ooo
- Z kim rozmawiałaś? - uśmiechnął się do mnie V, gdy wyszłam do niego na taras.
- Z rodziną z Katanii. - odparłam. - Chcą byśmy ich odwiedzili jutro, ale...
- Naprawdę? - dziwnie się ucieszył. - Z chęcią poznam Twoją rodzinę. - przysiadłam się koło niego na leżaku. - To bliska rodzina? - dopytywał.
- Tak. - przyznałam. - Rodzeństwo Mamy. Wuja Anton i Ciotka Francesca. - skinął głową.
- To powiesz, że przyjedziemy? - zgodziłam się.
- Jeśli chcesz. - uśmiechnęłam się. - Niestety mówią tylko po włosku. Chyba ,że moje kuzynostwo poprawiło się z angielskiego. - roześmiał się.
- Mówisz tak jakbym biegle mówił po angielsku. - pstryknął mnie w czoło.
- Przepraszam... zapomniałam. - przyznałam prawdziwie.
- Nie przejmuj się. - machnął dłonią.
- To oddzwonię. - uśmiechnęłam się.
ooo
Weszliśmy do domu pełnego ludzi. Pierwszy raz czułem się nieswojo w takim zgiełku. Wszyscy mówili do siebie w języku dla mnie nieznanym. Do tego krzyczeli. Nie sądziłem ,że włoski jest tak krzykliwy.
- W porządku? - spytała mnie HaRam. Skinąłem głową.
- Ciao! - podeszła do nas tęgiej postury kobieta. Kolejna ,która wrzeszczy ,pomyślałem. HaRam odezwała się do niej i najprawdopodobniej mnie przedstawiła.
- Ciao. - odparłem. Nie wiedziałem co ze sobą począć. - Tae. - wyciągnąłem dłoń by się przywitać, ale kobieta objęła mnie ramionami i mocno przytuliła.
- Tia Francesca. - uśmiechnęła się dziewczyna i zamieniła jeszcze kilka zdań z ciotką. Nie sądziłem ,że to będzie tak trudne spotkanie. Myślałem ,że nie znając języka da się jakoś dogadać.
- Chodźmy na ogród. - zwróciła się do mnie po koreańsku, ale już z włoskim akcentem. Pociągnęła mnie za sobą ,więc nie miałem nic do powiedzenia.
- Bello ragazzo! - krzyczały jakieś ciotki przyglądając się mojej osobie. Stałem jak sierota tylko się uśmiechając ,bo nie miałem zielonego pojęcia czego ode mnie chcą.
- Mówią ,że jesteś przystojny i na pewno miły. - tłumaczyła mi dziewczyna. - A jak wysoki to na pewno pracowity. - śmiała się. Obserwowałem ją. Była szczęśliwa. Witała się ze wszystkimi po kolei. Przedstawiła mi swoich wszystkich kuzynów. Miała tylko jedną kuzynkę, a ośmiu kuzynów. I choć bardzo chciałem nie zapamiętałem ich imion. Wuja Anton próbował rozmawiać ze mną trochę po angielsku, trochę po koreańsku i włosku, ale nie bardzo to wyszło.
- Mi scusi... - powtarzał każdy kto nie potrafił się ze mną porozumieć. Stałem jak słup soli podpierając drzewo. HaRam wciąż się uśmiechała i co jakiś czas do mnie podbiegała.
- Zatańczymy? - porywała mnie do tańca. - I jak podoba Ci się moja rodzina?
- Wyglądają bardzo sympatycznie. - mówiłem.
- Nie rozumiesz ich, a oni Ciebie. - stwierdziła. - Czemu nie powiesz prawdy? - dziwiła się. Nie sądziłem ,że to aż tak widać.
- Widzę ,że jesteś szczęśliwa. - powiedziałem. Zaśmiała się.
- Uciekamy! - chwyciła mnie mocno za rękę i zaczęła biec.
ooo
- Co to? - zatrzymaliśmy się stając przed milionem drzew ułożonych w rządkach z odstępami w postaci wąskich alejek.
- Sad drzewek oliwnych. - wyjaśniła. Była ubrana w jasnoróżową,kwiecistą sukienkę. Wyglądała ślicznie. - Pocałuj mnie. - powiedziała podchodząc do mnie bliżej. Pociągnąłem ją w swoją stronę i cmoknąłem w usta.
- Czemu mnie tu zabrałaś? - spytałem ,gdy ruszyła alejką prosto.
- Bo lubisz takie miejsca. - uśmiechnęła się.
- Takie? Czyli jakie? - zdziwiłem się.
- Spokojne, ciche, wyobcowane. - mówiła.
- Tak myślisz? - zaciekawiła mnie.
- A nie jest tak? - chwyciłem ją za rękę. - Przecież lubisz ciszę.
- Kochałem nasze koncert zespołu, na planie też nie jest spokojnie. - tłumaczyłem.
- Jak sobie chcesz, ale wydaje mi się ,że takie miejsca lubisz najbardziej. - zmarszczyłem brwi.
- Co mówią o mnie? - zerknęła na mnie. - Ciocia Francesca...
- Wszyscy mówią ,że jesteś uroczy jak mój ojciec. - odparła zła. - Porównują Cię do niego. Mówią ,że jestem jak mama... - puściła moją rękę i odeszła parę kroków.
- To źle? - wyczułem w jej głosie smutek. Wydawało mi się ,że jej ojciec to dobry autorytet.
- Nie. - wzruszyła ramionami. - Nie wiem. - westchnęła ciężko. - Nie pasuję już tutaj.
- Jak to? - oburzyłem się wręcz. - Wszyscy Cię kochają, do tego jesteś szczęśliwa. To jest właśnie twoje miejsce na Ziemi. - nie rozumiałem o co jej chodzi.
- Na krótki okres ,z Tobą, tak. - uśmiechnęła się. - Ale wiem, że teraz jestem z Korei. Z Seulu i tam teraz pasuję.
- Przecież nie cierpisz Korei, a do tego tutaj widzę ,że...
- Taehyung ,wiem co mówię. - zapewniła. - Tęsknię już za rodzeństwem. - przyznała szczerze przytulając się do mnie. - Ty za swoim nie tęsknisz? - podniosła głowę by spojrzeć na mnie.
- Tęsknię, ale już się przyzwyczaiłem. - wyznałem. - Nie widziałem ich bardzo długo i nie poświęcałem im za wiele uwagi ostatnio. - uśmiechnąłem się smutno. - Choć zawsze dzwonię do nich w ważnych chwilach.
- Może ,gdy wrócimy do Seulu odwiedzimy ich? - spytała. - Przynajmniej ja w jakimś stopniu poznam twoją rodzinę. - zaśmiała się.
- Już nie przesadzaj. - poprosiłem drocząc się. - Dogaduję się z twoimi kuzynami Rugerro i Felipe. - wybuchnęła śmiechem słysząc o swoich pięcioletnich kuzynach.
ooo
CZYTASZ
BTS -V
Fanfiction🎖#1 bts - 10.02.2021 🎖#1 tae - 24.02.2022 🎖#2 kimtaehyung - 24.05.2020 🎖#1 vbts -12.10.2020 🎖️#4 idol - 01.01.2021 HaRam po śmierci matki musi przeprowadzić się z Włoskiego miasteczka do wielkiego miasta jakim jest Seul. Musi zamieszkać z ojcem...