ooo
- Tak więc co mam zrobić? - spytałam.
- Zostać moją dziewczyną na jeden dzień. - oniemiałam. - Na niby rzecz jasna. - dodał śmiejąc się z mojego osłupienia. Odetchnęłam z ulgą.
- Dlaczego? - przecież mówił tamtej dziewczynie, że ma kogoś. Spoważniał.
- Dziewczyna ,z którą gram teraz w dramie chce desperacko się ze mną umówić, by wzbudzić sensacje. - zrobiłam wielkie oczy. Jak tak w ogóle można? - Zagroziła ,że oskarży mnie o molestowanie jeśli tego nie zrobię.
- Co? - nie mogłam tego pojąć.
- Skłamałem, że mam kogoś od dłuższego czasu, a ona udostępniła to nagranie w sieci. - spotkałam w swoim życiu wielu złych ludzi, ale nie na tyle wyrachowanych. - Wszyscy chcą ją teraz poznać i zobaczyć, a na domiar złego Ara zaprosiła mnie z moją dziewczyną na swoje przyjęcie urodzinowe.
- Go Ara? - spytałam nie dowierzając. Skinął głową.
- Znasz ją? - zdziwił się.
- Nie, ale oglądałam ją parę razy. - przyznałam. - Aż mi się wierzyć nie chcę, że może być tak okropną osobą.
- Ara sama w sobie nie jest okropna. - bronił jej. - To show biznes ,a przede wszystkim jej menadżer. - westchnęłam ciężko. Nie mogę uwierzyć w to jak ludzie potrafią być podli.
- Czyli na jeden dzień, a w sumie wieczór mam być twoją dziewczyną? - pokiwał głową. Zastanowiłam się chwilę. Lorenzo nie zna koreańskiego. Nie ogląda wiadomości. - Pod jednym warunkiem. - zaczęłam. Zmarszczył czoło. - Będę mogła się u Ciebie zatrzymać do czasu znalezienia mieszkania. - uniósł brwi.
- Dobrze. - przystał na to. - Wybierzesz sobie ,któreś z moich mieszkań. - spojrzałam na niego. - Coś jeszcze? - nie rozumiał mojego zdziwienia.
- Nie. - zapewniłam. - To i tak dużo, dziękuję. - skłoniłam się.
- Chociaż... - zatrzymał się zanim wsiedliśmy do samochodu. Zerknęłam na niego. - Będziesz chodzić w ubraniach ,które ja Ci wybiorę. - przymrużyłam oczy.
- Czy ten komentarz miał na celu mnie urazić? - założyłam ręce na piersi. Uśmiechnął się.
- Nie, ale nikt nie uwierzy ,że moją dziewczyną jest biznesmenka. - puścił do mnie oczko i wsiadł do auta. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się pod nosem. To mu się nawet udało, pomyślałam.
ooo
- Na razie zostań u mnie, bo nie mam dzisiaj czasu by pokazać Tobie resztę mieszkań. - przeprosił mnie i zaczął szybko zbierać papiery ze stołu.
- Nie przejmuj się. - powstrzymałam go od sprzątania. - Muszę i tak wyjść do szpitala. - uśmiechnął się.
- No tak. - pokiwał głową. - Zapasowe klucze wiszą w skrzynce na korytarzu. - wskazał wyjście. - Do później. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. - pochyliłam głowę i wyszedł z mieszkania. Usiadłam przy dużym stole. Oparłam się na łokciach. Przede mną prezentowała się panorama Seulu. Zerknęłam na komórkę. Miliony nieodebranych od ojca i rodzeństwa. Westchnęłam cicho i sprawdziłam godzinę. Mam jeszcze czterdzieści pięć minut. Wyszukałam najszybsze połączenie komunikacji miejskiej, dzięki któremu dojadę do szpitala. Miałam zapas piętnastu minut. Podniosłam się z krzesła. Mieszkanie było bardzo jasne i przestronne. Dominował w nim minimalizm przełamywany abstrakcyjnymi obrazami.
- Jestem w domu V. - powiedziałam na głos. - Reihan byłaby w siódmym niebie. - zaśmiałam się sama z siebie. Nawet nie minął jeden dzień, a już zaczynam tęsknić. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk tupania. Jakby ktoś za mną szedł w moją stronę. Odgłos odbijał się od płytek dając pogłos. Odwróciłam się przerażona.
ooo
- A co Ty tu robisz? - nachyliłam się widząc zmierzającą ku mnie kulkę puchu. Piesek się zatrzymał i ziewnął pokazując szereg białych kiełków wraz ze słodkim ,różowym języczkiem. Wyciągnęłam w jego stronę ręce i zaczęłam tarmosić po futerku. - Jaki Ty jesteś słodki. - wzięłam go na ręce i przytuliłam. - Matko...gdyby Okiro był takiej wielkości. - marzyłam. - Jak się nazywasz kuleczko? - spytałam czarne ślipka. - Twój tatuś nic mi o Tobie nie mówił. - dałam mu buziaka w nosek. Naprawdę ten piesek skradł moje serce. Usiadłam na płytki i wyjęłam telefon.
- Zaraz sprawdzimy jak nazywa się piesek V. - uśmiechnęłam się do zwierzaka i wbiłam w wyszukiwarkę poszukiwaną frazę. - Jak nazywa się pies V... - szukałam na stronie. - Jest! - ucieszyłam się. - Yeontan! - zawołałam futerko. Piesek ruszył żwawym krokiem w moją stronę. - Szpic miniaturowy. - uśmiechnęłam się i podrapałam go po karku. Wtedy zadzwoniła moja komórka. Lorenzo. Zastygłam. Odczekałam, aż przestał dzwonić. Nie chcę z nim teraz rozmawiać. Ale na domiar złego telefon zadzwonił ponownie. Tym razem dzwonił mój ojciec.
- Halo? - odebrałam.
- HaRam gdzie Ty jesteś?! - odsunęłam od ucha urządzenie. Wrzask był okropny.
- Nic mi nie jest. - odparłam.
- Gdzie jesteś się pytam?! - przewróciłam oczami.
- Do czasu znalezienia mieszkania będę mieszkać u przyjaciela. - powiedziałam.
- Przyjaciela? - zdziwił się. - Jakiego znowu przyjaciela? HaRam!
- Mówię prawdę. - zapewniłam. - Wiesz co z Lorenzo? - zmieniłam temat.
- Jutro go wypisuję. - odpowiedział. - Jesteś u tego chłopaka, który wczoraj z Tobą przyjechał do szpitala?
- Tak. - potwierdziłam. Chciałam, żeby dał mi spokój i się nie martwił.
- Długo się znacie? - teraz mu się wzięło na udawanie najlepszego tatusia roku?
- Nie ważne. - burknęłam. - Widzimy się na oddziale. - rozłączyłam się.
ooo
CZYTASZ
BTS -V
Fanfiction🎖#1 bts - 10.02.2021 🎖#1 tae - 24.02.2022 🎖#2 kimtaehyung - 24.05.2020 🎖#1 vbts -12.10.2020 🎖️#4 idol - 01.01.2021 HaRam po śmierci matki musi przeprowadzić się z Włoskiego miasteczka do wielkiego miasta jakim jest Seul. Musi zamieszkać z ojcem...