Nie wierzę, że to robię...
UWAGA! Shounen ai/yaoi-nie lubisz, nie czytaj!
~·~·~·~·~·~·~To była tylko chwila. Kilka sekund, które zaważyło o moim losie. Tętent kopyt, dym po flarach, las. Nic nie wskazywało na jakiekolwiek niepowodzenie. Galopowałem, prowadząc wszystkich żołnierzy. Poranne promienie słońca, przebijające się przez korony drzew, przyjemnie ogrzewały moją twarz.
-Erwin!- usłyszałem wrzask, a przede mnie wyskoczył piętnastometrowy tytan. Wyszczerzył zęby w okropnym uśmiechu. Wiedziałem, że już nic nie zdąrzę zrobić. Na początku wielkie szczęki zacisnęły się, rozrywając skórę i mięśnie. Trysnęła krew, a kości łamały się pod ciężarem zębów. Ślina okropnej bestii spływała jej z pyska, ukazując zadowolenie ze zdobyczy. Usłyszałem wrzask, który rozchodził się kilometrami. Jednak, nie należał on do mnie. W głowie miałem tylko jedną myśl. Levi.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Chyba minie jeszcze trochę czasu, zanim wrócisz do służby.- zagadałem, siadając na niewielkim stołku przy łóżku.
-Ciekawe, dzięki komu.- warknął Levi, odkładając na bok książkę, którą przed chwilą czytał. Dałem mu ją na urodziny. Po ilości przeczytanych stron łatwo wywnioskowałem, że ją polubił. Jednak, z powodu nie zbyt dobrych umiejętności czytania, często zatrzymuje się w jednym miejscu, próbując rozszyfrować znaczenia danego słowa. Oczwyiście, nie poprosi o pomoc. Oto cały Levi, wychowany w ubogich podziemiach.
-Sam się wtedy rzuciłeś z pomocą.- szepnąłem, drapiąc się po karku. Nie chciałem, żeby pomyślał, że coś mu wypominam. Jednak wtedy, byłem na niego wściekły, a jednocześnie przerażony.
-Do wesela się zagoi.- mruknął mężczyzna, zrzucając z siebie koc. Klęknąłem przy łóżku i delikatnie pogłaskałem protezę prawej łydki. Trzeba przyznać, że Hanji się postarała. Dobrała kilkanaście materiałów, aby sztuczna noga jak najbardziej przypominała prawdziwą. Dodatkwo połączyła ją z kośćmi, dzięki czemu nawet nieźle się poruszała. Pogłaskałem delikatnie kolano. Oczywiście, nie obyło się bez małej kary. Levi kopnął mnie zdrową nogą w policzek.
-Jeszcze się zakochasz, stary zboczeńcu.- warknął. Załorzył spodnie oraz buty i wstał z łóżka. Zachwiał się, prawie upadając na podłogę. Na szczęście złapałem go w ostatniej chwili. Chłopak wylądował na moim torsie. Od razu zaczął się szarpać i nerowowo tupać.
-Puszczaj! Dam sobie radę.- warczał, klepiąc mnie po ramionach. Jedną ręką przytrzymałem go w pasie, a drugą chwyciłem kulę, opartą o szafkę. Od razu mi ją wyrwał i, podpierając się, poszedł w stronę drzwi.
-Aż tak jesteś na mnie wściekły?- spytałem smutno. Mimo, że Levi naprawdę jest czasami chamski i niekulturalny, to znamy się od dawna i przyzwyczaiłem się do niego. Głupio by mi było, gdyby nagle się obraził.
-Cały czas mnie wkurzasz. Od razu zrobiłeś na mnie złe wrażenie, wpieprzając mi łeb do kałuży w podziemiach.- mruknął. Zaśmiałam się gorzko. Rzeczywiście, wydałem wtedy taki rozkaz Mike. Ale, czy na niego jest inny sposób? Sam stosował to samo na Erenie!
-Heh, wybacz.- mruknąłem, podchodząc bliżej. Otworzyłem mu drzwi i pokłoniłem się lekko.
-Spadaj.- warknął. Jednak widziałem, jak nieznacznie uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Levi!- pisnęłaHanji, przeciągając wszystkie samogłoski imienia czarnowłosego. Ten niechętnie podniósł na nią wzrok. Podbiegła do nas z uśmiechem od ucha do ucha. Minęło już kilka tygodni i dziś miała sprawdzić, czy Levi jest w stanie wrócić do służby.
-Czego?- warknął chłopak.
-Pokaż, jak chodzisz.- odparła brunetka, poprawiając okulary. Czarnowłosy westchnął ciężko i zaczął kręcić kółeczka między manekinami na polu treningowym. Widocznie był przyzwyczajony już do nowej kończyny.
-Zadowolona?- mruknął. Chyba był dzisiaj wyjątkowo nie w humorze. Ciekawe, co tym razem wyprowadziło go z równowagi.
-Zaatakuj manekina.- poprosiła dziewczyna.
-A nie mogę ciebie?- spytał, podchodząc bliżej.
-Możesz mnie. Zabawmy się w "zabierz miecz".- zgłosiłem się. Wziąłem do ręki kawałek kory, która ułamała się z rosnącej obok sosny. Czarnowłosy westchnął, zrobił obrót i kopnął mnie. Na szczęście zablokwałem cios. Wtedy wybił się z nogi, na której się podpierał, czyli tej z protezą, i poskoczył, kopiąc mnie w twarz. Uwolnioną nogę podparł na moim ramieniu i odskoczył. Zadał mi cios w brzuch i wyrwał drewno.
-Ćwiczyłeś.- mruknąłem niezadowolony. A mówiłem mu, żeby odpoczywał.
-No.- odparł znudzony, podrzucając sobie korę w lewej ręce. Podszedłem bliżej.
-Jeszcze raz.- warknąłem, podcinając go. Zaskoczony upadł, ale szybko się podniósł. Uderzyłem go w ramię i kopnąłem w bok. Obróciłem się, uderzając go w protezę. Syknął, wywracając się na ziemię. Złapałem go za ramię i podniosłem tak, żeby nie mógł dotknąć stopami podłoża.
-Erwi...- zaczęła Hanji, podchodząc do nas.
-Dokończymy to później, muszę z nim pogadać.- przerwałem jej i poszedłem do mojej sypialni, nadal trzymając Levi w ręku. Będąc na miejscu, rzuciłem go na łóżko i zawisłem nad nim.
-Dlaczego nie dbasz o swoje ciało?! Aż tak ci nie zależy na samym sobie?!- krzyknąłem. Tak, wiem, błahy powód. Ale on nigdy o siebie nie dba. Gdy walczył z tytanem kobiecym, nadszarpał mięsień. Oczywiście, zamiast odpocząć, trenował, przez co go zerwał całkwicie. Do dzisaj ma wielką bliznę po operacji.
-Przesadzasz! Zejdź ze mnie, idioto!- warknął, kopiąc mnie w brzuch. Położyłem się na nim, tak, żeby nie mógł się ruszyć. Uderzał mnie po plecach i ramionach, przklinając głośno.
-Dlaczego nie zrobisz tego dla tych, którym na tobie zależy? To aż tak trudne? Gdyby Isabel i Farlan żyli, też byś się tak zachowywał?- szepnąłem. Przestał się wiercić. Trafiłem w czuły punkt.
-Ale nie żyją.- warknął. Delitaknie objąłem go ramionami.
-A ja tak.- powiedziałem, wzmacniając uścisk. Chłopak chwilę chyba starał się zrozumieć całą sytuację. Siedział cicho, nie ruszając się. Skorzystałem z okazji i podciągnałem nogawkę jego spodni. Schyliłem się, aby złorzyć delikatny pocałunek ne imitacji kostki. Zdjąłem but Levi'a, przyglądając się protezie w całej okazałości. Była tak delikatna i chłodna, jak u porcelanowej lalki. Na jej powierzchni widniały namalowane blizny i drobne pieprzyki, jak na prawdziwej. Chociaż z wyglądu naprawdę można było ją pomylić z prawdziwą, to zawiasy przy stopie i kolanie uniemożliwiały to. Całowałem ją od czubków palców, przez piszczel, aż do kolana. Zdziwiło mnie, że Levi mi na to wszystko pozwalał, bez słowa sprzeciwu. Spojrzałem na niego. Na policzkach widniał lekki róż, a wierzchem dłoni zakrywał usta. Wzrok skierował gdzieś na bok.
-Spójrz na mnie.- szepnąłem. Niechętnie zwrócił spojrzenie swoich kobaltowych tęczówek na moją twarz. Zabawna była jego walka z samym sobą, gdy chciał uciec wzrokiem.
-Zostaw...- mruknął. Pogłaskałem wnętrze łydki. Wiem, że tego nie czuł. Jednak potrafił sobie wyobrazić mój dotyk, to było pewne.
-Zaczniesz myśleć nie tylko o sobie? O osobach, którym na tobie zależy?- zapytałem. Pokiwał głową, przytakując. Uśmiechnąłem się, poprawiając jego nogawkę i zakładając but. Usiadłem bliżej, kładąc głowę na jego ramieniu. Nadal wydawał się zagubiony w całej tej sytuacji. Chciałem go zapytać, czy wszystko w porządku, jednak nagle zerwał się i wybiegł z pokoju. Patrzyłem osłupiały na otwarte drzwi. Chciałem wstać i pobiec za nim, ale zaraz wrócił z książką, tą samą, którą mu dałem. Położył się na brzuchu, obok mnie.
-Erwin, nie rozumiem jednej rzeczy. Od trzech tygodni.- powiedział. To wyjaśnia jego zły humor, zatrzymał się na jednym zdaniu.
-Czego takiego?- spytałem, zaglądając między kartki.
-Co to znaczy ,,czuć to, co Romeo, gdy spotkał Julię"?- wskazał mi zdanie i uniósł zaciekawione oczy na mnie. Jakby mu to wytłumaczyć...
-To.- powiedziałem, całując go. Potarłem delikatnie jego policzek. Nawet nie stawiał oporu. Wręcz przeciwnie. Podniósł się i usiadł na moich kolanach, zarzucają mi ręce na szyję. Tego się nie spodziewałem. Jednak nie będę narzekać. Objąłem go w pasie, przyciągając bliżej siebie i pogłębiając pocałunek.
-Nie zapędzaj się.- przerwał nagle, robiąc łapczywy wdech. Uśmiechnąłem się niewinnie, przyciągając go do siebie, a jednocześnie kładąc się na plecach.
-Kocham cię.- powiedziałem nagle. Słowa same wyszły mi z ust, bez przemyślenia!
-Tak, zauważyłem. Ale i tak mnie wkurzasz.- odparł, chowając zarumienioną twarz w zagłębieniu mojej szyi.~·~·~·~·~·~·~
Shot był na prośbę (czyt. rozkaz, na który nic nie poradziłam) @HeartOfWarrior. Masz Kotecku i się ciesz! ❤Pomysł mi się skojarzył, widząc w necie zdjęcie Erwina bez ręki. No i jakoś tak wyszło XD
I, uwaga, najważniejsze! Wróciłam (brawo, Szerlok)! Boże, dwa tygodnie przerwy, ile można! Kto się za mną stęsknił?! Bo ja za wami bardzo, Kasztanki :3
I podczas mojej nieobecności nabiliście 20 tysięcy wyświtleń. A jeszcze niedawno pisałam Speszjale na 10! XD KOCHAM WAS! ❤❤❤❤❤W tajemnicy powiem, że dzisiaj będzie jeszcze jeden shot. Zdradzę, będzie Rivetra. Pilnujcie Wattpada! A teraz papapapa! ❤❤❤❤❤
CZYTASZ
[SnK] One-shots
FanfictionCześć! W tym opowiadaniu będziesz mógł znaleźć różne one-shoty z Shingeki no Kyojin. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu. Zapraszam do czytania! :)