Foreigner

2.7K 112 3
                                    

ooo

- O której przyjdzie V? - do mojego pokoju weszła Reihan. Zmroziłam ją wzrokiem. - Mam sobie pójść? - przewróciłam oczami zła na to wszystko.

- Powinnam się jakoś ubrać? - spytałam. Zrobiła okrągłe oczy. Zamrugała nie dowierzając.

- Nie zaszkodziłoby. - uśmiechnęła się i podeszła do mojej szafy. Otworzyła ją i zaczęła przeszukiwać. W końcu wynurzyła się z niej i spojrzała na mnie nie pocieszona. - Tu są same koszule lub marynarki. - stwierdziła.

- Założę sweter i będzie dobrze. - wzruszyłam ramionami.

- Mogę Ci pożyczyć jakąś sukienkę. - zaproponowała. Pokręciłam stanowczo głową.

- Marynarka będzie w porządku. Ta czarna, luźna. - wskazałam wieszak.

- Jak chcesz. - odpuściła. - A tata wie, że Tae przychodzi do Ciebie? - pokręciłam głową. - Czemu?

- To moje życie i nic mu do tego. - warknęłam. Dziewczyna spuściła wzrok i wyszła z pokoju.

ooo

- Cześć. - uśmiechnęłam się otwierając drzwi.

- Miałaś jakieś ważne spotkanie? - zwrócił uwagę na mój ubiór. Zaniemówiłam. Mój styl naprawdę jest zbyt elegancki i oficjalny?

- Tak. - skłamałam. Reihan miała rację. - Mam dużego... - w tym momencie do holu wpadł Okiro. Rzucił się na chłopaka i zaczął go lizać.

- Psa? - zaśmiał się. Nie przeszkadza mu ta kupa futra? Zdziwiłam się. - Jak się wabi? - ukląkł przy malamucie i zaczął go tarmosić po głowie.

- Okiro. - usłyszałam za sobą odpowiedź z ust siostry. - Ja jestem Lee Reihan, a to Lee Seonghwa. - przedstawiła się. Co oni tu robią? Mieli siedzieć u siebie!

- Moje rodzeństwo. - dodałam. V się wyprostował. Miał na sobie beżowy płaszcz, do którego zdążyły przyczepić się już włosy Okiro. Policzyłam do dziesięciu ,aby się uspokoić.

- Kim Teahyung. - uśmiechnął się do tej dwójki smarkaczy. Dlaczego nigdy mnie nie słuchają? - Mógłbym gdzieś powiesić płaszcz? - zwrócił się w moim kierunku. Kuźwa! Czemu jestem taka niewychowana?

- Jasne, daj. - wyciągnęłam w jego stronę rękę. - Powieszę go. - uśmiechnął się miło i ściągnął ubranie. Przejęłam je od niego i schowałam do szafy. - Chcesz coś do picia lub jedzenia? - zaproponowałam prowadząc go do salonu. Dzieciaki na szczęście poszły do siebie.

- Herbatę? - zapytał. Skinęłam głową i ruszyłam do kuchni. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam go. Ukradkiem zerknęłam w stronę chłopaka. Stał przy ścianie ze zdjęciami. Przyglądał się fotografiom. Wykorzystałam tą sytuację i sama się mu przyjrzałam. Był ubrany w czarne ubrania. Golf świetnie oznaczał mu się na bicepsach, które uwidocznił zakładając ręce na krzyż. Sprawiał wrażenie bardzo uprzejmego i miłego. Okiro też od razu go polubił, a teraz nawet leżał przy kanapie. Zazwyczaj pilnuje gości, a odpoczywa tylko ,gdy kogoś zna. Czajnik zaczął gwizdać. Wzdrygnęłam się i od razu uciekłam wzrokiem od V. Zalałam herbaty wrzątkiem i ruszyłam z tacką do salonu.

- Nie wiem czy słodzisz. - przyznałam. - Jeśli chcesz cytryny...

- Taka jaką zrobiłaś jest w porządku. - zapewnił mnie. Oniemiałam. Czy ten człowiek jest na pewno prawdziwy? Przecież ma tak stoicki spokój i zgadza się niemal na wszystko. Wziął łyka napoju. - Czego chciałabyś się nauczyć?

- Hmm, chyba najbardziej zależy mi na języku mówionym. - pokiwał głową.

- Jako przyszłemu lekarzowi na pewno Ci się to przyda. - chyba się zarumieniłam. Docenia to, że chcę być lekarzem. - W takim razie chcesz po prostu rozmawiać po koreańsku, tak?

- Tak. - potwierdziłam.

- To może zaczniemy od podstawowych rzeczy. - usiadł wygodniej na kanapie. Ja też spróbowałam zachowywać się swobodniej. - Opowiedz coś o swoim rodzinnym mieście. - zaproponował.

- O Włoszech? - pokiwał głową i odgarnął brązowe włosy do tyłu. - Urodziłam się w Bolonii, ale mieszkałam w Modenie. - to nie było takie trudne, pomyślałam. - Włosi są zupełnie inni. Życie tam jest zupełnie inne niż tutaj. - mówiłam dalej.

- Naprawdę? - zdziwił się. - Podaj jakiś przykład. - był ciekawy. To mnie pocieszało. Rzadko ktoś chce słuchać o moim prawdziwym domu. Ucieszyłam się, że go to interesuje.

- No wiesz... Koreańczycy są bardzo zamknięci w sobie. Na ulicy... - no i się zacięłam. Jak powiedzieć nikt? Zerknął na mnie.

- Coś się stało? - no tak i jak ja mam teraz mu się spytać jak jest "nikt" po koreańsku skoro on nie zna angielskiego ,ani włoskiego?

- Ludzie nie uśmiechają się do obcych, ani nie rozmawiają z nimi. - ominęłam jakoś to słowo. Wyjęłam telefon i sprawdziłam jak jest nikt. Byłam zła na siebie. To dość pospolite słowo.

- To raczej zrozumiałe. - stwierdził. - Dlaczego mieliby to robić? - dziwił się.

- We Włoszech... Potrafimy dosiąść się do obcej osoby w kawiarni i rozmawiać z nią godzinami. - zrobił ogromne oczy. - Albo gdy jeździmy pociągiem i podróż jest długa zagadujemy nieznajomych by się nie nudzić. - opowiadałam.

- Dziwne. - zastanowił się chwilę. - Ale podoba mi się to. - uśmiechnął się. - Jesteście życzliwsi i na pewno częściej się uśmiechacie.

- Tak! - ucieszyłam się, że zrozumiał. - Dlatego tutaj... Czuję się tak obco. - wyznałam szczerze.

ooo




BTS -VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz