Najgorszy dzień w życiu (Erwin x reader)

6.9K 194 57
                                    

Uwaga! Lemon!
~·~·~·~·~·~·~·~






























Często zdarza się tak, że już od samego wstania z łóżka wiemy, że dany dzień będzie... najgorszy w naszym życiu. A dlaczego? Bo mama dała za dużo masła na kanapkę? Tata zrobił za mocną herbatę? To jeszcze nic! Pozwól, że przedstawię ci twój najgorszy dzień w życiu, zaczynając od pobudki o szóstej rano. Dźwięk budzika rozniósł się po całym pokoju, budząc cię w najlepszym momencie snu, gdy to już książe na białym koniu miał ci się oświadczyć. Niestety, księcia nie było, a jedynym koniem był pluszowy jednorożec, prezent od taty na początek liceum. Na oparciu krzesła leżał twój mundurek. Biała spódniczka, koszula i brązowa kurtka z herbem szkoły na plecach i lewej piersi. Ubrałaś mundurek z nadzieją, że chociaż on nie będzie przeciwko tobie. Nie! On też nie chciał współpracować! Spódniczka okazał się trochę za krótka. Westchnęłaś. Uznałaś, że po prostu poprosisz dzisiaj o wymianę na większą. Zabrałaś plecak i zbiegłaś do kuchni. Nie zastałaś tam swojej mamy, tylko małą karteczkę.
-Musiałam wcześniej wyjść. Kanapki masz w lodówce.- przeczytałaś i wyrzuciłaś papierek do śmietnika. Na talerzyku leżały trzy kanapki z serem i pomidorem. Przynajmniej one były dobre! Zjadłaś szybko i wybiegłaś z domu, po drodze potykając się o czarnego kota, który prychnąl niezadowolony. Na podjeździe stał twój rower. Jednak po chwili zastanowienia, spogladając na spódniczkę, która ledwo zakrywała twoją bieliznę, uznałaś, że ten jeden raz pojedziesz do szkoły autobusem. Dodatkowym argumentem była przebita opona. Skierowałaś się na przystanek. Nie było żadnego ucznia, tylko kilka babć oraz, nie wyróżniających się świeżością, mężczyzn. Stanęłaś przy przystanku i zaczęłaś szukać biletu. Na szczęście, znalazłaś go w portfelu. Po kilku minutach zajechał autobus. Weszłaś do środka, dostając co chwila chodzikiem lub laską po kostce. Nie znalazłaś żadnego wolnego miejsca siedzącego, więc musiałaś stać, narażona na nieprzyjemny wzrok innych pasażerów i komentarze moherów. Cieszyłaś się, gdy wreszcie wyszłaś na przystanku obok szkoły, szczególnie, że kilka razy ktoś ,,przypadkiem" złapał cię za tyłek. Przeszłaś kawałek i weszłaś do budynku. Pobiegłaś pod odpowiednią klasę, prawie wpadając na profesor Hanji. Wreszcie usiadłaś w ostatniej ławce i pierwszy raz byłaś tak szczęśliwa, że jesteś w szkole. Po jakimś czasie przyszli inni uczniowie i zadzwonił dzwonek. Do klasy wszedł wysoki blondyn i uśmiechnął się szeroko.
-Witam was, nowi uczniowie! Jestem Erwin Smith i będę was uczył fizyki.- powiedział. Po całym pomieszczeniu rozniósł się pisk dziewczyn. Kto by pomyślał, że dyrektor będzie aż tak czarujący? Oczywiście, jak większość nauczycieli na początku roku, zastosował zasadę ,,lekcja prima, lekcji ni ma". Opowiedział co nieco o sobie, kazał się przedstawić i dodał kilka słów o statucie szkoły. Trudno było ci się przyznać, ale... podobał ci się. I to bardzo! Nagle zadzownił dzwonek i jęknęłaś niezadowolona. Wszyscy wybiegli z klasy, tylko ty zostałaś trochę dłużej, żeby odpisać na sms'a od mamy. Gdy już to zrobiłaś i schowałaś telefon oraz książki do torby, usłyszałaś dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Bałaś się, że zostałaś zamknięta w sali. I było tak, tylko, że wraz z tobą w pomieszczeniu zostało dwóch starszych chłopaków.
-Co wy robicie?- spytałaś zdziwiona. Uśmiechnęli się do siebie. Jeden z nich złapał cię za nadgarstki i pchnął na biurko. Drugi wsadził rękę pod twoją spódniczkę.
-Zostaw mnie!- krzyknęłaś i kopnęłaś go. Popatrzył się na ciebie niezadowolony.
-Co tu się dzieje?- spytał męski głos. Popatrzyłaś na stojącego w drzwiach, Erwina. Chłopcy wybiegli przerażeni. Nauczyciel podszedł do ciebie i pogłaskał po głowie.
-Wszystko w porządku?- spytał. Kiwnęłaś niepewnie głową. Wziął cię na ręce i zaniósł na fotel przy biurku nauczyciela.
-Po co pan tu przyszedł?- spytałaś.
-Zapomniałem paru dokumentów.- odparł, przyglądając ci się. Spuściłaś głowę, byle nie patrzeć mu w oczy. Ale to przecież dzień, w którym wszystko jest przeciwko tobie! Chwycił twój podbródek i uniósł, aby ci się przyjżeć. Pocałował cię delikatnie w czoło. Czułaś, jak na twoje policzki wpływają czerwone rumieńce.
-C-co pan...?- zaczęłaś.
-Nie spotkaliśmy się wcześniej?- spytał i znów cię pocałował, tym razem w policzek.
-Chyba nie...- odparłaś niepewnie.
-Rzeczywiście, zapamiętałbym.- mruknął, składając czuły pocałunek na twoich wargach. Delikatnie pogłębiłaś go. A co, i tak już dzisiaj gorzej być nie może, prawda? Nie masz nic do stracenia! Pozwalałaś jego dłoniom wedrzeć się pod twoją spódniczkę i ściągnąć z ciebie bieliznę. Oderwał się od ciebie i włożył palce do twoich ust.
-Pośliń.- rozkazał. Nawet nie próbowałaś zaprzeczać. Grzecznie lizałaś jego palce, przegryzając je delikatnie co jakiś czas. Wyjął je z twoich ust i zaczął nimi zataczać kółeczka przy twoim wejściu. Mruknęłaś cicho, chcąc więcej. Poruszyłaś niespokojnie biodrami. Mężczyzna zrozumiał aluzję i włożył w ciebie dwa palce, poruszając nimi i krzyżyjąc. Jęknęłaś cicho, wyginając się w lekki łuk. Po jakimś czasie dołożył też trzeci. Wśród swoich cichych jęków i krzyków uczniów na korytarzu, dało się usłyszeć dzwonek. Spojrzałaś na Erwina pytającym wzrokiem.
-Usprawiedliwię twoją  nieobecność.- odpowiedział na twoje nieme pytanie. Wyjął palce i oblizał je, patrząc ci w oczy. Zarumieniłaś się i spuściłaś głowę.
-Chyba jesteś już gotowa.- podniósł cię i oparł brzuchem o biurko tak, że prawie na nim leżałaś. Usłyszałaś jak coś trzasnęło, zapewne opakowanie prezerwatywy, i dźwięk suwaka w spodniach. Mimo, że wiedziałaś gdzie jesteś, co robisz i z kim, to nadal uparcie myślałaś, że gorzej być nie może. Poczułaś, jak blondyn wchodzi w ciebie powoli. Jęknęłaś przeciągle. Pochylił się nad tobą i delikatnie przegryzł płatek twojego ucha.
-Czujesz to, [Imię]? Jestem cały w tobie.- szepnął, poruszając się. Z całej siły starałaś się nie jęczeć. Przecież w salach obok trwały normalne lekcje, a często ktoś przechodził korytarzem. Zagryzałaś swoją koszulę, aby chociaż odrobinę stłumić jęki. Mężczyzna poruszał się coraz szybciej, doprowadzając cię do szaleńtwa. Nie minęło wiele czasu, gdy doszłaś, ze zduszonym jękiem. Po chwili Erwin rónież osiągnął szczyt, kładąc się na tobie i oddychając ciężko.
-Nadal jesteś we mnie...- szepnęłaś, nawet nie wiedząc, jak się teraz zachowywać. Mężczyzna zaśmiał się krótko.
-Wiem. Jeszcze z tobą nie skończyłem...-
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Już jestem!- zawołałaś, wchodząc do domu.
-Cześć, córciu! O, zmieniłaś mundurek?- zawołała mama, wyglądając na ciebie z kuchni. Rzuciłaś torbę w przedpokoju i poszłaś do niej. Usiadłaś na blacie i wzięłaś z miski jedno jabłko.
-Tak, tamten był rozmaiar za mały.- odparłaś, podrzucając owoc w ręku. Ugryzłaś go, rozkoszując się słodkim smakiem.
-A jak ci minął dzień?- spytała mama, zmywając naczynia. Wzruszyłaś ramionami i spojrzałaś na wyświetlacz telefonu, pełen wiadomości od Erwina.
-Najlepszy dzień w moim życiu.-












~·~·~·~·~·~
Shocik dla Matt, bo prosiła. Spodobał się? Chociaż trochę?

Tydzień nie pisałam, jak ja mogłam być taka?! Dobra, piszę w nocy, a nagle trzeba wstawać o siódmej i jestem zbyt padnięta wieczorem. Ale cudny cosplayer w mediach to zrewanżuje! XD

I tyle! Papatki, Kasztanki kochane! ❤❤❤❤

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz