałaś go krótko.
-To konieczne.- powiedziałaś. Złapałaś go za rękę i pośliniłaś jego palce. Od razu zrozumiał, o co ci chodzi. Przytuliłaś się do niego, pozwalając mu samemu kontynuować. Drażnił jednym palcem twoje wejście, chcąc cię przyzwyczaić do nowego uczucia. Mruczałaś cicho, poruszając co jakiś czas biodrami. Gdy wystarczająco się rozluźniłaś, chłopak pozwolił sobie na wsunięcie w ciebie dwóch palcy. Wzdrygnęłaś się, jednak nie z bólu.
-Robiłeś to?- zdziwiłaś się.
-Nie, to mój pierwszy raz.- odparł. Sapałaś cicho, czując, jak jego sprawne palce poruszają się w tobie. Gdy uznał, że byłaś gotowa, wyjął je.
-Jak chcesz to zrobić?- spytałaś. Chłopak zamyślił się kilka sekund, po czym położył cię na plecach.
-Tak będzie dla ciebie najwygodniej.- powiedział, siadają między twoimi nogami. Nakierowal swojego członka na twoją dziurkę i jednym płynnym ruchem wszedł w ciebie. Pisnęłaś cicho i przytuliłaś go mocno.
-Boli?- spytał.
-Nie... daj mi chwilę.- poprosiłaś. Chłopak kiwnął głową. Całował cię delikatnie po szyi i masował twoje uda. Po chwili przyzwyczaiłaś się do jego członka w sobie.
-Już możesz.- szepnęłaś. Zaczął się powoli poruszać. Sapałaś cicho, czując przyjemną, wypełniającą cię od środka, rozkosz. Chłopak stopniował przyspieszał, mrucząc cicho.
-Szybciej.- prosiłaś, czując, że niedługo osiągniesz orgazm. Chłopak od razu spełnił twoją prośbę. Jęczałaś głośniej z każdym pchnięciem, aż doszłaś, krzycząc jego imię. Chłopak poruszał się jeszcze chwilę, po czym osiągnął szczyt, jęcząc cicho. Wyszedł z ciebie i zdjął prezerwatywę, wyrzucając ją od razu do kosza. Przytuliłaś go.
-Mówiłam, że cię kocham?- spytałaś.
-W tym shot'cie już dwa razy. Ja ciebie też.-
































~·~·~·~·~·~·~·~
Shot na prośbę jednego z Kasztanków. Mam nadzieję, że ci się podoba ^.^

I teraz przyznać się, kto był zboczuchem i przeczytał dodatek! Już do spowiedzi! XD

W sumie nie mam nic więcej do powiedzienia. Przepraszam za błędy i papa, Kasztanki! ♥♥♥♥

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz