Jakby co, to moj pierwszy shot z tego typu ship'em, więc proszę o wyrozumiałość! No i to będzie lemon, hehe... Zapraszam do lekturki~ ♥
~·~·~·~·~·~·~·~Umrę, umrę, umrę! Zaraz zginę w męczarniach, karcony przez szatana w najgłębszych zakamarkach piekła! A tak dokładniej, to przez mojego szefa, Levi'a, w jego biurze. W sumie to prawie to samo. Ale jak to się wszystko mogło stać?! Miałem tylko dokończyć ważny projekt i oddać go dziś rano. Co w tym takiego trudnego?! No właśnie, nic. I po co ja wczoraj oglądałem do późna anime?! Dorosły mężczyzna, a zachowuję się jak dzieciak. No i jeszcze nie naładowałem komórki, budzik nie zadzwonił i jestem spóźniony. Świetnie. Wywali mnie na zbity pysk! I to tak po kilku dniach pracy! Jaki wstyd... Wpadłem do budynku i, jak na złość, winda nie działała. Jęknąłem głośno i poszedłem schodami na ósme piętro. Dotarłem tam ledwie żywy. Na szczęście, obok przechodziła pani Zoe.
-Boże, [Imię], co ci się stało?!- spytała wystraszona. Podałem jej papierową teczkę.
-Nic. Ale może pani to przekazać panu Levi'owi? I powiedzieć, że to ode mnie?- spytałem niepewnie. Kobieta uśmiechnęła się do mnie i zabrała teczkę.
-Skocz sobie zrobić mocną kawę, a ja trochę uspokoję tego karła.- powiedziała i zadowolona poszła w stronę jego biura. Westchnęłam z ulgą. Boże, dziękuję za tę łaskę. Poszedłem do pokoju na zapleczu, gdzie znajdował się ekspress, czajnik i inne takie rzeczy. Zrobiłem sobie bardzo słodką kawę z dużą ilością mleka i poszedłem do swojego biura. To w sumie jedna z wielu rzeczy, za co kocham tę firmę, czyli własny pokój. Nawet w domu rodzinnym go nie miałem! Usiadłem przy biurku i postawiłem kubek obok. Włączyłem laptopa i prawie od razu dostałem mail'a. A przy okazji zawału, gdy zobaczyłem, że nadawcą jest Levi. Chciał, żebym przyszedł do jego biura. Przłknąłem ślinę i skierowałem się tam. Nogi miałem jak z waty, cały się trząsłem. Zapukałem do drzwi.
-Wejdź, [Imię].- powiedział Levi. Podskoczyłem wystraszony. Jeśli umrę, niech ktoś zajmie się moim chomikiem, proszę. Wszedłem do pokoju. Mężczyzna siedział przy swoim biurku, naprzeciwko drzwi. Kiwnął ręką na fotel.
-Siadaj. Musimy pogadać.- powiedział, karcąc mnie wzrokiem. Podszedłem szybko i usiadłem, czując, że już zbyt długo nie postoję.
-Pewnie wiesz, czemu chciałem cię wiedzieć.- mruknął, machając mi teczką przed nosem. Kiwnąłem głową.
-Domyślam się, ze chodzi o p-projekt...- szepnąłem.
-Owszem. Co to ma być? Kończyłeś go rano na kolanie w metrze?- westchnął. Niezły jest. Ciekawe, skąd wiedział. Może mnie obserwuje? W sumie byłoby fajnie. Mimo że Levi jest straszny to podoba mi się to jego zachowanie. Ah, o czym ja teraz myślę?!
-Wyrzuci mnie pan?- spytałem cicho. Pokręcił głową.
-Nie. Projekt jest na jutro. Czułem, że coś odwalisz, więc cię okłamałem. Ale dziś zostaniesz dłużej i zrobisz to od nowa.- powiedział spokojnie. Wytrzeszczyłem na niego oczy i powstrzymałem pisk. Co?! Na jutro?! I dziś mam zostać?!
-Ale to mi zajmie...- zacząłem cicho.
-Pewnie gdzieś do dwudziestej trzeciej, jak się postarasz. Możesz już iść.- powiedział. Zabrałem teczkę i grzecznie wyszedłem. Czując się, jak skazaniec, poszedłem do mojego biura. Po kilku godzinach, gdy wszyscy wychodzili szczęśliwi, ja próbowałem się w pelni skupić na projekcie. A nie na kebabie, w budce pana Mustafy, na który chciałem wyskoczyć wieczorem. I, o dziwo, szło mi bardzo dobrze! Aż o dwudziestej drugiej przyszedł Levi, do którego kilka minut wcześniej napisałem mail'a.
-Jak ci idzie, dzieciaku?- spytał, opierając się pośladkami o moje biurko. Zarumieniłem się delikatnie, wgapiając się w teczkę, którą położyłem na stole. Wstałem.
-Już skończyłem! Przepraszam, że przeze mnie musiał pan dłużej zos...- zacząłem, ale przerwał mi namiętnym, trochę agresywnym, pocałunkiem. Przez dłuższą chwilę nie byłem w stanie zareagować! Czy ja śnię?! Czy to tylko kolejny z moich snów, z panem Levi'em w roli głównej?! Doszedłem do wnisoku, że jednak to wszystko jest prawdą, gdy mężczyzna dosyć boleśnie klepnął mnie w pośladek. Krzyknąłem cicho w jego usta, a drań wykorzystał tę sytuację, by wepchnąć język między moje wargi. W tej chwili całkowicie oddałem się jego pieszczotom. Całował naprawdę nieziemsko, a przynajmniej tak mi się zdaje. Nie mam zbyt dużego doświadczenia w tym. Złapał mnie za uda i posadził na biurku. Wreszcie oderwał się ode mnie, łapiąc oddech. Na jego policzkach widniały ledwie widoczne, urocze rumieńce.
-Nie przepraszaj mnie. I tak nie mogę ci pozwolić tak po prostu wyjść bez stosownej kary.- powiedział. Spojrzałem na niego niepewnie.
-K-Kary...?- spytałem odrobinę wystraszony. Uśmiechnął się tajemniczo i przyssał do mojej szyi. Jęknąłem cicho, a po chwili szybko zakryłem usta. Boże, jakie to zawstydzające! Mężczyzna odsunął się od mojej szyi, pozostawiając na niej mały różowy punkcik. Szybko dobrał się do moich spodni i wręcz zerwał je ze mnie, wraz z bielizną, a przy okazji nawet butami.
-C-co pan robi?! Przecież nie możemy tu i...!- mówiłem spanikowany. Jeszcze nigdy nie robiłem tego z innym mężczyzną! Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać. A najważniejsze, nawet nie wiedziałem, jak to się robi!
-Spokojnie, nie pójdziemy na całość.- odparł, zsuwając mnie odrobinę z biurka i przewracając na brzuch tak, żebym się tylko o nie opierał. Z każdą sekundą drżałem coraz bardziej. Co on zamierza zrobić? Mężczyzna pocałował mnie w kark.
-Nie masz czego się bać. Nie mam zamiaru dziś się dobierać do tych miejsc.- powiedział, przejeżdżając palcami między moimi pośladkami. Pisnąłem cicho, czując jego chłodne palce. Słyszałem, jak rozpina spodnie, w po chwili poczułem między nogami, tuż przy swoimi przyrodzeniu, coś dużego. I śliskiego. I twardego. I o mój Boże, czy to jest jego...?!
-Zaciśnij nogi.- rozkazał, kładąc dłonie na moich biodrach. Znając już jego zamiary, uspokoiłem się i spełniłem jego polecenie. Mężczyzna stanął w lekkim rozkroku i, pochylając się nade mną, zaczął niezbyt szybko ocierać się swoim członkiem o mój. Westchnąłem cicho. Muszę przyznać, że było to dosyć ciekawe uczucie i nawet przyjemne. Ale tylko na początku. Gdy, wraz z rosnącym podnieceniem, Levi zaczął przyspieszać swoje ruchy, czułem się coraz lepiej. Jęczłem cichutko, wysuwając biodra w jego stronę. Od czasu do czasu dawał mi lekkie klapsy, na co reagowałem cichym piskiem. Doszedłem pierwszy, spuszczając się na podłogę. Odrobina spermy trysnęła również na moje czarne skarpetki w zielone wiewiórki, które wciąż miałem na sobie. Levi doszedł chwilę później, wydając z siebie krótki, ledwie słyszalny, jęk. Wyprostował się i podtrzymał mnie lekko, gdy nogi się pode mną ugięły. Posadził mnie na krześle i zapiął swoje spodnie. Patrzyłem na niego zamglonym wzorkiem, nie wiedząc, jak mam się zachować.
-Masz może jakieś plany na sobotę?- spytał Levi niby od niechcenia, zbierając moje ubrania. Pomógł mi je założyć.
-Nie. Chyba nie. Czemu pan pyta?- odparłem. Wyszliśmy z mojego biura.
-A tak się zastanawiałem, czy nie chciałbyś wpaść do mnie na kolację. Ze śniadaniem.- odparł, gasząc światła w innych pomieszczeniach. Cieszyłem się, że panował półmrok, bo znowu się zaczerwieniłem. Zdążyliśmy wyjść z budynku, a ja wciąż mu nie odpowiadałem.
-A więc...?- spytał Levi.
-Tak, chętnie.- powiedziałem cicho, patrząc na czubki moch butów. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie.
-Cieszę się. Przyjadę po ciebie o siedemnastej.- powiedział. Pocałował mnie w policzek i odszedł. Coś czuję, że czeka mnie naprawdę ciekawy weekend.~·~·~·~·~·~·~
Shot z pomysłu @Dagikot :3Ogólnie to... chyba nawet mi się podoba ten shot. Po prostu bardzo szybko i przyjemnie mi się go pisało.
To chyba tyle. Przepraszam za błędy i papa, Kasztanki! ♥♥♥♥
CZYTASZ
[SnK] One-shots
FanfictionCześć! W tym opowiadaniu będziesz mógł znaleźć różne one-shoty z Shingeki no Kyojin. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu. Zapraszam do czytania! :)