Często w szkole nauczucielki pytają swoich uczniów, kim chcą zostać w przyszłości. Odpowiedzi zazwyczaj padają typowe. Lekarzem, prawnikiem, programistą, bezrobotnym, księdzem jak mój tata, strażakiem i tak dalej. Moją odpowiedzią zawsze było krótkie ,,nie wiem". Aż do dzisiaj. Stoję przed drzwiami ogromnego wieżowca z teczką pełną dokumentów w dłoni. Weszłam do budynku. Przy recepcji oddałam papiery i wzięłam legitymację.
-Witam, panno Ackerman!- zawołał wysoki blondyn w garniturze, podchodząc do mnie.
-Pan to pewnie Erwin Smith. Miło mi poznać.- powiedziałam, podając mu rękę. Uścisnął moją dłoń z delikatnym uśmiechem.
-Oprowadzę panię.- odparł. Było tu pełno mechanicznych szkieletów ludzi, figur z wystającymi narządami oraz plakatów promujących cyborgi. Tak, właśnie tu chcę pracować. Z pół ludźmi, pół maszynami.
-Pani podopiecznym będzie chłopak, który dopiero co przeszedł operację zmieny w cyborga. Nie jest zbyt rozmowny.- powiedział mężczyna, otwierając drzwi do pokoju. Całe pomieszczenie było w białych kafelkach. W kącie stało coś w rodzaju szklanej klatki. Siedział w niej czarnowłosy chłopak. A raczej leżał. Miał zaminknięte oczy, więc pewnie spał. Ubrany był tylko w czarne dresy, a cały tułów miał w bandażach.
-Co mam z nim robić?- spytałam, podchodząc bliżej szkła. Teraz zauważyłam, że jest bardzo niski.
-Narazie tylko się nim zajmować i badać od czasu do czasu. Po operacji większość ludzi nie jest w stanie nawet samodzielnie unieść dłoni. Na szczęście, on może chodzić i poruszać kończynami. Do widzenia!- odparł i wyszedł. Na niewielkim metalowym stole znalazłam jakąś kartkę. Dowiedziałam się z niej, że ten chłopak to dwudziesto pięcio letni Levi Ackerman. Ciekawa zbieżność nazwisk. Usłyszałam szurnanie w klatce. Spojrzałam i o mało zawału nie dostałam. Chłopak stał tuż przede mną, wpatrując się we mnie. Jego białka w oczach był czarne. Przerażające. Szczególnie, że trudno bylo je odróżnić od granatowych tęczówek. Dobrze, że dzieliło nas szkło, bo pewnie przywaliłabym mu za straszenie mnie.
-Dzień dobry.- przywitałam się niechętnie.
-Cześć.- mruknął ponuro, odchodząc do jednego z kąta klatki.
-Jestem Mikasa. Mam się tobą zajmować.- dodałam. Machnął tylki ręką, lekceważąc to.
-I tak ci się szybko znudzi.- powiedział i znowu się położył, zwijając w kuleczkę.
-Znowu idziesz spać?- zdziwiłam się. Niestety, nie uzyskałam odpowiedzi. Znowu zajrzałam do kartki. Jest cyborgiem typu ptaka. Czyli najprawdopodobniej będzie miał skrzydła, sądząc po jego opatrunkach. Na dole kartki miałam zapiski, kiedy mam mu szykować jedzenie, lekarstwa i inne takie. Na czerwono miałam napisaną wskazówkę od wcześniejszej ,,opiekunki".
-,,Bardzo dużo śpi". Zauważyłam.- mruknęłam pod nosem. Odłożyłam kartkę. Przez jakieś pół godziny nie będę miała co robić. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do brata.
-Hej, Mikasa! Jak w pracy?- zawołał wesoło Eren.
-Dobrze. A jak na uczelni?- odparłam. Podobno dzisiaj miał jakieś testy, czy coś.
-Nie mówmy o tym. I tak mama będzie wściekła. A jak tam ten twój robot? Fajny jest?- szybko zmienił temat.
-O tym też nie mówmy. Naburmuszony dupek z manią snu.- mruknęłam.
-Czyli się dogadacie!- pisnął ze śmiechu chłopak.
-Nigdy. Do wieczora.- odparłam i rozłączyłam się, chowając telefon. Odwróciłam się i znowu się wystraszyłam. Levi siedział wpatrzony we mnie.
-Strasznie hałasujesz, szczeniaku. Daj mi spać.- warknął, odchodząc znowu do kąta.
-Wybacz, jaśnie panie, że zakłucam ci spoczynek!- warknęłam sarkastycznie. Ja się z nim nie dogadam. Za nic w świecie!
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Co ty robiesz, kurduplu?!- wrzasnęłam, widząc Levi'a kopiącego Erena po twarzy.
-Czy ja wyglądam na robocika dla gówniarzy? I w ogóle, dlaczego go tu przyprowadziłaś?!- odparł wściekle. Zauważyłam, że pod jego bandażem coś się poruszyło. Pewnie ciało przyzwyczaia się do szkrzydeł.
-A co ci on przeszkadza?- warknęłam, podchodząc bliżej. Odwrócił się i wszedł do klatki, siadając w kącie tyłem do nas.
-Nie jestem zabawką na pokaz. A teraz niech wypierdala.- syknął wściekle. Co za dupek. Syknęłam pod nosem i pomogłam wstać Erenowi.
-Rzeczywiście, lepiej, jeśli pójdę.- szepnął z delikatnym uśmiechem.
-Odprowadzę cię.- odparłam i wyszliśmy z pokoju. Idąc korytarzem o niczym nie rozmawialiśmy. Tak dokładnie, to nawet nie mieliśmy czasu, bo po paru metrach wyskoczył na nas jeden z cyborgów! Była to kobieta, blondynka. Jej całe ręcę, od ramion aż po dłonie, były maszyną. Zaatakowała Erena! Co on, przyciąga je, jak magnes?! Nie wieje myśląc, stanęłam do walki z szalonym cyborgiem. Musiałam obronić mojego brata!
-Spieprzaj, Mikasa!- warknęła dziewczyna odrzucając mnie na bok. Dopiero po głosiem zrozumiałam, że to Annie! Podobno coś nie wyszło podczas operacji i postradała zmysły! Podbiegła w stronę nadal osłabionego bruneta. Dobrze, że ma te ciężkie ręcę. Wstałam i szybko ją przegoniłam. Nie wiedziałam, co robić! Więc po prostu zasłoniłam Erena własnym ciałem, czekając na cios. Jednak on nie nastąpił. Usłyszałam trzask, jak przy zderzeniu samochdów. Odwróciłam głowę. Ramiona Annie zostały zatrzymane przez skrzydła Levi'a!
-Szczeniaki, mam z wami wiele kłopotów. Spierdalamy!- wrzasnął, łapiąc Erena pod pachę i uciekając. Pobiegłam za nim. Nadal nie mogłam uwierzyć, że właśnie on przyszedł mi z pomocą! Akurat przebiegaliśmy koło alarmu, więc go uruchomiłam. Wszystko zaczęło błyskać na czerwono, a z głośników nadawano rozkazy ewakuacji. Dosyć szybko uciękliśmy i wybiegliśmy z budynku. Stało tam kilka osób, którym udało się uciec wcześniej.
-Hanji! Wyłącz Annie!- krzyknął Erwin, wybiegając za nami z budynku. Brunetka wyjęła telefon, coś w nim poklikała i uniosła kciuk w górę, uśmiechając się.
-Gotowe!- zawołała. Klepnęłam Erena w ramię. Wydawał się być nieobecny duchem. Zapewne próbował przetrawić całą tę sytuację.
-To ja wracam spać.- mruknął Levi, wracając do budynku.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Na pewno chce nas pani opuścić, panno Ackerman?- spytał smutno Erwin, gdy zabierałam papiery z recepcji.
-Mam nadzieję, że tu wrócę. Zanim podejmę się pracy, chcę iść na studia. Na waszej uczelni.- powiedziałam, poprawiając włosy, opadające na oczy.
-Miło nam. Będziemy czekać z niecierpliwością na pani powrót.- dodał blondyn. Oddałam legitymację i spojrzałam na Erwina.
-Mam jeszcze jedną prośbę. Czy mogłabym... no... zobaczyć się z kurdu... Levi'em?- spytałam. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
-Nie widzę przeszkód.- odparł i odszedł w stronę swojego biura. Kiwnęłam głową i skierowałam się do pokoju. Przed drzwiami wzięłam głęboki oddech i weszłam do pomieszczenia. Levi siedział w tej swojej szklanej klatce, czytając jakąś gazetę.
-Cześć.- mruknęlam.
-Zapomniałaś czegoś?- spytał znudzony, przeglądając mini-komiks na jednej ze stron. Weszłam do klatki. Podniósł wzrok znad lektury, czekając na mój ruch. Wyjęłam z torby niewielki zielony kocyk.
-To żebyś nie zamarzł, gdy zaśniesz.- powiedziałam, podając mu go. Popatrzył zaciekawiony i przyjął prezent.
-No i dzięki za ratunek.- dodałam. Machnął ręką lekceważąco.
-W tej szafce jest też prezent dla ciebie.- powiedział, wskazując mebel. Wyszłam z klatki i zajrzałam do niej. Był tam długi czerwony szalik. Chłopak wyszedł za mną.
-Mam nadzieję, że wrócisz. Miło mi cię wkurzać.- powiedział z wrednym uśmiechem. Stanął na palcach, dając mi delikatnego całusa w policzek.
-Może jak podrośniesz, to wrócę.- mruknęłam i wyszłam, machając mu na pożegnanie.~·~·~·~·~·~·~·~
Zostałam poproszona o Levi x Mikasa, więc proszę bardzo! Piszcie, jak wyszło :3Starałam się tak jakby odtworzyć wydarzenia z anime, czyli pobicie Erena i atak Annie. Wow, ale szałowe! *100 % sarkazm*
Koniec! Papa, Kasztanki! ❤❤❤❤
CZYTASZ
[SnK] One-shots
FanfictionCześć! W tym opowiadaniu będziesz mógł znaleźć różne one-shoty z Shingeki no Kyojin. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu. Zapraszam do czytania! :)