Przeziębienie (Erwin x Hanji)

2.8K 112 15
                                    

-A psik!- rozniosło się po całej stołówce.
-Na zdrowie!- zawołałało kilku zwiadowców, a ja wraz z nimi.
-Dzię-psik!- i znowu. Podnisołem głowę znad talerza. Biedny Levi, siedział zawinięty w pelerynę obok mnie, a w dłoniach trzymał kilka chusteczek. Cały nos miał czerwony, a oczy podkrążone. Jakiś czas temu się przeziębił i do dzisiaj go trzyma.
-Kapralu! Przecież powiedziałam, że przyniosę panu kolację do pokoju!- zawołała Petra, wchodząc do pomieszczenia. Mężczyzna westchnął. Uparty, jak zwykle. Odsunął, już i tak pusty, talerza i wstał od stołu.
-Odniosę za ciebie.- powiedział Mike, zabierając naczynie. Czarnowłosy kiwnął głową w podzięce.
-Do widzenia.- mruknął i poszedł z blondynką, pewnie do swojej sypialni. Z jednej strony, żal mi go. A z drugiej, Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości pokonany przez chorobę, to niesamowity widok!
-Nie szczerz się tak. Możesz się od niego zarazić.- skarcił mnie Mike, patrząc na mnie groźnie. Uniosłem ręcę w geście obrony i uśmiechnąłem się delikatnie.
-Spokojnie. Tak czy siak, nigdy nie choruję.- powiedziałem pewny siebie.
-Zobaczymy, co powiesz, jak nie będziesz w stanie ruszyć nawet najmniejszym palcem.-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-A psik!- tym razem, to nie Levi. Tylko ja. Siedziałem w łóżku, przykryty ciepłą kołdrą, a obok mnie walały się zużyte chusteczki oraz opakowania po lekarstwach od medyków. Jak? Jak ja się mogłem zarazić? Jęknąłem głośno, upadając na poduszki.
-Erwin! Przyniosłam ci jedzonko!- zawołała wesoło Hanji, wpadając do mojego pokoju. Uśmiechnąłem się blado.
-O, dzięki. Postaw na szafce.- powiedziałem. Zamiast tego, brunetka usiadła obok mnie i położyła sobie tacę na kanach.
-Ta, bo dasz sobie radę.- prychnęła śmiechem, biorąc na łyżkę trochę gulaszu. Chyba to było to...
-No już. Powiedz aaa...- powiedziała do mnie, jak do dziecka, nachylając się. Przynajmniej ona się mną trochę zajmuje. Znaczy, to nie tak, że potrzebna mi niańka! No ale wiecie, jak zachowuje się chory mężczyzna, prawda? Uśmiechnąłem się delikatnie i otworzyłem usta. Gdy jedzenie już miało trafić do moich ust...
-A psik!- ...kichnąłem, opuszczając głowę.
-Pfff... Hahahaha! Masz wąsik z pomidorowej!- wybuchła śmiechem Hanji. Czyli to jednak zupa, a nie gulasz. Wytarłem nos w chusteczkę, a drugą chciałem wytrzeć ,,wąsik".
-Czekaj!- zawołała brunatka, wyrzucając mi chusteczkę z rąk. Przetarła mój policzek kciukiem, a potem oblizała go, patrząc mi w oczy.
-Zarazisz się.- powiedziałem, żeby ukryć moje delikatne zawstydzenie tym gestem.
-Od policzka? Nie żartuj sobie!- odparła dziewczyna, biorąc kolejną łyżkę zupy. Tym razem bez kichania zjadłem cały obiad i położyłem się.
-Ej, Erwin! A może potrzebujesz czegoś specjalnego? Mogę ci przynieść biszkopty czy coś.- powiedziała, wstając z łóżka. Dziwne, że moja mama również kupowała mi to, kiedy chorowałem, choć było to stosunkowo żadko.
-Jeśli już się tak troszczysz, to dlaczego nie.- odparłem z delikatnym uśmiechem. Dziewczyna zasalutowała ze śmiechem.
-Tak jest!- zawołała i wyszła z pokoju. Przymknąłem oczy, mając nadzieję, że zasnę. Nadzieja matką głupich. Po paru minutach przyszedł kolejny gość.
-Jak się czujesz?- zapytał Levi z wrednym uśmiechem. Nie trudno zgadnąć, że nie czekał na odpowiedź, tylko chciał się trochę ze mnie ponabijać. No cóż, wyzdrowiał, więc miał do tego pełne prawo!
-Świetnie! Mam nawet osobistą pielęgniarkę!- zaśmiałem się, kładąc ręce za głową.
-Czterooka?- odparł zdziwiony Levi z zażenowaniem w oczach.
-Skąd wiedziałeś?!- krzyknąłem, wstając do siadu. Od razu tego pożałowałm, przez nieprzyjemne zawroty głowy. Położyłem prawą dłoń na czole.
-Oi, nie podskakuj tak, bo mi tu zaraz zwrócisz. A ja sprzątać nie będę. Trudno nie wiedzieć, jeśli Hanji biegnie z tacą po korytarzu z krzykiem ,,to dla dowódcy".- mruknął czarnowłosy, popychając mnie na łóżko, żebym się znowu położył.
-Aha...- mruknąłem na odczepne.
-Wiesz co? Po tym, jak załatwiłeś nnie w Podziemiach, cholernie miło mi się patrzy, jak cierpisz.- powiedział, patrząc na mnie swoim sadystycznym wzrokiem. Heh, czyli to normalne dla nas?
-Dzięki...- odparłem.
-Tak naprawdę, to kuruj się, bo mam za dużo papierkowej roboty. Cześć.- dodał i wyszedł, trzaskając drzwiami, prawie je wyrzucając z zawiasów.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-A wozy z zapasami na kolejną misję?- spytała Hanji, wypełniając kolejny dokument.
-Z osiem powinno wystarczyć.- odpowiedziałem, przeglądając jakąś teczkę. Nagromadziło mi się strasznie dużo papierów, a jako, że lepiej się czuję, mogę je wypełnić. Świetnie, jestem z tego powodu bardzo zadowolony!
-Oki. A wozy ze sprzętem?- dodała po chwili brunetka.
-Nie wiem, nie mam do tego głowy. Zacznijmy w ogóle od kwesti, czy nam zezwolą na kolejny zwiad za murami!- odpowiedziałem, wzdychając ciężko i uderzając plikiem kartek o kolana, żeby je wyrównać.
-Hm? A co? Ci ze stolicy znowu mają jakieś problemy?- zapytała kobieta. Kiwnąłem głową. Bóg wie, o co im chodzi?! Nie chcą żyć bez strachu, tylko w ciągłym więzieniu za murami?!
-Aj aj aj, jak zwykle problemy!- syknęła brunetka, wstając z krzesła. Uniosła ręce w górę i przeciągnęła się, wzdychając przy tym. Dopiero teraz zauważyłem, że miała rozpiętą u góry koszulę, przez co łatwo się domyślić, co mi się rzuciło w oczy. Odwróciłem wzrok, rumieniąc się delikatnie.
-Co jest? Znowu masz gorączkę?- zdziwiła się brunetka, podchodząc do łóżka.
-Może...- mruknąłem. Przyłożyła mi usta do czoła i złożyła na nim delikatny pocałunek.
-Nie, wszystko jest w porządku. Ty, a może ty pomyślałeś o czymś zboczonyn, co?- zaśmiała się, dając mi kuksańsa w żebro. Odpowiedziałem tylko wymuszonym śmiechem. Zadowolona usiadła mi na kolanach.
-Hanji.- powiedziałem po chwili ciszy. Popatrzyła na mnie zaciekawiona. Chwyciłem delikatnie jej twarz w dłonie i pocałowałem. Od dłuższego czasu mnie to korciło! Brunetka zarzuciła mi ręce na ramiona, a nogami objęła w pasie. Co jak co, ale Hanji to typ, który lubi dominować. Zauważyłem to po tym, jak pchnęła mnie dosyć mocno na poduszki.
-Nie zemdlejesz mi tutaj?- spytała, zrzucając kurtkę. Pokiwałem przecząco głową.
-No to do roboty, panie dowódco!-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Wreszcie! Zadowolony wstałem z łóżka i odetchnąłem świeżym powietrzem, wpadającym przez otwarte okno w mojej sypialni. Załorzyłem mundur i wyszedłem na śniadanie.
-Dzień dobry!- zawołałem do kilku osób, będących na stołówce przed czasem.
-Już zdrowy?- zagadał Mike, zaczesując za ucho, opadające na twarz, włosy.
-Jak ryba!- odpowiedziałem, siadając obok niego. Po jakimś czasie zaczęli przychodzić inni, jeszcze trochę zaspani, żołnierze.
-Gdzie Hanji?- zdziwiłem się po dłuższej chwili, gdy nie wbiegł nikt z piskiem o kolejnej misji. Blondyn rozejrzała się i wzruszył ramionami. Westchnąłem ciężko i poszedłem do jej pokoju, korzystając z okazji, że jeszcze nie rozdawano śniadań. Zapukałem do wielkich drewnianych drzwi.
-Właź!- zawołała brunetka dziwnym zachrypiałym głosem. Wszedłem do środka. Dziewczyna leżała na łóżku pełnym zużytych chusteczek. Na szafce nocnej stało kilka szklanych buteleczek z dziwnymi substancjami i pudełeczko z kolorowymi tabletkami.
-Zaraziłem cię.- stwierdziłem. Podszedłem do niej i pocałowałem w policzek na dzień dobry. Zaśmiała się przez nos i uniosła w górę kciuk.
-I tak nie żałuję! Mógłbyś mi przynieść śniadanko?- poprosiła słodkim tonem.
-Jasne.- odparłem z uśmiechem, wychodząc. Przeszedłem kilka kroków.
-A psik!- kichnąłem. Nie. Proszę, nie znowu!





















~·~·~·~·~·~·~·~·~
Kolejny shot, który zaczynałam kilka razy. I to serio wkurzające! >.<*

Miałam to wstawić dużo wcześniej, ale cały weekend miałam urwanie głowy! Soreczki...

I tyle z informacji. Papatki, Kasztanki! ❤❤❤❤

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz