thank you

1.4K 55 7
                                    

ooo

- Przemyśl to i daj mi znać. - poprosił ,gdy wysiadałam.

- Tae... - pierwszy raz od długiego czasu użyłam jego imienia. - Jeśli znów się na Tobie zawiodę nigdy już nas nie zobaczysz. - zagroziłam.

- Nie będzie takiej potrzeby. - uśmiechnął się. - Proszę uważaj na siebie. - skinęłam głową. - Kocham Cię, do jutra. - nic nie odpowiedziałam i ruszyłam w stronę bloku. Miałam mętlik w głowie. Bałam się. Strasznie się bałam. Boże czy powinnam wyjechać do Korei? Ale za co wrócę do Seulu? Nie mogę prosić o to taty. Zresztą jak mu powiem ,że jestem w ciąży? Z drugiej strony wizja zostania tutaj jest okropna.

- Wróciłam. - weszłam do mieszkania ,w którym dym papierosowy przeżarł już ściany.

- W porządku? - spytał z kanapy. Jego lokowane włosy zaczesał do tyłu.

- Tak. - skłamałam.

- Chłopaki będą za dziesięć minut. - skinęłam głową i weszłam do kuchni by przygotować jakieś jedzenie. Szukając soku w szafie znalazłam dziwny biały proszek, który wypadł z szafki. Przeraziłam się. Nawet tego nie dotknęłam.

- Lorenzo?! - zawołałam go natychmiast. Po chwili zjawił się w drzwiach.

- Co?

- Co to jest do cholery?! - byłam wściekła.

- Po co robisz problem? - oparł się o framugę.

- Mówiłeś ,że z tym skończyłeś! - nie mogłam uwierzyć w swoją naiwność, ale z drugiej strony spadło mi to jak z nieba.

- Powiedziałem ,że z tym skończę. - poprawił mnie.

- Jesteś idiotą! - krzyczałam. - A jak to znajdą? Jak na ciebie doniosą?! Jestem do cholery w ciąży!

- Nic by Ci nie zrobili. - mówił. - Zresztą to nie twoja sprawa. - fuknął. - Jak się nie podoba to wypierdalaj. - podeszłam do niego i chwyciłam za twarz. Spojrzałam w oczy. Źrenice powiększone.

- Ty gnoju! - dałam mu z liścia. - Jesteś na haju! - odepchnął mnie od siebie.

- Wypierdalaj. - przeszedł obok mnie i podniósł proszek z podłogi. Usiadł na krześle i wysypał zawartość torebki na stół. Wyjął z portfela kartę kredytową i zaczął tworzyć linie z tego białego ścierwa. Po czym nachylił się i wciągnął.

- Kurwa! - krzyknęłam. Byłam pewna ,że jest czysty od czasu ,gdy z nim zamieszkałam.

- Zamknij ryj. - zaśmiał się. W tym momencie ułatwił mi podjęcie decyzji. Więcej nie musiałam widzieć. Od razu wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Taehyunga.

ooo

- Nie śpisz jeszcze? - zdziwił się. Miał zaspany głos.

- Nie. - powiedziałam zdenerwowana.

- Co się stało? - rozbudził się. - Słyszę dziwne krzyki. - usłyszał znajomych Lorenzo.

- Znowu wziął. - mówiłam szeptem.

- Kto? Lorenzo? - dziwił się.

- Tak. - westchnął ciężko.

- Spakuj się. - poradził, a ja usłyszałam jak wstaje. - Będę po Ciebie za piętnaście minut. - zacisnęłam usta.

- Dziękuję. - szepnęłam i rozłączyłam połączenie. Cholernie się bałam. Teraz już nie chodzi tylko o moje bezpieczeństwo, ale o bezpieczeństwo dziecka.

ooo

- Gdzie Ty się wybierasz? - zatrzymał mnie jeden z kumpli Lorenzo. Niegdyś i moich. Aaron zaszedł mi drogę.

- Chcieliście pizzę. - odparłam bez zająknięcia. - Idę po nią.

- Jak to? - był już nieźle zrobiony.

- Dostawca czeka na dole. - kłamałam.

- Puść ją Aaron. - polecił Lorenzo. - Przecież nie ucieknie. - zaśmiali się. - Nie ma gdzie przecież! - śmiali się w głos. A mnie aż ściskało od środka. Było mi tak strasznie wstyd i głupio. Do jakiego poziomu ja się upodliłam. Przepuścił mnie nawet nie zauważając mojej torby. Wyszłam z mieszkania i zbiegłam po schodach. Nigdy tak szybko nie pokonałam tych schodów. Wybiegłam z klatki schodowej i wpadłam od razu na V. Chłopak stał już przy wejściu. Chwycił mnie w ramionach i przypatrzył się.

- Nic Ci nie zrobił? - spytał przejęty. Pokręciłam głową. Uśmiechnął się i przejął ode mnie torbę. Wsiadłam do auta i zamknęłam z hukiem drzwi. Bałam się ,że wybiegną za nami.

- Nie bój się. - poprosił. - Jesteś już bezpieczna. - chwycił mnie za rękę.

- Dziękuję. - byłam mu strasznie wdzięczna. Kto wie co by z nami się stało, gdyby się nie zjawił. Gdyby nie przyjechał do tej cholernej Modeny.

- Muszę zadzownić do Taty. - stwierdziłam. Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Dlaczego?

- Muszę powiedzieć mu ,że wracam. - uśmiechnął się.

- W takim razie dzwoń. - ucieszył się.

- Naprawdę dziękuję Taehyung.

ooo

Co wy na to?

BTS -VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz