Nie dość, że yaoi, to ciężki temat. Męska ciąża. No i już dałam chamski spoiler... Standardowo- nie lubisz, nie czytaj. A jak lubisz, to miłej lekturki życzę :D
~·~·~·~·~·~·~·~Ostatni raz nabrałem odrobinę zupy na łyżkę i spróbowałem. Tak, jest idealna. Z czystym sumieniem wyłączyłem gaz i przykryłem garnek pokrywką. Obiad gotowy. Teraz wystarczy poczekać, aż Mike wróci z pracy i odgrzać mu. Dzwonił do mnie dwie godziny temu. Podobno miał dzisiaj ciężki dzień, więc mam nadzieję, że jego ulubiona pomidorowa chociaż trochę umili mu dzień. Odwiesiłem mój czerwony fartuch w białe kropki na klamkę drzwi i poszedłem do salonu. Usiadłem na kapanie, opierając się wygodnie o poduszki. Podoniosłem z kawowego stolika książkę, którą ostatnio zacząłem czytać. A była to klasyczna powieść Arthura Conana Doyla, czyli jedna z części przygód Sherlocka Holmesa. Jako że byłem na zwolnieniu, a w domu również nie mogłem wykonywać zbyt wielu prac, przez mój aktualny stan, była to odpowiednia lektura, żebym nie zanudził się na śmierć. Otworzyłem książkę, w miejscu, w którym skończyłem i zająłem się czytaniem o kolejnej przygodzie angielskiego detektywa. Ani się obejrzałem, minęło jakieś czterdzieści minut. Z transu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
-Erwin, wróciłem!- zawołał Mike, wchodząc do domu.
-Cześć!- krzyknąłem i wstałem. Poszedłem do przedpokoju, by móc się z nim przywitać. Odwiesił płaszcz do szafy i spojrzał na mnie.
-Jak się dziś czujesz?- spytał, obejmując mnie jedna rękę i całując czule, tym samym nie dając mi odpowiedzieć. Doperio po chwili odsunął się.
-Akurat dziś bardzo dobrze. Posprzątałem trochę i...- zacząłem.
-Mówiłem ci, że ja się tym zajmę, tak? Prosiłem, żebyś się nie przepracowywał.- mruknął, przerywając mi.
-Nie mogę całe dnie siedzieć. To też szkodzi dziecku.- powiedziałem. Mężczyzna westchnął.
-Skoro tak sądzisz. Ale nie rób nic na siłę, jasne?- dodał. Zaśmiałem się. Nie przyzna się, że się martwi. Będzie tak gadał i pouczał mnie cały dzień, jeśli będzie trzeba, ale nie powie, że po prostu trochę się boi. O mnie i nasze dziecko.
-Dobrze, kochanie, już nie będę.- powiedziałem, przewracając oczami. Poszedłem do kuchni.
-Jak było w pracy?- spytałem. Wstawiłem zupę na palnik.
-Źle. Zaczynając od tego, że komendant ma okres, to na dodatek wysłał nas w takie zimno na drogówkę.- mruknął, pociągając nosem.
-W górnej szafce powinny być jakieś lekarstwa.- powiedziałem, spoglądając na niego.
-Jasne.- odparł, od razu rozumiejąc aluzję. Bez problemu dosiegnął do najwyższej szafki i wyjął lekarstwa, które zawsze mu dawałem, gdy brało go przeziębienie. A było tak za każdym razem, gdy postał chwilę na mrozie. Bez marudzenie połknął leki, popijając wodą. Po tym podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
-Pięknie pachnie.- powiedział, spoglądając na garnek z zupą.
-Cieszę się. Naszykujesz talerz?- spytałem.
-A ty nie jesz?- zdziwił się.
-Jadłem wcześniej.- odparłem, posyłając mu delikatny uśmiech. Zmarszczył brwi, jakby myślał, że go okłamuję. Wyjął talerz z szafki i podał mi. Nalałem mu zupy i postawiłem na stole.
-Smacznego.- powiedziałem, całując go w policzek.
-Dzięki.- odparł i usiadł przy stole, zaczynając jeść. Usiadłem na przeciwko niego, bawiąc się solniczką. Wcześniej planowałem sobie, że podczas gdy on będzie jadł, ja zapytam go o imię dla dziecka. Tygodnie szybko mijają, a my nawet nie wiemy, jak nazwać naszego syna, lub córkę.
-O co chodzi?- spytał Mike, najwyraźniej widząc, że coś mnie trapi.
-Em... Tak się zastanawiałem, czy wymyśliłeś jakieś imię. No wiesz, dla dziecka...- mruknąłem niepewnie. Niby oczekiwałem jakiejś odpowiedzi, ale z drugiej strony rozumiem, że on ciężko pracuje i nie ma nawet czasu nad tym pomyśleć. Zrozumiem, jeśli nie będzie zadowolony z mojego pytania.
-Ty wybierz dla chłopca, a ja dla dziewczynki. Albo na odwrót.- odparł spokojnie.
-Nawet jeśli, to nie jest takie proste...- mruknąłem.
-Christa bardzo ładnie brzmi...- odparł, niby obojętnie.
-Christa? Czy to odpowiednie imię?- spytałem.
-Nie podoba ci się?- odparł.
-Nie, nie, jest bardzo ładne. Ale... jak będzie chłopiec? Wtedy nazwiesz go Chris?- mruknąłem.
-Nie. Może Armin? Też ładne imię...- odparł spokojnie. No w sumie... jakby tak się zastanowić... Rzeczywiście, brzmiały bardzo ładnie. Dobra, szczerze, strasznie mi się podobają i głupio mi, że to nie ja je wymyśliłem! Ale się nie przyznam.
-Tak, obydwa mi się podobają...- odparłem, uśmiechając się lekko do niego. Mężczyzna również uśmiechnął się do mnie, ledwo widocznie. Odniósł, już pusty talerz, do zlewu i umył go.
-Może obejrzymy coś razem? I tak pewnie nie masz nic innego do roboty...- zasugerowałem. Kiedyś, jak zaczynaliśmy się spotykać, dosyć często leniliśmy się razem na kanapie przed telewizorem, komentując fabułę i śmiejąc się z aktorek. Tylko z aktorek.
-Tak, chętnie.- odparł. Poszliśmy do salonu. Mike usiadł na kanapie, a ja położyłem się, kładąc głowę na jego kolanach. Uśmiechnął się do mnie, wsuwając palce w moje włosy. Zamruczałem z zadowoleniem. Czy jest ktoś, kto tak nie lubi? Blondyn głaskał mnie po głowie, co jakiś czas drapiąc za uchem. Pomyślałem, jak bardzo go kocham. Jak bardzo cieszę się, że będziemy mieć dziecko. Że będziemy pełną rodziną. Jestem szczęśliwy, że to właśnie u jego boku mogę żyć. Pewnie ta przyjemna chwila trwałaby dłużej, gdyby coś jej nie przerwało.
-Cholera.- jęknąłem i pobiegłem do łazienki. Uklęknąłem przed toaletą i zwymiotowałem. Zakaszlałem kilka razy i wytarłem usta papierem toaletowym. Mike stanął w drzwiach i oparł się o futrynę. Spojrzał na mnie zmartwiony.
-Wszystko w porządku?- spytał niepewnie.
-Tak. Wiedziałem, że tak będzie, gdy zdecydowaliśmy się na dziecko.- powiedziałem spokojnie. Wstałem i spuściłem wodę. Stanąłem przy zlewie i zacząłem myć zęby.
-Przykro mi, że to ty musisz przez to przechodzić. Żałuję, że nie zmieniliśmy się miejscami, gdy mogliśmy...- mruknął cicho. Uśmiechnąłem się do niego. A przynajmniej próbowałem, bo piana z pasty skutecznie mi to utrudniła. Wyplułem ją z ust.
-To bardzo miłe z twojej strony. Kocham cię za tą opiekuńczość. Ale wiem, że nie dałbyś sobie rady. Po prostu, moje ciało i tak dobrze znosi ciążę, a i dziecko dobrze się rozwija. Z twoja odpornością, a raczej jej brakiem, mogłoby być ciężko.- wyjaśniłem mu. Wypłukałem usta i wytarłem twarz ręcznikiem.
-Dobra, dobra. Rozumiem, nie nadaję się na mamę.- odparł, przewracając oczami.
-Ale za to tatusiem będziesz idealnym.- zaśmiałem się, przytulając się do niego. Mike uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
-Wracamy do salonu. Zrobię ci herbatę i dokończymy film.- powiedział.
-Nawet go nie zaczęliśmy.- zauważyłem, posyłając mu lekki uśmiech. Prychnęł w odpowiedzi. Złapał mnie za rękę i zaprowadził z powrotem przed telewizor.~·~·~·~·~·~·~·~
Jest mi głupio. Bo zapomniałam o tym. W sensie, że miałam napisać tego shot'a. Więc tego... bardzo przepraszam :<
Serio, nie wiem, jak mi to wypadło z głowy. Jeszcze raz przepraszam ;-;No. I tyle. Przepraszam (łał, znowu) za błędy i papa, Kasztanki! ♡♡♡♡
CZYTASZ
[SnK] One-shots
FanfictionCześć! W tym opowiadaniu będziesz mógł znaleźć różne one-shoty z Shingeki no Kyojin. Mam nadzieję, że przypadną ci do gustu. Zapraszam do czytania! :)