Zachód słońca (Levi x reader)

10.5K 409 84
                                    

Rozdział specjalnie na prośbę jednego z moich Kasztanków (ona się już domyśli). Levi się zgodził, więc łap! (Jak się nie spodoba, to nie bij, plis ╥﹏╥)
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·

Szłaś przez dziedziniec w zamku Zwiadowców. Annie jest nadal w krysztale, a Levi chciał, żebyś dołączyła do jego oddziału. No w końcu został tylko on i Eren. Dostrzegłaś kaprala głaszczącego swojego rumaka (bez skojarzeń) przy stajni. Nadal nie nosił munduru. Nie widadomo, jak długo jeszcze nie będzie mógł walczyć. Gdy na ciebie spojrzał od razu zasalutowałaś.
-Spocznij, (imię). Po co tu przyszłaś?- spytał cicho. Nie był to jego normalny głos. W tym dało się wyczuć ból i smutek.
-Ja... chciałam zobaczyć zachód słońca...- zaczęłaś speszona. Wydawało ci się, że żołnierzowi nie wypada takie dziecięce zachowanie.
-Rozumiem. W lesie jest mała polana, tam zawsze bardzo dobrze widać.- powiedział odprowadzając zwierzę do boksu (nie jestem pewna tej nazwy, sorki, nie znam się na tym).
-Skąd kapral wie?- spytałaś zdziwoina patrząc na swoje buty.
-Po pierwsze, jak się z kimś rozmawia, to trzeba mu patrzyć w oczy.- złapał cię za podbródek zmuszając do spojrzenia na swoją twarz. Jego oczy. Tak bardzo cię ciekawił. Ich barwa nie jest normalna. Nie były czarne, jak ci się zawsze wydawało. Były granatowe z małymi błękitnymi odbłyskami.
-A po drugie, sam często tam chodzę. Zaprowadzę cię, jeśli chcesz.- dokończył Levi. Nie odpowiedziałaś, nadal nie mogłaś oderwać wzroku od jego tęczówek. Kapral zaśmiał się cicho i dał ci pstryczka w nos.
-Szkoda, że nie wszyscy tak bardzo stosują się do poleceń, jak ty. Idziemy?- dodał.
Zarumieniłaś się słysząc tę uwagę. Dotknęłaś swojego nosa delikatnie go głaszcząc.
-No dobrze.- mruknęłaś nadymając policzki. Wyszliście ze stajni i skierowaliście się w stronę lasu. Dużo bardziej wsród drzew lubiłaś używać sprzętu do trójwymiarowego manewru, wtedy aż tak bardzo się nie bałaś. Duże drzewa z gałęziami o dziwnych kształtach zawsze przyprawiały cię o gęsią skórkę.
-(Imię), nie masz się czego bać. To tylko drzewa.- powiedział kapral dotykając twojego ramienia. Przeszedł cię przyjemny dreszcz.
-Wiem, ale to nie moja wina. Mam tak od za...- starałaś się wytłumaczyć.
-To jest rozkaz. Zabraniam ci się bać.- dodał surowo.
-Ale kapralu, to tak nie dzia...!-
-Czy ty mi pyskujesz?- przerwał groźnie.
-Nie, przepraszam.- szepnęłaś znów patrząc na swoje buty.
-W takim razie przestań się trząść jak osika, albo zaczniesz czyścić wszystkie stajnie.-
-Tak jest!- powiedziałaś i, co było dziwne, pomogło. Nie czułaś już przerażenia, a przynajmniej przed lasem. Zaraz doszliście do małej polanki. Na środku niej znajdowało się jezioro, a przed nim wywrócone drzewo. Usiedliście dając ciepłym promieniom słonecznym ogrzewać wasze ciała.
-Dlaczego chciałaś tu przyjść?- spytał Levi.
-Lubię patrzeć na zachód. Jest taki kolorowy.- odpowiedziałaś przyglądając się chmurom.
-W murach to nie to samo. Tam, po drugiej stronie, słońce jest jaśniejsze, trawa bardziej zielona, a woda bardziej błękitna.- szepnął. Popatrzyłaś na niego zdziowiona.
Nie pamiętasz, żebyś na wyprawie widziała wodę, oczywiście prócz małych jezior.
-Chodzi kapralowi o ocean?- spytałaś. Słyszałaś, jak Armin kiedyś o tym wspominał na stołówce. Ogromna woda, która nigdy nie wyschnie, z której brzegów nie widać kolejnej części lądu.
-Tak. Podczas zachodu wygląda, jakby słońce się w nim topiło. Niesamowite.- odparł spoglądając w twoje (kolor) oczy. Chciałaś spuścić wzrok, ale nie mogłaś sobie pozwoliś na kolejną uwagę z jego strony.
-Chciałabym to zobaczyć.- szepnęłaś wyobrażając sobie owy ocean.
-Zabiorę cię tam, obiecuję.- powiedział mężczyzna pochylając się i łącząc wasze usta w czułym pocałunku. Polizał twoje wargi, a ty rozchyliłaś je, pozwalając jego językowi wedrzeć się do środka. Jęknęłaś cicho czująć jak łaskotał cię po podniebieniu. Jego dłonie zaczęły dalikatnie gładzić twoje uda. Każdy, nawet najmnejszy jego dotyk sprawiał, że czułaś ciepłe dreszcze.
-(Imię)...- wysapał schodząc pocałynkami na twoją szyję.
-Kapra... kapralu...- wymruczałaś czując, jak zassał twoją skórę, tworząc sporą malinkę. Zdjął twoją kurtkę i delikatnie pchnął na trawę rozpinając guziki twojej koszuli. Było ci tak przyjemnie, a jego usta i dłonie sprawiały, że chciałaś jeszcze więcej.
-Ka... kapralu.... proszę...- wysapałaś wijąc się pod nim.
-Powiedz, co chcesz.- szepnął przegryzając twoje ucho.
-Chcę... ciebie... we... we mnie...- wyjęczłaś. Usłyszałaś, jak rozpina swoje spodnie.
-Skoro tak prosisz.- szepnął.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Poczułaś ciepłe promienie na swoich policzkach.
Otworzyłaś oczy i zobaczyłaś uśpioną twarz kaprala. Na samo wspomnienie wczorajszej nocy na twoją twarz wpłynął delikatny rumieniec. Nie wiedziałaś, dlaczego to zrobiłaś. Nie tak sobie to wyobrażałaś, a jednak byłaś szczęśliwa. Zaraz Levi otworzył oczy i lekko się uśmiechnął.
-Dzień dobry.- powiedziałaś.
-Dzień dobry.- odpowiedział głaszcząc cię po włosach. Było to takie miłe. Wcześniej nie zdawałaś sobie sprawy, że wieczne zimny kapral zrobi coś tak przyjemnego.
-Wiesz, po stracie moich najbliższych myślałem, że już nie będę w stanie się nawet uśmiechać. Ale ty to zmieniłaś.- szepnął i cmoknął cię w czoło.
-Kapralu ja... nie wiem co powiedzieć...- zaczęłaś speszona.
-W takim razie pozwól, że ja powiem. Kocham cię.- dodał.
-Ja... ciebie też, kapralu.- odparłaś wtulając się w jego ciepły tors.
-A teraz zbierajmy się. Strasznie tu brudno.-

~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
The end! Byłoby wcześniej, gdyby cały one-shot mi się nie usunął (sorki, jeśli są jakieś błędy) >.<* .Trudno mi ocenić, czy mi samej się to podoba czy nie *myśli*. Cóż, możecie to ocenić zostawiając gwiazdkę lub napisać opinię w komemtarzu (wiem, żebrak). Następny shot nie wiem, kiedy się pojawi bo..... NIE MAM WENY!!!!! Ratunku!!!! Do następnego fanfika, Kasztanki! ♥♥♥♥♥

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz