Piękna i Bestia (Levi x reader)

7.7K 286 47
                                    

Dawno, dawno temu, w stolicy chronionej przez trzy potężne mury, żył mądry i przystojny królewicz. Wszyscy nazywali go Najsilniejszym Żołnierzem Ludzkości, gdyż chronił swoich poddanych przed tytanami, narażając własne życie. Pewnej deszczowej nocy, do drzwi jego pałacu zapukała biedna staruszka, z prośbą o schronienie. Była przemoknięta i brudna. Mężczyzna, przez swoją pedantyczną naturę, nie wpuścił jej i kazał odejść. Wtedy zmieniła się w młodą, piękną kobietę, o imieniu Annie. Rzuciła klątwę na królewicza! Jego ciało przemieniła w straszliwą bestię! Jednak nie było to wieczne przekleństwo. Dała mu klucz. Jeśli po wielu latach cały pokryje się rdzą, mężczyna już nie odzyska swojego prawdziwego ciała, zwierzęca natura pochłonie jego umysł, a wszystkie mury upadną! Jedynym ratunkiem dla mężczyny, była miłość jakiejś osoby do niego. Następnego dnia, gdy Żandarmeria zobaczyła królewicza, nie poznała go. Wygnali bestię na terytorium tytanów, gdzie miał zostać pożarty. Jednak ta historia skończyła się inaczej, niż wszyscy zakładali.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-(Imię)! Uważaj!- usłyszałaś krzyk Erena. Za tobą biegł piętnastometrowy tytan, odmieniec. Był bardzo szybki, a na otwartym terenie nie miałaś jak użyć sprzętu do manewrów. Choć nawet, gdybyś była w lesie, to przez ulewę miałaś bardzo słabą widoczność. Tytan był coraz bliżej. Czułaś, że już nadchodzi twój koniec, gdy nagle dostrzegłaś jaskinię. Od razu skierowałaś tam konia i wjechałaś do groty. Zdekoncentrowany stwór zatrzymał się, a po chwili odszedł. Jednak był to jedyny plus sytuacji, w której się znalazłaś. Nie widziałaś żadnego Zwiadowcy, a co dopiero flar. Zeszłaś z konia i rozejrzałaś się po jaskini. Doszłaś do wniosku, że to tunel, do tego dosyć długi. Jako, że był to twój jedyny ratunek, postanowiłaś dowiedzieć się, co jest na drugim końcu. Rozpaliłaś pochodnię i poszłaś. Po około pół godziny znalazłaś się w ślepym zaułku. A przynajmniej tak myślałaś na początku. W suficie była spora metalowa krata, która prowadziła do... no właśnie, do czego? Z dużym wysiłkiem podniosłaś i przesunęłaś ją. Byłaś w pałacu. Zwykły, kamienny zamek. Jednak na ścianach widniały gobeliny ze Skrzydłami Wolności.
-Zamek Zwiadowców...- szepnęłaś i wspięłaś się do środka. Z pokoju obok dochodziły dziwne dźwięki, jakby ktoś zamiatał. Zainteresowana poszłaś w tamtą stronę. Za otwartymi drzwiami, prowadzącymi do sypialni, była postać. Wysoka, barczysta, ubrana w jakąś szmatę, zakrywająca ją od stóp do głów. Po posturze rozpoznałaś, że to mężczyzna.
-Przepraszam! Zgubiłam się i...- zaczęłaś, lecz osoba nie reagowała.
-Halo! Zgubiłam się! Wszystko w porzą...?- podeszłaś i dotknęłaś ramienia chłopaka, ale wtedy on szarpnął cię za rękę i przytwierdził do łóżka. Wtedy też spadła z niego szmata. Był przerażający! Twarz, a raczej pysk, oraz całe ciało było pokryte czarnymi włosami lub sierścią, z ust wystawały ogromne kły, a na dłoniach i stopach miał długie pazury. Ubrany był w białe spodnie, koszulę, błękitną marynarkę ze złotymi zdobieniami i żabot.
-Teraz nie uciekniesz.- warknął, przybliżając język do twojej szyi. Polizał ją delikatnie, co w twoim odczuciu było próbą przegryzienia tchawicy.
-Proszę, zostaw! Błagam! Nie zabijaj mnie!- wrzeszczałaś i szarpałaś się.
-Nie mam takiego zamiaru! I przestań się wiercić!- ryknął. Popatrzyłaś przerażona w jego oczy. Piękne, kobaltowe tęczówki. Odbijające się w nich światło przypominały ci gwiazdy na niebie. Westchnął i wstał z ciebie.
-Kim jesteś?!- spytałaś, nadal przerażona.
-Levi...- mruknął tylko. Teraz dopiero dostrzegłaś, że miał ogon (Levi taki słodki wilkołaczek :3 sorki, musiałam)!
-Jestem (imię). Może już pójdę...-
-Nie ma mowy! Teraz musisz tu zostać.- wywarczał mężczyna.
-Dlaczego?!- pisnęłaś wstając z łóżka. Pomimo strachu przed potworem, to i tak postanowiłaś się postawić. Nie lubiłaś, gdy ktoś ci rozkazywał.
-Bo ja tak mówię! Jeśli chcesz żyć, to tu zostaniesz!- odparł i wyszedł zamykając drzwi. Usłyszałaś, jak przekręca klucz w zamku.
-Otwórz! Nie chcę tu zostać!-wrzeszczałaś uderzając w nie pięściami.
-Zamknij się! Mam w dupie twoje zdanie!- krzyknął i usłyszałaś głośny huk, który napewno nie był piorunem, a raczej uderzeniem w coś pięścią. Położyłaś się na łóżku, zwinęłaś w ,,kłębuszek" i zaczęłaś płakać. Chciałaś wrócił do przyjaciół z oddziału. Do Erena, Armina, Hanji, Mike, Erwina, Mikasy i innych, a nawet do Jean'a! Ale wiedziałaś, że Levi cię nie wypuści, choćbyś błagała.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Następnego dnia obudziło cię skrzypnięcie drzwi i przyjemny zapach. Otworzyłaś oczy. Levi przyniósł ci na tacy śniadanie. Herbata i kanapki z serem. Chleb wydawał się być świeżo upieczony, co rozpoznałaś przez małe obłoczki pary.
-Nie chcę...- mruknęłaś, gdy postawił jedzenie na stoliku nocnym.
-Jak nie zjesz, to będę cię torturował. Na różne sposoby.- warknął, patrząc na ciebie kątem oka.
-Czego ty chcesz?! I kim do cholery jesteś?! Przerażającym potworem! Obrzydliwym! Okropny...!- przerwałaś widząc jego oczy. Obojętne. Wyglądał na przyzwyczajonego do tych obelg. Nagle wydał z siebie zduszony jęk, złapał za serce i wyszedł. Usłyszałaś okropny kaszel, jakby się dusił. Nie wiedziałaś, czy to przez twoje słowa, ale poczułaś się winna. Jednak bałaś się wyjść i sprawdzić, co mu się stało. Zaczęłaś jeść śniadanie. Jeśli on je przygotował, tymi swoimi ogromnymi łapami, to było bardzo smaczne. Tak samo, jak herbata. Zaczęłaś myśleć, kim tak naprawdę jest Levi. Osobą przeklętą? Czy może tytanem?! I co mu się stało? Nagle usłyszałaś trzask zamka. Znowu cię zamknął. I tak miało być przez kolejne dni, tygodnie, a może nawet lata...
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Minął już miesiąc. Levi codziennie przynosił ci jedzenie oraz wodę lub herbatę. Nie odzywał się. A przynajmniej do dzisiejszego ranka.
-Jesteś Zwiadowcą, prawda?- spytał, a raczej stwierdził. Kiwnęłaś głową.
-Wypuścisz mnie?- zapytałaś oschle.
-Nie.- warknął i szybko wyszedł. Padłaś na łóżko. Codziennie zadawałaś to samo pytanie, a odpowiedź nie zmieniała się. Chociaż nie! Piątego dnia chwilę się zastanowił, ale i tak zaprzeczył. Po chwili zauważyłaś, że drzwi były otwarte. Bez zastanowienia wybiegłaś z pokoju. Po mężczyźnie nie było ani śladu. Poszłaś do pokoju, w którym znalazłaś wyjście z jaskini. Szarpnęłaś ze kratę, lecz ona ani drgnęła. Levi musiał to przewidzieć. Pozostało ci więc poszukanie innej drogi. Skierowałaś się w głąb zamku. Był ogromny. Ale nie ma co się dziwić, miał chronić setki Zwiadowców. W jednym z pokoi dostrzegłaś dziwne światło. Zaciekawiona podążyłaś w tamtym kierunku. Był tam tylko stół, a na nim szklany klosz oraz książka. Podeszłaś bliżej i zobaczyłaś stary klucz. Unosił się w powietrzu i bardzo jasno świecił. Jednak prawie cały pokrywała rdza.
-Po co mu coś takiego?- pomyślałaś. Zaraz otworzyłaś książkę. Na każdej stronie był obrazek. Na pierwszym mężczyna w pięknej szacie. Na następnym starsza kobieta. Kolejne dwa przedstawiały młodą blondynkę oraz ogromny cień, który napewno należał do Levi'a. Kolejne rysunki ukazywały klucz, ten spod klosza. Na każdym miał coraz więcej rdzy, a na ostatnim był nią pokryty całkowicie. Obrazek na samym końcu przedstawiał zniszczone mury. Historia ta bardzo przypominała ci tą, którą słyszałaś wiele lat temu.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Podobno królewicz umarł. - szepnęła jakaś staruszka do łysego mężczyzny. (Imię) od razu zaczęła nasłuchwiać, przechadzając się dalej po mieście.
-Też to słyszałem. Pożarła go jakaś dziwna istota, ale Żandarmeria wygnała ją za mury. Szkoda, mądry był z niego chłopak.- odparł mężczyna.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
-Co ty tu robisz?!- usłyszałaś za plecami. Levi stał oparty o framugę drzwi. Był wściekły. Mało tego, był bardzo wkurwiony!
-To ty zabiłeś naszegeo władcę!- wrzasnęłaś.
-Nie praw...!- przerwał mu napad kaszlu i upadł na kolana. W tej samej chwili usłyszałaś tętent koni za murami zamku i krzyk. Znałaś ten głos. Erwin! Czyżbyś jednak była uratowana? Nagle klucz jeszcze bardziej pokrył się rdzą, a Levi kaszlnął, plując krwią. Teraz dopiero zaczynałaś rozumieć, co tak naprawdę mogło się wydarzyć te kilka lat temu.
-Czy ty...?- zaczęłaś, lecz przerwał ci głośny trzask, a po chwili do komnaty wpadł Erwin i inni Zwiadowcy.
-(Imię), odsuń się!- wrzasnęła Hanji. Po chwili siedmiu żołnierzy trzymało swoje miecze przy Levi'u.
-Czekajcie! Zostawcie go!- krzyknęłaś i podbiegłaś. Jednak Mikasa cię zatrzymał.
-Namieszał ci w głowie, nie podchodź do niego.- szepnęła. Popatrzyłaś na mężczyznę. Nawet nie starał się ruszyć, był wykończony. Spojrzałaś na klucz, który już prawie cały pokryty był rdzą. Levi splunął krwią. Jego oczy zaczynały blednąć, stawały się bardziej dzikie. Jeśli teraz on stanie się na zawsze bestią, mury upadną.
-Levi!- wrzasnęłaś wyrywając się dziewczynie. Klęknęłaś, a zdziwieni żołnierze zabrali broń. Złapałaś jego pysk w dłonie i schyliłaś się. Delikatnie dotknęłaś swoimi wargami jego.
-Levi...- szepnęłaś, ponawiając pocałunek.
-(imię) odejdź od niego w tej chwili!- krzyknął Erwin. Ty tylko pisnęłaś coś niezrozumiałego i przytuliłaś się do dużego cielska mężczyzny. Zaczęłaś płakać. Tak szybko... co? Polubiłaś? Czy może pokochałaś tego potwora? Pomimo surowego charakteru, czułaś się przy nim bezpiecznie. Nagle poczułaś, że ciało pod tobą maleje, a ktoś kładzie ci dłoń na głowie. Podniosłaś wzrok. Tylko jedno słowo przychodziło ci na myśl...
-Niski.- mruknęła Mikasa. Nie, nie to słowo.
-Piękny.- szepnęłaś dotykając bladej skóry na policzku mężczyzny. Żołnierze zaczęli szeptać między sobą.
-Czyli mury zostały uratowane? I ty też?- spytałaś z nadzieją.
-Tak, wszystko dzięki tobie.- odparł mężczyna całując cię.
~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Dawno, dawno temu, w stolicy chronionej przez trzy potężne mury, żyła para królewska. Żądzili sprawiedliwie i bezpieczeństwo poddanych stawiali zawsze na pierwszym miejscu. Pewnego dnia urodziła im się córka o długich magicznych blond włosach. Ale to już inna historia!
Koniec.












~·~·~·~·~·~·~·~·~·~
Tam ta ram! Oto i shot! Pomyślałam, że muszę zrobić coś dużego, za moją nieobecność. Wypadło na długą bajkę. Bo kto nie lubi bajek? XD
Każdy je lubi, już niech nikt się tak nie trzyma honoru...

Inspiracja pojawił się przy oglądaniu w telewizji (kto jeszcze ogląda TV?! O.o) filmu ,,Piękna i Bestia".
Podobało się? Może tak troszkę? Bo ja szczerze przy pisaniu poczułam się jak takie malutkie dziecko :3

I jeszcze teraz powiem wam tajemnicę. Tylko nikomu ani słowa!
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
STĘSKNIŁAM SIĘ ZA WAMI!!!!!! Tak dawno nic nie pisałam, że.... AAAA!!! Miło jest do was wrócić! ^.^ ale i tak przerwy między shotami będę dłuższe, niż kiedyś :<

No to tyle na dziś. Papa Kasztanki moje najsłodsze, najfajniejsze, najukochańsze, najnajowawsze XD !!!! ♥♥♥♥

PS.
Sorki, jeśli są błędy, ale nie chce mi się sprawdzać XD

[SnK] One-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz