Nadeszła chwila spowiedzi! Dziewczęta, przyznajcie, ilu macie bishów? Mężów? Jak zwał, tak zwał! Wielu, prawda? A gdyby tak któryś z nich pojawił się w prawdziwym świecie? Cała pewność siebie jedzie na wakacje, prawda? No właśnie. Tak właśnie się czuję, oglądając nawet zwykłe codzienne wiadomości.
-Tytan i Kapral znowu uratowali nasze miasto!- powiedział prezenter, a na ekranie pojawiło się nagranie z ostatniej walki z gangiem przestępców. Piętnastometrowy człowiek z kurduplem w masce na ramieniu łapał ich i rzucał gdzieś daleko. Jak byłam mała, uwiebiałam komiksy o super bohaterach. Batman, Superman, Iron Man. Wszyscy byli naprawdę fajni, jednak moim idolem był Hulk. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że istnieje coś takiego, jak ,,bish". Po paru latach, gdy poszłam do liceum, w naszym mieście zaczęli pojawiać się złoczyńcy w maskach i kolorowych kostiumach. Wtedy też przybył on, Tytan. Nigdy nie widziałam jego ludzkiej wersji, ale i tak go... kochałam. Troszkę głupio mi o tym mówić.
-Hej! Wróciłem!- zawołał Eren, wchodząc do domu.
-Cześć!- krzyknęłam, nie odrywając wzroku od telewiozra. Chłopak wszedł do salonu, spoglądając na mnie.
-Znowu to?- mruknął znudzony, patrząc na audycję z walki bohaterów.
-No co? Świetni są!- powiedziałam, patrząc na niego kątem oka. Westchnął ciężko i poszedł do kuchni.
-A, właśnie! Levi wpadnie na kolację!- zawołał nagle.
-Znowu on?- jęknęłam. Nie lubiłam tego kurdupla, a Eren za to go ubóstwiał i szanował. Ja rozumiem, że jest jego starszym kolegą z pracy, no ale bez przesady. Raz go nawet pobił!
-No co? Świetny jest!- krzyknął brunet, przedrzeźniając mój głos. Warknęłam pod nosem. Wstałam i poszłam do niego.
-Jest coś do jedzenia?- spytał, grzebiąc w lodówce.
-Kotlety od twojej mamy.- odparłam.
-Ej, no! Naszej! Jesteśmy rodzeństwem!- od razu zwrócił mi uwagę, wyjmując plastikowe pudełko z mięsem.
-Jestem przecież adoptowana.- odparłam. Mruknął coś pod nosem. Wzięłam z szafki jakieś chrupki i butelkę coli.
-Jakby co, będę u sie...- zaczęłam, ale przerwał mi dzownek do drzwi. Eren popatrzył na mnie proszącymi oczkami.
-Chociaż się przywitai.- poprosił. Westchnęłam i poszłam z nim na korytarz. Otworzył drzwi i do domu wszedł niski czarnowłosy mężczyzna.
-Hej!- powiedział wesoło brunet.
-Cześć.- mruknął Levi, patrząc na mnie niezadowolony.
-Siema. To ja już idę.- powiedziałam, idąc po schodach do mojego pokoju.
-Miało jej nie być...- szepnął Levi. Eren zaśmiał się zakłopotany.
-Często nam się coś komplikuje.-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Szłam ulicą, próbując jak najszybciej przedostać się przez zatłoczone ulice. Musiałam jeszcze kupić parę rzeczy i zdąrzyć na autobus. Znając moje szczęście, spóźnię się pół minuty i wydam trzy dychy na taksówkę. Nagle coś huknęło, a ziemia się zatrząsła. Na środku skrzyżowania pojawiła się ogromna blondwłosa kobieta! Miała pewnie z piętnaście metrów!
-Tytanie! Kapralu! Poddajcie się!- powiedziała. Mieszkańcy zaczęli krzyczeć przerażeni i uciekać, przez co w ciągu kilku sekund zrobił się jeszcze większy tłok. Dziewczyna rozejrzała się.
-Nie chcecie? Dobrze, w takim razie wezmę zakładnika.- powiedziała i jednym szybkim ruchem złapała mnie. A nie mówiłam, że jestem szczęściarą? Uderzałam pięściami w jej rękę, ale nic to nie dawało. A z drugiej strony, co niby miałam tym zdziałać? Puściłaby mnie i spadłabym z wysokości czwartego piętra! Zrobiło się jeszcze większe zamieszanie. Nagle niedaleko nas uderzył piorun i pojawił się Tytan! Ryknął coś niezrozumiałego.
-Zostaw ją!- krzyknął kurdupel na jego ramieniu. Skądś znam ten, niezadowolony ze wszystkiego, co żyje, ton głosu.
-Najpierw się poddajcie! Przejmę władzę nad tym miastem!- odparła blondyna.
-Nigdy!- krzyknął mężczyzna. Tytan pobiegł w naszą stronę. Kobieta, zbyt skupiona na nim, nie zauważyła, jak Kapral odcina jej dłoń i uwalnia mnie. Teraz zauważyłam, że jego maska przedstawiała dwa skrzydła. Widziałam je! Na plecaku...
-Levi?!- wrzasnęłam szczerze zaskoczona. Skoczył na jakiś budynek i odstawił mnie na dachu.
-Jeszcze głośniej krzycz. Wpakowałaś się w niezłe kłopoty.- mruknął, wskazując na blondynę, która wyminęła Erena i biegła w naszą stronę.
-Annie cię nie lubi. My się nią zajmiemy, a ty zmykaj.- dodał, zaczepiając liny o kolejny budynek. I skoczył. Zaatakował kobietę, ale w każdym miejscu powstawał jakiś dziwny kryształ, przez który nie mógł się przebić. Annie była coraz bliżej. Jej ręka już sięgała po mnie, gdy na budynek zawaliło się ogromne ciało, a ktoś złapał mnie w ramiona i uniósł daleko. Popatrzyłam zdziwiona.
-Eren...- wyszeptałam. Byłam pewna, że to Levi, przez te dziwne liny, na których ,,latał". A tu się okazuje, że... no właśnie! Osoba, którą kocham, żyła tuż przy mnie! Od prawie osiemnastu lat! Wtuliłam się w niego i dałam się zabrać do jakiejś ciemnej ulicy. Odstawił mnie na ziemię.
-Tu cię nie znajdzie.- szepnął. Patrzyłam na niego, nadal będąc w wielkim szoku. Pogłaskał mnie po policzku i pocałował czule, jednak krótko.
-Wrócę do domu trochę później.- szepnął i skoczył w powietrze. Za chwilę znowu uderzył piorun, zmieniając Erena z Tytana. Usiadłam na ziemi, czekając, aż będzie po wszystkim.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Nic a nic z tego nie rozumiem.- powiedziałam, wzdychając ciężko. Eren i Levi tłumaczyli mi, jak stali się tym, kim są.
-Jeszcze raz, tylko krócej. Erena walnął piorun, a ja znalazłem w piwnicy sprzęt do manerwów przestrzennych i te mundury oraz maskę. A wtedy pojawiła się jakaś podróba Jokera i stąd wzięli się Tytan i Kapral. Koniec!- krzyknął czarnowłosy, widocznie na skraju wytrzymania. Jęknęłam, przecierając skronie palcami.
-Dobra, już rozumiem. Ale nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić.- powiedziałam. Levi spojrzał na zegarek.
-Dobra, ja spadam. Ty się z nią męcz. Narka!- zawołał Levi i wybiegł z naszego domu. Popatrzyłam na Erena.
-No... ten... zawsze lubiłaś Hulk'a, prawda?- powiedział, drapiąc się nerwowo po karku.
-I tak wolałam ciebie...- szepnęłam, czując, jak delikatnie się czerwienię. Chłopak usiadł obok mnie z szerokim uśmiechem.
-Wiesz, Mikasa... tam wtedy, podczas walki z Annie, nie zdąrzyłem ci powiedziwć, że... kocham cię.- szepnął zawstydzony, wyłamując palce. Delikatnie objęłam jego dłoń swoją.
-Ja ciebie też...- szepnęłam, spuszczając głowę. Chwycił lekko mój podbródek, żebym na niego spojrzała. Pocałował mnie. Kolejny raz. Lecz tym razem, bardziej namiętnie i dłużej. Polizał delikatnie moje wargi, jakby prosząc, abym je uchyliła. Zrobiłam to. Jego język wtargnął do moich ust, badając je. Gdy oderwaliśmy się od siebie, przytuliłam go mocno. Objął mnie silnymi ramionami.
-Pokazać ci jeszcze jednego tytana?- spytał. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Jest jeszcze jakiś?- spytałam. Poruszył brwami kilka razy.
-Owszem, tytan kolosalny.- złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. Popychnął mnie na łóżku i zawisł nade mną z zadziornym uśmieszkiem. Niestety, wygląd tego tytana pozostanie tajemnicą między nami...~·~·~·~·~·~·~·~
Za trzecim podejściem i kolejną zmianą fabuły wreszcie udało mi się napisać tego shota!Tym razem inspirowałam się anime ,,Tiger & Bunny". Zajebiste :3
A wiecie, że skończyły się wakacje? I trzeba do szkoły? Macie tu tak zwaną ,,mordkę szczęścia", dzięki której tak szybko się nie załamiecie!
(⌒▽⌒)
A! Najważniejsze! Pytałam, czy do końca sierpnia wbijceie 30 tysięcy wyświetleń. Nie zawiodłam się na was ^.^ kochani jesteście!
Dobra, koniec tych ogłoszeń parafialnych. Papatki, Kasztanki ❤❤❤❤❤
CZYTASZ
[SnK] One-shots
FanfictionCześć! W tym opowiadaniu będziesz mógł znaleźć różne one-shoty z Shingeki no Kyojin. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu. Zapraszam do czytania! :)