kill

2.3K 90 34
                                    

ooo

- Dzień dobry. - pocałował mnie delikatnie. Obudził się dopiero przed momentem. Ja nie spałam już od dawna. Po prostu nie mogłam spać. Zastanawiałam się czy to dobre. Właściwe? Czy tak to powinno wyglądać? Przecież wciąż jestem z Lorenzo. Do tego znamy się tak krótko. Mieliśmy tylko udawać.

- To... - westchnął i pogładził mnie po policzku. - Co teraz zrobimy? - przejęłam się nie na żarty.

- Myślałem o jakimś śniadaniu. - uśmiechnął się.

- Która godzina?! - wyskoczyłam z łóżka jak z procy i zaczęłam wciągać na siebie ubrania. Powróciłam do smutnej rzeczywistości. Tak nie może być. Żałowałam teraz tej wspólnej nocy. Jeśli Lorenzo się dowie...Do tego Boże to miał być czysty układ. Bez zobowiązań.

- Dziewiąta. - odparł przeciągając się.

- Za pół godziny rozpoczynam dyżur. - westchnęłam ciężko nie mogąc znaleźć bluzki V.

- Na krześle. - wskazał by pomóc mi w poszukiwaniach.

- Ja kończę o czternastej. - spojrzałam na niego. - Pożegnanie z ekipą z planu. - wyjaśnił.

- Już skończyliście? - zdziwiłam się.

- Dlatego zastanawiam się nad filmem na Sycylii. - skinęłam głową. - Niestety nie zawiozę Cię ,bo jadę na Gangnam, a to nie po drodze. - puścił do mnie oko i podniósł się. - A ty o której kończysz?

- O piętnastej. - odpowiedziałam przeczesując włosy.

- Odbiorę Cię w takim razie. - dogonił mnie w łazience. Miał jeszcze rozczochrane włosy i zapomniał założyć koszulki.

- Tae...to wciąż pakt. - przypomniałam mu. Nie chciałam bawić się jego uczuciami. Boje się, że go zranię.

- Mogę wiecznie żyć w takim pakcie. - uśmiechnął się.

- Mówię poważnie. - odparłam. - Tak będzie dla nas obydwu lepiej.

- Rozumiem. - skinął głową. - To tylko taki niezobowiązujący bonus. - zaśmiałam się.

- Dokładnie. - zamknęłam drzwi łazienki. Chciałam wziąć prysznic. - Przynieś mi którąś z sukienek! - poprosiłam i weszłam pod prysznic.

ooo

- V bardzo Cię lubię, ale to było nie właściwie. - mówiłam do swojego odbicia lustrzanego w windzie. - Nie powinno się wydarzyć. Po przyjęciu zabiorę swoje rzeczy i wrócę do domu. Nie chcę sprawiać więcej kłopotów. - drzwi windy się otworzyły. Przestraszyłam się.

- Dzień dobry. - dosiadł się do mnie lekarz, który pracuje na oddziale ojca.

- Dzień dobry. - odpowiedziałam i zamilkłam. Mam nadzieję, że nie słyszał mojej przemowy.

- Jedziesz na anestezjologię? - spytał wskazując guzik. Skinęłam głową. - Jesteś nową praktykantką profesora Nan Do?

- Tak, proszę Pana. - potwierdziłam najgrzeczniej jak potrafiłam.

- Ile Ci zostało do końca studiów? - uśmiechnął się sympatycznie. Zerknęłam na jego plakietkę. Lekarz neurochirurgii dziecięcej Choi BanRyu. Przeczytałam w myślach.

- Półtora roku. - odparłam.

- To niewiele. - skinęłam głową. - Do zobaczenia. - wysiadł z windy.

- Do widzenia. - skłoniłam się. Dziwne uczucie rozmawiać z lekarzem sam na sam, który nie jest twoim ojcem.

ooo

- HaRam! - zawołał mnie ojciec ,gdy wychodziłam już ze szpitala. Wybiegł za mną w białym fartuchu. Szłam już w stronę Taehyunga, ale zatrzymałam się. Nie chciałam kolejnego przedstawienia. Chłopak wysiadł z samochodu. Cholera! Po co? Zaniepokoiłam się. Mężczyzna podszedł do mnie.

- Powiedziałaś ,że jutro wracasz. - pokiwałam głową. - Wrócisz?

- Tak. - potwierdziłam i V stanął koło mnie.

- Dzień dobry. - przywitał się z moim ojcem. Tata tylko skinął głową.

- Dlaczego już dzisiaj nie możesz wrócić? - dociekał.

- Mam coś do załatwienia. - powiedziałam po włosku. Nie chciałam ,żeby V rozumiał. - Rozmawiałam także z Lorenzo. Podobno kazałeś mu pójść na odwyk.

- Obiecał mi pójść na niego ,gdy tylko skończą się zawody. - czyli Włoch mówił prawdę, stwierdziłam. - Kiedy się z nim widziałaś?

- Wczoraj przyjechał pod moją uczelnię. - odparłam. - Ale... Chcę się z nim rozstać. - bałam się to powiedzieć, ale czułam ,że muszę. Ojciec popatrzył na Tae ,a potem na mnie.

- Spotykacie się? - zapytał po koreańsku.

- Tak. - odparł chłopak. Spojrzałam na niego całkowicie zszokowana. Mężczyzna nie był bardziej zaskoczony ode mnie.

- Umawiasz się z gwiazdą k popu? - mój ojciec nie dowierzał. Pewnie Reihan zrobiła mu wczoraj wykład na temat Taehyunga.

- To nie tak... - zaczęłam się tłumaczyć, ale mój ojciec przestał mnie słuchać. Podszedł do V i położył mu rękę na ramieniu.

- Na razie masz u mnie dużego plusa. - powiedział. Nie mogłam uwierzyć w realizm tego wydarzenia. - Zapraszam jutro na kolację do nas. - uśmiechnął się. Że co do cholery?! Jaka kolacja?! Przecież my cholera tylko udajemy! Muszę jak najszybciej wytłumaczyć to chłopakowi. To co było w nocy nie miało prawa istnienia. Było totalnym wypadkiem przy pracy.

- Bardzo dziękuję. - odparł V. - Dzisiaj zabieram Pańską córkę na przyjęcie dlatego dopiero jutro odwiozę ją do domu. - ojciec rzucił mi miłe spojrzenie. Myślałam, że zabije ich dwóch. Miałam ochotę wybuchnąć jak elektrownia jądrowa w samym Czarnobylu. Niszcząc na swojej drodze każde życie.

- Uważaj na siebie HaRam. - poradził mój ojciec i mocno mnie przytulił. - Cieszę się, że w końcu dałaś komuś sobie pomóc. - szepnął, a ja omal nie przegryzłam sobie języka by nie zepsuć tej sceny niczym z filmu.

- Zaopiekuję się Pana córką. - zapewnił Tae chwytając mnie za rękę. Przysięgam, że odgryzę mu tą rękę jak tylko wsiądziemy do samochodu.

ooo

Dodaje rozdziały co ok 3 dni 💕

BTS -VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz