Przyjaciel... chyba (Erwin x reader)

6.8K 213 51
                                    

Uwaga! Lemon! Sceny erotyczne i tak dalej! R18!
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~



















Czasem zdarza się tak, że znasz kogoś, ta osoba zna ciebie, przyjaźnicie się, spędzacie razem czas, a nagle coś się psuje i wszystko znika. Siedziałaś właśnie przed salą, czekając na wykład. Podszedł do ciebie Jean, twój chłopak. Na twarzy miał jakiś dziwny spokój. U niego to coś nowego!
-Hej, [Imię]...- mruknął pod nosem.
-Cześć, kochanie! Stało się coś?- spytałaś, dając mu całusa w policzek. Zrobił krok w tył i popatrzył na ciebie poważnie.
-Pamiętasz ten nasz wyjazd, który planowaliśmy na wakacje? Ten nad morze.- mówił.
-Chyba nadal go planujemy, Jean. Odrzucili nam rezerwację?- spytałaś. Bardzo chciałaś, żebyście spędzili ten czas razem. Ostatnio zaczęliście się od siebie oddalać.
-No, właśnie go nie planujemy. Wiesz, wiele się zmieniło...-
-W jeden miesiąc?- spytałaś, zakładając ręce na piersiach. Czułaś coraz większą złość. Wiedziałaś, o co mu chodzi i aktualnie robił jakiś dziwny popis, który tylko pogarszał sprawę.
-Owszem, pozmieniało się. Ale nie zrozum tego źle. Mamy dwa różne charaktery, nie dogadujemy się...- mówił.
-Jakoś półtora roku temu byłam taka sama. Wiesz, co wtedy było? Nasza pierwsza randka. Ale kontynuuj.- niech zna łaskę pana. Do czasu.
-No, ale nadal nie rozumiesz! Wiesz, zacząłem częściej rozmawiać z Mikasą i...- to jedno imię zniszczyło całą twoją cierpliowść! Miałaś dość tej rozmowy i kłamstwa, jakie próbował ci wcisnąć! Już nie raz, podczas waszej wymiany zdań, temat schodził na czarnowłosą.
-Rozumiem, Kirschtein. Przecież to normalne, że nasze więzi zanikają. Idź sobie do Mikasy, nie kręuj się.- powiedziałaś spokojnym głosem, jednak przesiąkniętym jadem. Już miałaś go zacząć wyzywać w myślach...
-Cieszę się, że rozumiesz! Pamiętaj, że nadal cię lubię!- dodał wesoło i gdzieś pobiegł.
-Co za debil! To był sarkazm! Po prostu... jebany kutas!- wrzeszczałaś w myślach. Odechciało ci się słuchania wykładów. Wyszłaś z uczelni i wyjęłaś z torby telefon. Wystukałaś numer, przyłożyłaś komórkę do ucha i usłyszałaś sygnał oczekiwania. Błagałaś, aby chociaż on cię teraz nie olewał.
-Cześć, [Imię]! Ty nie masz przypadkiem teraz wykładów?- spytał męski głos po drugiej stronie.
-Hej, Erwin. Tak, mam, ale jakoś... Możemy się spotkać?!- wypaliłaś z pytaniem.
-Czyli coś się stało. Gdzie jesteś?- jego głos od razu spoważniał.
-Pod ucze...- nie dokończyłaś zdania.
-Będę za trzy minuty.- przerwał ci blondyn i rozłączył się. Słyszałaś jeszcze brzęk kluczy i jakiś szelest. Pewnie wybiegał z mieszkania. Westchnęłaś, chowając telefon do torby.
Poznałaś Erwina jakieś dwa lata temu. Zawsze był wesoły i opiekuńczy, nigdy się nie wściekał. Był takim, bardzo dobrym przyjacielem.
Potarłaś zmarźnięte ramiona. Było chłodno, a ty miałaś tylko czarne spodnie i [fajny kolorek] T-shirt. Minęły dokładnie trzy minuty, a przed nos zajechał ci zielony notocykl z namalowanymi skrzydłami, granatowym po lewej i białym po prawej (kiedyś sobie taki sprawię!). Kierowca zdjął kask, zszedł z pojazdu i pacnął cię w głowę.
-Powaliło cię? Głupia, może i jest wiosna, ale, żeby tak się rozbierać!- skarcił cię, uśmiechając się. Zdjął kurtkę i kazał ci ją założyć.
-Ale ty zaraz zmarźniesz!- powiedziałaś, odpychając ubranie.
-Trudno. Ty masz teraz zaliczenia, więc nie możesz się rozchorować.- odparł, jeszcze raz wpychając ci kurtkę w ręcę. Mruknęłam coś pod nosem i włożyłaś ubranie.
-Dzięki.- powiedziałaś cicho. Mężczyzna podał ci kask i po chwili jechałaś z nim do jego mieszkania. Przytuliłaś się do niego, żeby cię aż tak nie owiało.
Po kilku minutach byliście na miejscu.
-Gdzie reszta?- spytałaś, gdy weszłaś do mieszkania. Było tu zbyt cicho.
-Mike wyjechał do rodziny, Levi do znajomych, a Hanji siedzi w pracy.- odparł mężczyzna. Kiwnęłaś głową. Przyzwyczaiłaś się, że zawsze, gdy tu przychodzisz, ktoś cię obwąchuje, ktoś inny krzyczy na cały blok, a inna osoba gania ją z miotłą. Minusy wspólnego mieszkania. A może plusy...
-Herbaty, kawy?!- zawołał Erwin z kuchni.
-To, co zwykle!- krzyknęłaś i poszłaś do niewielkiego salonu. Usiadłaś na miękiej białej kanapie, wpatrując się w wyłączony telewizor. Zaraz przyszedł Erwin z dwoma kubkami w ręku. Podał ci jeden z namalowanym Gudetamą (*.*). W środku była gorąca czekolada z bitą śmietaną i posypana wiórkami czekoladowymi. Na raz wypiłaś połowę zawartości naczynia. Blondyn zaśmiał się, pociągając łyk swojej zielonej herbaty.
-Więc? Co się stało?- spytał po chwili. Odłożyłaś kubek na stolik kawowy.
-Jean ze mną zerwał.- powiedziałaś smutno. Dopiero teraz z twoich oczów wypłynął potok łez.
Akurat w momencie, gdy miałaś wiele egzaminów, próbowałaś szybko wyrobić sobie paszport na wyjazd i szykowałaś się na imprezę urodzinową Armina, on ci powiedział coś takiego. Jakby chciał cię jeszcze dobić i pogrążyć. Albo po prostu był tak głupi, że nie domyślił się, jak bardzo zawalił sprawę, mówią ci to w takiej chwili! Erwin objął cię ramieniem, a ty ufnie wtuliłaś się w jego tors.
-Spokojnie. On nie jest warty pękniętej prezerwatywy, a co dopiero twoich łez.- szepnął mężczyzna. Zaśmiałaś się przez łzy.
-Dlaczego nie mogę sobie znaleźć takiego faceta, jak ty?- mruknęłaś. Blondyn prztylił cię mocniej.
-Możesz.- powiedział. Podniosłaś głowę, patrząc na niego zdziowiona. On nic nie odpowiedział, tylko cię pocałował. Zupełnie inaczej, niż Jean. Jego pocałunki były brutalne, bez żadnych starań. Natomiast Erwin wkładał w to wiele uczucia. Robił to delikatnie i spokojnie, jakby nie istaniało coś takiego, jak czas. Zszedł pocałunkami na twoją szyję. Poddałaś się mu. Bliskość blondyna była niesamowita. Czułaś się bezpieczna. Wiedziałaś, że nie robił tego z przymusu. Sam tego chciał. Poczułaś jego dłonie pod twoją bluzką, na brzuchu, a zaraz na piersiach. Ściskał je delikatnie przez stanik, nie przestając obsypywać twojej szyi pocałunkami.
-Erwin...- szepnęłaś. Mężczyzna puścił cię i cofnął się trochę.
-Przepraszam, to było głupie i egoistyczne z mojej strony. Nie powinienem...- zaczął, przepraszającym tonem.
-Nie powinieneś przerywać. Błagam, kontynuuj.- poprosiłaś, kładąc mu dłonie na klatce piersiowej. Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Wbił się w twoje usta. Całował z jeszcze większym uczuciem, niż wcześniej. Zdjął z ciebie bluzkę, przechodząc pocałunkami na biust. Zaczęłaś sciągać jego koszulę, specjalnie zostawiając bolo z zielonym kamieniem (kurna, ile ja się naszukałam tej nazwy!). Erwin w tym czasie rozpiął twój stanik i zaczął ssać sutki. Jęknęłaś głośo, czując, jak zatacza językiem kółeczka na twoich piersiach. Dłońmi zszedł niżej, zdejmując twoje spodnie i bieliznę. Sapałaś i jęczałaś pod nim, nie mogąc się opanować. Był to twój pierwszy raz, gdy byłaś tak bardzo podniecona. Jeśli zaraz Erwin nie przejdzie do rzeczy, z pewnością dojdziesz.
-Erwin, proszę...- nic więcej nie mogłaś wydusić. Jednak mężczyzna trafnie zrozumiał to krótkie błaganie. Zdjął pozostałe części garderoby, siedząc przed tobą nago. Mimowolnie spojrzałaś na jego penisa, będącego już w pełnej erekcji. No, Bozia nie była dla niego skąpa. Pochylił się nad tobą i zaczął całować cię po udach. W między czasie wsadził w ciebie dwa palce. Pisnęłaś cicho z zaskoczenia.
-Chyba nawet nie muszę cię przygotowywać.- mruknął mężczyzna, wyjmując palce.
-Erwin! Kondom.- powiedziałaś, w przebłysku rozumu. Kiwnął głową i sięgnął do kieszeni spodni, wyjmując prezerwatywę. Odpakował ją i założył na swojego członka. Czyżby był przygotowany na taką okazję?
-Odwróć się.- powiedział, a ty posłusznie obróciłaś się na brzuch. Złapał cię za biodra i wszedł w ciebie. Jęknęłaś, wyginając plecy w łuk. Blondyn zaczął się powoli poruszać, całując cię po karku, a dłońmi masując twoje biodra. Oczywiście, dojście nie zajęło ci wiele czasu, ale stałaś, żeby mężczyzna też mógł szczytować. Stało się to chwilę po twoim orgaźmie. Erwin wykonał jeszcze kilka pchnięć i wyszedł z ciebie. Zdjął prezerwatywę i wyszedł ją wyrzucić. Zaraz wrócił i przytulił się do ciebie.
-Kocham cię, [Imię].- szepnął, całując cię w policzek. Wtuliłaś się w niego.
-Ja ciebie też.-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-[Imię]! Erwin! Wchodźcie!- zawołał wesoło Armin, otwierając drzwi mieszkania. Wraz z blondynem złożyłaś mu życzenia i dałaś prezent. Ty książkę, a Erwin alkohol. I tak pewnie Armin tego nie wypije, no ale może kiedyś...
-[Imię]! Hej! Możemy pogadać?- zawołał Jean. Kiwnęłaś niechętnie głową. Poszliście do mniej zaludnionej części domu, czyli kuchni.
-Więc?- spytałaś. Jean podrapał się po karku.
-Wtedy z tym zerwaniem, to był żart! Wiesz, chciałem cię rozweselić przed egzami...- przerwał, gdy czyjaś ręka uderzyła w ścianę przed jego twarzą. Popatrzył przerażony na Erwina.
-To miał być jakiś pierodlony żart? Żart?! Czy ty sobie, kurwa, zdajesz sprawę, jak ona przez ciebie płakała?! Nie zasługujesz na kogoś takiego!- krzyknął. Uniósł pięść, chcąc go uderzyć, ale położyłaś mu dłoń na ramieniu. Uśmiechnęłaś się i sama sprzedałaś chłopakowi cios z łokcia w twarz. Erwin zaśmiał się, złapał cię za rękę i poszliście do salonu, świętować urodziny Armina.

























~·~·~·~·~·~·~·~·~
Wow! Ale miło mi się pracowało przy tym rozdziale! Naszła mnie nagła wena po pewnym wydarzeniu w szkole (spoko, chłopak ani dziewczyna ze mną nie zerwał, bo nawet nie mam XD ale jestem chętna ^.^) i zamiast uczyć się na fizykę, to pisałam! I tak nie poprawiłam oceny...

No i ostatni rozdział nie zbyt mi się spodobał i czułam, że nim was zawiodłam. No, to uznałam, że napiszę coś ciekawszego! A skoro była prośba o lemona z Erwinem to... well...

UWAGA! W DNIACH 13-17 CZERWCA MOŻLIWE, ŻE NIE BĘDZIE MNIE NA WATTPADZIE!

I tyle! Chyba skończyły mi się informacje XD
Papa, Kasztanki!

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz