ooo
- Idę do kościoła. - oznajmiłam Lorenzo wychodząc z domu. Od pewnego czasu tylko tam czuję spokój. Tylko w kościele mogę czuć się bezpiecznie.
- Tylko wróć do dwudziestej, bo chłopaki przychodzą. - skinęłam głową i zamknęłam drzwi. Dotknęłam swojego brzucha schodząc po schodach.
- Przykro mi fasolko ,ale będziesz miała ciężko w życiu już na samym początku. - powiedziałam po koreańsku. Wolałam mówić tak by inni nie rozumieli. - Już teraz mamusia musi Cię ukrywać... - było mi strasznie przykro. Moje dziecko będzie się wychowywać w niepełnej rodzinie. I jeśli zostanę tutaj będzie wytykane palcami ,ale będzie mieć niby ojca. Ale jeśli wyjadę do Korei nie będzie mieć ojca. Nie tak miało być.
- Przepraszam Cię, że trafiłaś na mnie. - czułam jak łzy płyną mi po policzkach. Pamiętam jak mojej mamie było ciężko. Pamiętam jak to jest nie mieć ojca. Wiem jak to jest być wytykanym za inny kolor skóry. Wiem jak ciężkie potrafi być życie. Nie wiem czy teraz rozpaczam nad własnym losem czy też mojego dziecka. Ale nasza przyszłość jest smutna.
- Wcale nie musi być tak jak mówisz. - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się przerażona ,że ktoś zrozumiał co mówię. Bałam się reakcji i plotek ,a co dopiero tego jak zareaguje na to Lorenzo. Odetchnęłam trochę ,gdy podsłuchiwaczem okazał się V.
- Nie chcę żebyś miała problemy ,więc wsiądź do auta od tyłu. - poprosił. - Chcę tylko porozmawiać. - skinęłam głową i zrobiłam jak radził.
ooo
- Wiem ,że masz tylko półtorej godziny. - odpalił silnik. - Ale tutaj może nas ktoś zobaczyć.
- Przecież tutaj nikt Cię nie rozpozna. - powiedziałam zaskoczona jego pewnością siebie.
- Nie chodzi o mnie. - rzucił. Zamilkłam. - Wolisz jechać do mnie czy gdzieś do restauracji?
- Do Ciebie. - odparłam bez zastanowienia. To wydawało mi się rozsądniejsze.
- Naprawdę znów jesteś z tym dupkiem? - spytał ,a ja uciekłam wzrokiem.
- Nie miałam gdzie iść. - odparłam szeptem.
- A co ze mną? - zwróciłam się do niego przodem. Czułam jak łzy nalatują mi do oczu. Nic nie powiedziałam. Nie mogłam. Patrzyłam tak na niego. Złamał mi serce i zostawił samą.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - próbował mnie zrozumieć. - Przecież bym Ci pomógł. - chwycił mnie za rękę. - Poradzilibyśmy sobie razem. - mówił. Łzy wydostały się z moich oczodołów i popłynęły wartkim strumykiem.
- Zostawiłeś mnie. - wydukałam.
- Wiem. - szepnął gładząc moją dłoń kciukiem. - Źle zrobiłem. - przyznał. - Ale jestem teraz, tutaj. - próbował mnie przekonać. - Dla Ciebie.
- Boję się. - przyznałam.
- Czego? - spytał przejęty.
- Że znów zostanę sama. - powiedziałam , a on zjechał na pobocze. Zatrzymał się w jakiejś cichej uliczce.
- Nie zostaniesz. - zapewnił.
- Ostatnio też tak myślałam. - ciągnęłam.
- Przepraszam Cię HaRam... - dotknął mojego polika. - Nie chciałem Cię tak zranić. - odwróciłam od niego wzrok i wytarłam poliki w rękaw swetra.
- Dlaczego tak zrobiłeś? - chciałam choć trochę zrozumieć jego tok rozumowania.
- Nie chciałem mieszać Cię w sprawy zespołu, w sprawy...
- Śmierci swojego przyjaciela? - nie mogłam tego pojąć. - Przecież właśnie od tego są związki. By się wspierać, a nie...
- Wiem. - przerwał mi. - Teraz to wiem i żałuję ,że nie wiedziałem wcześniej. - pytanie czy mówi prawdziwie? - Proszę wybacz mi...
- Nie potrafię. - pokręciłam głową. - Nie potrafię Ci zaufać. - przyznałam szczerze.
- Wróć do Seulu. - poprosił. - Udowodnię Ci ,że możesz mi ufać i na mnie polegać. - spojrzałam na niego pełna nadziei.
- A co z twoją karierą? - nie wierzyłam , że to go nie obchodzi.
- Trudno. - powiedział. - Rodzina jest ważniejsza. - stwierdził.
- Jesteś pewien ,że chcesz tego? - wolałam się upewnić.
- Tak. - zapewnił.
- Jeśli wrócę do Seulu wszyscy dowiedzą się ,że masz dziecko. - chciałam ,żeby zdawał sobie z tego sprawę. - Wszyscy będą o tym mówić. Możesz stracić kontrakty...
- Bardziej martwi mnie twoja kariera. - przerwał mi ściskając bardziej moją dłoń. - Ale obiecuję Ci ,że zrobię wszystko byś skończyła studia i była lekarzem ,a przy tym wychowywała nasze dziecko. - mówił to tak naturalnie ,że chciałam w to wierzyć. Chciałam by było to prawdą, ale wciąż się bałam.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... - wciąż się wahałam.
- HaRam - spojrzał mi prosto w oczy. - Nie pozwolę Ci zostać tu z tym tyranem. - trafił w czuły punkt. - A do tego nie chcesz chyba sama by twoje dziecko żyło w taki sposób. - rozejrzał się dookoła. - Tutaj.
ooo
Hejka chcecie koreańskie nazwy rozdziałów czy angielskie? Dajcie znać w komentarzach ❤️
CZYTASZ
BTS -V
Fanfiction🎖#1 bts - 10.02.2021 🎖#1 tae - 24.02.2022 🎖#2 kimtaehyung - 24.05.2020 🎖#1 vbts -12.10.2020 🎖️#4 idol - 01.01.2021 HaRam po śmierci matki musi przeprowadzić się z Włoskiego miasteczka do wielkiego miasta jakim jest Seul. Musi zamieszkać z ojcem...