Życie w długoterminowym związku (Levi x Hanji)

4.9K 99 16
                                    

Nie muszę, jako kolejna osoba, stwierdzać, że dorosłe życie jest do dupy, grzecznie mówiąc. Ciężka praca, przy której szkoła wydawała się być pięknym okresem, daje nieźle w kość. A tak konkretnie to szef, który zazwyczaj jest grubym chamem, żrącym pączki z dziurką w swoim ogromnym gabinecie. Kolejną wadą jest malutkie mieszkanie, bo na większe nie pozwala wypłata. Człowiek męczy się w małej klitce, na którą składa się łazienka, mała sypialnia dzielona z dziewczyną oraz salon połączony z aneksem kuchennym. Bo po co komu kuchnia? Lepiej niech smród przypalonego kurczaka roznosi się po całym domu! Ah, no i już wspomniana, kochana wypłata. Przychodzi wraz z początkiem miesiąca, a w połowie nagle znika. Co z tego, że płacisz tylko za rachunki i zupki chińskie? Ona zawsze się skończy wcześniej, niż powinna. No i najważniejsze. Plusy i minusy w jednym, czyli mieszkanie z dziewczyną, nadpobudliwą studentką psychologii.
-Hanji... Dasz mi pracować?- spytałem, siląc się na spokojny ton, który nie zdradzi mojego wkurwienia. Siedziałem przy biurku, na którym leżał mój laptop i niewielki tablet graficzny. Miałem wymyśleć kilka wstępnych szkiców loga jakiejś małej firmy, która i tak zbankrutuje za pół roku. Wszystko byłoby dobrze, gdyby brązowowłosa wariatka nie siedziała mi na kolanach, ubrana tylko w majtki i moją koszulkę, i nie bawiła się w rysowanie serduszek i badziewnych napisów.
-Nie. O! Gwiazdki!- pisnęła, zmieniając narzędzie w programie i dalej sobie rysując. Westchnąłem ciężko, odrzucając głowę do tyłu. Odsunąłem się na krześle od biurka, tym samym zabierając Hanji dostęp do tabletu.
-Ej! Wracaj tam!- mrukęła, nadymając policzki.
-Nie. Oddawaj pióro.- odparłem, wyciągając dłoń w jej stronę. Podnosiła rękę z narzędziem do góry.
-Weź sobie, kurduplu.- powiedziała, pokazując mi język. Rozsunąłem nogi, a ona od razu spadła na podłogę. Wyjąłem pióro z jej ręki.
-Dziękuję.- powiedziałem. Naburmuszyła się, posyłając mi wściekłe spojrzenie, próbując się również nie roześmiać. Wstałem i podsunąłem krzesło do biurka, omijając brunetkę szerokim łukiem.
-Kiedy obiad?- spytałem, wracając do pracy. Kątem oka spojrzałem, czy Hanji nie patrzy na laptopa i zapisałem jej bazgroły. Nawet nie wiem, czemu. Taki już mam nawyk, że nawet jak mi narysuje jakieś koślawe serduszko, to je zapisuję.
-Kurna, zapomniałam!- krzyknęła dziewczyna, wybiegając z pokoju. Na wszelki wypadek pobiegłem za nią. Na szczęście, jedzenie jeszcze się nie przypaliło.
-Uff... No to będzie za trzy minuty. Nakryjesz do stołu?- spytała, zaglądając do piekarnika przez szybkę. Kiwnąłem głową i wyjąłem z szafki dwa talerze i tyle samo widelców. Położyłem je na małym stoliku przy kanapie i usiadłem na swoim miejscu, równo naprzeciwko niedużego telewizora.
-Nie poparz się.- powiedziałem, widząc, jak Hanji wyjmuje z piekarnika szklane naczynie z zapiekanką.
-A czy kiedykolwiek to zrobiłam?- prychnęła, kładąc naczynie na silikonowej podstawce obok talerzy.
-Wczoraj, jak zalewałaś herbatę. Tyle?- odparłem spokojnie, nakładając jej jedzenie. Kiwnęła głową.
-No jeden raz mi się zdarzyło. Chyba nie będziesz mi tego wypo...- zaczęła.
-Przedwczoraj przy smażeniu jajek, we wtorek dotknęłaś gorącej patelni, a w poniedziałek...- mówiłem, bawiąc się widelcem.
-Dobra, skończ się cofać w czasie, rozumiem aluzję. Dzisiaj przeżyję bez kontaktu z niczym gorącym.- powiedziała dumnie, zaczynając jeść. Wzruszyłem ramionami i też skupiłem się na zapiekance.
-Kułwa!- krzyknęła nagle, machając ręką przed twarzą. Wstałem i podszedłem do blatu po wodę, po czym rzuciłem jej butelkę. Od razu się napiła.
-Język?- spytałem, chociaż brzmiało to jak stwierdzenie. Pokiwała głową.
-A miałaś się dzisiaj nie poparzyć.- powiedziałem, wracając na miejsce. Wziąłem do ręki jej widelec, nałożyłem na niego trochę zapiekanki i podmuchałem delikatnie.
-No już. Otwórz usta.- powiedziałem, podsuwając jej jedzenie pod nos. Uśmiechnęła się i grzecznie zjadła.
-Takie trudne?- spytałem, unosząc brew.
-Nie. Ale fajniej jest, gdy mnie karmisz. Jedzenie samemu jest nudne.- odparła, znowu otwierając usta.
-Nie myśl, że będzie tak cały czas. Masz rączki, więc sama sobie radź.- odparłem, wracając do swojej porcji, która już zdążyła wystygnąć.
-Też ci tak powiem, jak będziesz się do mnie dobierał w nocy.- odparła. Przewróciłem oczami i pokazałem jej środkowy palec. Zjedliśmy w przyjemnej ciszy. No nie licząc stukania widelców o talerze i cichego mlaskania, ale to byłem w stanie przetrwać. Wstałem i zaniosłem naczynia, zarówno moje, jak i Hanji, do zlewu. Pozmywałem i odłożyłem je na suszarkę. Gdy wycierałem ręce, brunetka stanęła przede mną, kiwając się dziwnie do przodu i do tyłu.
-Czego?- spytałem, widząc, że czegoś chce i raczej nie odpuści.
-Smakowało?- odparła.
-No, było dobre.- mruknąłem. No nie przyznam się, że świetnie gotuje, bo by wpadła w samozachwyt.
-Więc może jakaś nagroda?- spytała, układając usta w dziubek i zamykając oczy. Skrzywiłem się i pocałowałem ją szybko.
-Dziękuję za jedzenie.- mruknąłem i wróciłem do pokoju. Założyłem słuchawki, włączyłem muzykę i wróciłem do pracy.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Avengers.-
-X-Men.-
-Nie, Avengers.-
-Nie, nie, nie, X-Men.- odparłem kolejny raz, zabierając Hanji myszkę od laptopa i zmieniając film.
-No ale to jest słabe! Chcę obejrzeć Avengers'y!- pisknęła, machając nogami w powietrzu.
-Oglądaliśmy ostatnio!- odparłem.
-To było dwa miesiące temu! Ostatnio oglądaliśmy to, co ty chciałeś!- krzyknęła naburmuszona, nadymając policzki.
-Akurat Shrek'a obydwoje chcieliśmy.- zauważyłem, pstrykając palcami. Już unisoła rękę i otworzyła usta, żeby walnąć jakiś argument, ale chyba zdała sobie sprawę, że go nie ma.
-Ugh, no dobra, tutaj masz rację. Więc zgadzam się, możemy obejrzeć Avengers'y.- westchnęła ciężko.
-Zdajesz sobie sprawę, że nikt normalny się na to nie nabierze? X-Men i koniec kropka.- powiedziałem, włączając film i kładąc się wygodniej na rozłożonej kanapie. Położyłem sobie miskę z popcorn'em na brzuchu i objąłem Hanji ramieniem.
-A co z twoją dietą?- spytała, pokazując mi język.
- Nie potrzebuję jej, w przeciwieństwie do ciebie. Myślisz, że nie widziałem, jak przerabiasz spodnie, żeby się w nie zmieścić?- zaśmiałem się. Prychnęła i wepchnęła sobie garść prażonej kukurydzy do ust.
-Kochanego ciała nigdy za wiele!- odparła dumnie, tuląc mnie mocno.
-Jasne, ależ oczywiście. Film się zaczyna, oglądaj.-







































~·~·~·~·~·~·~·~
Jakiś czas temu na kwejku znalazłam kilka rysunków Yehudy Devira. Stąd też tytuł shot'a i nawiązanie do jednej z jego prac :D

No. To chyba tyle. Przepraszam za błędy i papa, Kasztanki! ♡♡♡♡

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz