ooo
- Hej - uśmiechnęłam się widząc V przy furtce. Podbiegłam do niego. Spędziłam miły ranek z tatą i rodzeństwem. Po rozmowie z ojcem czułam się o wiele lepiej. Wiedziałam, że mnie kocha i żałuje tego co zrobił. Widząc Tae czekającego na mnie w ciemnej koszuli...Naprawdę nie mogło być lepiej.
- Jesteś pewna ,że chcesz sama pójść? - otworzył mi drzwi samochodu.
- Tak. - zapewniłam. - Chcę się rozstać w zgodzie, a obawiam się, że widząc Cię wścieknie się. - odparłam ,gdy siedział już koło mnie.
- Nie powiesz mu o mnie? - przejął się.
- Powiem. - skinęłam głową. - Nie chcę go okłamywać.
- Na pewno będziesz bezpieczna? - martwił się. - Wolałbym pójść tak na wszelki wypadek. - przekonywał mnie. - Nie ufam mu.
- Lepiej nie, bo wtedy zrobi na pewno krzywdę Tobie. - stwierdziłam. Rzucił mi błagalne spojrzenie. - Jest bokserem, a Ty piosenkarzem i aktorem. - przypomniałam.
- Pozwól mi chociaż być gdzieś w pobliżu. - prosił.
- Dobrze, ale tak żeby Cię nie widział. - zgodziłam się w końcu.
ooo
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę Lorenzo. Stał na skraju umówionego parku. Nie obróciłam się nawet do V. Nie chciałam kusić losu. Jak można tak szybko się w kimś zakochać? Zachowuję się jak wariatka. To niedorzeczne. W mojej głowie pojawiły się takie myśli. Nie kochasz już Lorenzo. Tłumaczyłam sama siebie. Tak będzie lepiej dla was obu.
- Buongiorno! - roześmiał się Włoch widząc jak idę w jego kierunku. Serce mi się krajało. Czułam się wstrętnie. Zaraz będę musiała powiedzieć chłopakowi ,z którym jestem od kilkunastu lat ,że kogoś sobie znalazłam. Po tym wszystkim co razem przeszliśmy. Po tym jak wiele razy mi pomagał. Jak zawsze był blisko ,gdy go potrzebowałam. Jestem okropna. Jak ja mam to zrobić? Podeszłam do niego i nie dałam się już nawet objąć. Nie chciałam sprawiać wrażenia jakby wszystko było dobrze, bo nie było. Czułam się jak zdrajca.
- Co jest HaRam? - zdziwił się. Skapnęła mi jedna łza. Szybko ją otarłam.
- Kocham Cię, ale już nie tak jak kiedyś. - zaczęłam. Wiedziałam ,że strasznie go zranię. Może nawet zawalę mu cały świat. Nie miałam jednak innego wyjścia. Już go zdradziłam. Już się stało. A co ważniejsze moje uczucie względem niego wygasło.
- Nie rozumiem. - cofnął się.
- Poznałam kogoś. - mówiłam dalej. - Przepraszam ,ale myślę, że to dobry moment by się rozejść. By każdy z nas poszedł... - złapał mnie za ramię.
- Kto to? - sprawiał wrażenie opanowanego.
- Nie znasz. - nie sądzę by pamiętał incydent ze szpitala.
- Puściłaś się? - przegiął. Wyrwałam się z jego uścisku.
- To już nie twoja sprawa. - wolałam się wycofać. Widziałam ,że już wrze ze wściekłości.
- HaRam! - nie dał mi odejść. Przestraszyłam się.
- Pozwól mi odejść. - poprosiłam. Zacieśnił uścisk na moim nadgarstku. - Puść mnie Lorenzo.
- Kto to jest do cholery?! - upierał się przy swoim. Próbowałam się wyswobodzić ,ale bezskutecznie. V to niestety dostrzegł. Odwróciłam wzrok w drugą stronę. Widziałam jak już idzie w naszą stronę. Bardzo tego nie chciałam. Bałam się ,że Lorenzo zrobi coś Taehyungowi.
- Proszę odpuść Lorenzo. - nalegałam ,ale nigdy mnie nie słuchał. V dzieliło od nas już kilka kroków. Boże miej nas w swojej opiece, pomyślałam, gdy podszedł do Włocha. Złapał go za ramię i szarpnął by zabrał rękę ode mnie.
- Powiedz mu, żeby lepiej Cię puścił. - polecił mi Tae. W życiu tego nie powiem.
- To on?! - wkurzył się Lorenzo puszczając mnie. No chociaż coś podziałało, ale niestety popchnął Tae. Czułam jak serce z nerwów podchodzi mi do gardła. Zaczęli się szarpać. Ta cała sytuacja w ogóle mnie nie śmieszyła, ale jakby tak spojrzeć z widoku obcej osoby... Dwóch chłopaków wydziera się na siebie w języku, którego przeciwnik nie zna. Gdybym nie była główną zainteresowaną na pewno by mnie to śmieszyło. Jednak w tym momencie starałam się jak najłagodniej ich rozdzielić.
- Basta! - krzyknęłam ,gdy Lorenzo siedział na Tae. Z góry wiedziałam ,że V przegra. Przecież Lorenzo to zawodowiec. - Przestań Lorenzo, proszę. - odciągnęłam go od leżącego. Bałam się także ,że ktoś będzie tego świadkiem i Taehyung będzie miał spore problemy.
- Zostaw go. - powiedziałam mu prosto w twarz. V na szczęście podniósł się bez większych problemów.
- Puściłaś się z takim pedałem?! - zdzielił mnie w twarz. Utrzymałam równowagę. Czułam jak polik aż płonie. Jednak co mogłam zrobić. Tae chciał mu oddać, ale w porę go zatrzymałam.
- Przestań V. - poprosiłam chwytając go za dłoń. Miałam dość tego wstrętnego człowieka. - To nie ma sensu. - chłopak przysunął mnie do siebie i stanął przed tym idiotą.
- Przetłumacz. - polecił mi. - Nigdy więcej jej nie dotkniesz i nie zobaczysz. - z niechęcią i strachem powtórzyłam słowa Tae Lorenzo. Gdy skończyłam mówić o mało nie zemdlałam. V przyłożył mu z pięści w twarz. Włoch aż zachwiał się do tyłu. Patrzył na Tae w osłupieniu. Zupełnie się tego nie spodziewał. Tak samo jak ja. Popatrzyłam na Taehyunga w kompletnym szoku.
- Idziemy. - postanowiłam. - Natychmiast. - pociągnęłam go za sobą idąc szybkim krokiem. Bałam się ,że może jeszcze nas dogoni. Dopiero ,gdy wsiedliśmy do samochodu odetchnęłam z ulgą.
ooo
- Nic Ci nie jest? - spytałam przyglądając się twarzy chłopaka. Miał kilka zadrapań i siniaków ,ale nie wyglądało to źle. Spojrzał na mnie.
- Boli bardzo? - przyłożył dłoń do mojego policzka. Pokręciłam głową. - Myślałem ,że go zabiję ,gdy podniósł na Ciebie rękę na moich oczach. - mówił z przejęciem.
- Nic mi nie jest. - zapewniłam. - Cieszę się ,że mam to już za sobą. - uśmiechnęłam się.
ooo
Miłego weekendu 💓
CZYTASZ
BTS -V
Fanfiction🎖#1 bts - 10.02.2021 🎖#1 tae - 24.02.2022 🎖#2 kimtaehyung - 24.05.2020 🎖#1 vbts -12.10.2020 🎖️#4 idol - 01.01.2021 HaRam po śmierci matki musi przeprowadzić się z Włoskiego miasteczka do wielkiego miasta jakim jest Seul. Musi zamieszkać z ojcem...