ooo
- Co to do cholery było?! - warknęłam wyrywając się z jego uścisku. Spojrzał na mnie kręcąc głową.
- Odwróć się dyskretnie i przyjrzyj się tym trzem czarnym suvom, które mierzą nas kamerami od samego mojego przyjazdu. - zrobiłam wielkie oczy. Zerknęłam w tamtą stronę. Miał rację.
- Grałeś? - zdziwiłam się. Naprawdę myślałam, że za bardzo do siebie wziął dzisiejszą noc. Bałam się, że serio się zakochał.
- Przecież udajemy parę, zapomniałaś? - pokręciłam głową.
- Po prostu...
- Lubię Cię HaRam, ale ustaliliśmy sobie coś rano. - nie wiem czemu, ale poczułam rozczarowanie. - To było jednorazowe. - mówił ,a mnie coraz bardziej bolało coś w środku. Normalnie jakbym dostała kosza. Czemu się tak czuję? - Jesteśmy fikcyjną parą.
- Cieszę się. - skłamałam. - Bałam się, że mówisz prawdę. - zaśmiał się.
- Jestem aktorem jak to sama parę dni temu stwierdziłaś. - pokiwałam głową i uśmiechnęłam się wymuszenie. Odwróciłam się w drugą stronę. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Co za głupia idiotka ze mnie. On tylko gra. Nic do mnie nie czuje. A ja zaczęłam sobie wmawiać ,że może naprawdę coś do mnie czuje. Ale jestem głupia. Zacisnęłam zęby. Najbardziej bolała mnie myśl, że Mingi miał rację. Najprawdopodobniej to ja zaczęłam się w nim zakochiwać, a nie na odwrót. Ta myśl mnie przerażała.
ooo
- Jestem gotowa. - weszłam do salonu. Miałam na sobie wysokie szpilki, które wczoraj już trochę rozchodziłam. Srebrna sukienka sięgała do moich kostek. Upięłam włosy w wysokiego koka, tak jak sobie tego życzył. Założyłam nawet kolczyki ,które mi wskazał. Wymalowałam się według wskazówek jego wizażystek. Wszystko zrobiłam jak chciał.
- Ładnie wyglądasz. - podniósł się z kanapy i podszedł do mnie. Miał na sobie czarny garnitur ze srebrnymi wstawkami. Tak byśmy do siebie pasowali. Na palcu lewej dłoni miał także sygnet. Wyglądał bardzo przystojnie.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Ty też. - zmarszczył czoło.
- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał. Pokiwałam głową. - Od rozmowy z twoim ojcem prawie się do mnie nie odzywasz. Widzę też ,że jesteś smutna. - zauważył. - Coś się stało? - tak. Dałeś mi kosza. Poczułam się jak panienka do towarzystwa, ale sama Ci na to pozwoliłam. Czuję się jak ...
- Nic. - skłamałam. - Wszystko jest okej. - zapewniłam.
- Nie chcesz jechać na to przyjęcie? - zaniepokoiłam się. - Jeśli...
- Oczywiście ,że chcę. - przerwałam mu. - Po prostu miałam ciężki dyżur i martwię się Lorenzo. Nie wiem jeszcze jak mu to powiedzieć. - kłamałam jak z nut. Musiałam to zrobić, żeby poczuć się lepiej. Jeśli zdołam oszukać siebie to poczuję się lepiej. Wmawianie sobie czegoś jest najlepsze. Na końcu już nie wiesz co jest prawdą, a co wymyśliłaś.
- Rozumiem. - przytulił mnie. Nie spodziewałam się tego. Wstrzymałam powietrze. Nie chcę stracić kontroli nad sobą. - Nie martw się Lorenzo i pamiętaj ,że możesz na mnie liczyć w każdej kwestii.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego. W jaką paranoję ja się władowałam?
ooo
- Jak sądzę Pan Kim Teahyung z osobą towarzyszącą Pani Lee HaRam. - V skinął głową ,gdy lokaj wpuszczał nas do środka. - Zapraszam na przyjęcie Pani Go Ary. - uśmiechnęłam się ,gdy Tae chwycił mnie za rękę. Bałam się. Nerwy zjadały mnie od środka. Modliłam się w duchu by tylko nie zrobić wstydu V i samej sobie. Weszliśmy do ogromnej sali. Była wielka. Na środku niej wisiał diamentowy żyrandol. Wszystko było tu bogate i ekskluzywne. W centrum znajdowało się podwyższenie, gdzie pewnie siedziała Go Ara. Większość stolików była pełna. Lokaj zaprowadził nas do stolika znajdującego się na podwyższeniu ,przy którym siedziało trzech mężczyzn. Tuż obok Go Ary. Usiadłam na wskazanym miejscu, a V obok mnie. Rozglądnęłam się dookoła. Ręce miałam jak z lodu. Stresowałam się strasznie.
- W porządku? - szepnął chłopak patrząc mi w oczy. Ale ma czarne oczy. Uśmiechnęłam się.
- Przepraszam! - rozbrzmiał głos mężczyzny stojącego koło Go Ary. - Moja córka kończy dzisiaj trzydzieste urodziny! - stał na środku sali. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku niemu. - Zaśpiewajmy jej sto lat! - krzyknął i rozpoczęły się wiwaty ,oklaski ,krzyki i nie wiem co jeszcze. Wszędzie widziałam twarze, które patrzyły wprost na mnie. A co gorsza większość z nich znałam z telewizji lub YouTube.
- Wznieśmy toast i cieszmy się wyśmienitym towarzystwem! - dało się słyszeć stuk kieliszków i lanie szampana. Jak niewiele ludzie potrzebują do szczęścia.
- Szampana? - podeszła do nas kelnerka ubrana w czarny uniform. Pokręciłam głową.
- Dziękujemy. - oddelegował ją V. Uśmiechnęłam się do niego. Otwarto szklane drzwi na ogromny taras i ogród. Wybuchły fajerwerki. No to się nazywa impreza.
- Chcesz iść? - spytał chłopak, gdy parę osób podniosło się by zobaczyć ogród. Skinęłam głową i ruszyliśmy na taras.
ooo
Dajcie znać o sobie w komentarzach lub dając gwiazdkę 💕
CZYTASZ
BTS -V
Fanfiction🎖#1 bts - 10.02.2021 🎖#1 tae - 24.02.2022 🎖#2 kimtaehyung - 24.05.2020 🎖#1 vbts -12.10.2020 🎖️#4 idol - 01.01.2021 HaRam po śmierci matki musi przeprowadzić się z Włoskiego miasteczka do wielkiego miasta jakim jest Seul. Musi zamieszkać z ojcem...