ooo
Strasznie cieszyłem się ,że zgodziła się zamieszkać ze mną. Wnosiłem już ostatnią z jej toreb do mieszkania. Wszedłem do salonu. Dziewczyna siedziała na podłodze głaszcząc Yeonatana. Uśmiechnąłem się.
- Nie będzie Ci wygodniej na kanapie? - wskazałem duży narożnik. Uśmiechnęła się i podniosła.
- To już wszystko? - spytała. Skinąłem głową zamykając drzwi.
- Dziękuję. - powiedziała i ruszyła z rzeczami do swojej sypialni. A niegdyś naszej. Przymrużyłem oczy. I tak po prostu sobie pójdzie?
- Nie jesteś głodna? Może coś zamówimy? - spróbowałem ją zatrzymać. Odwróciła się niepewnie.
- Możemy. - przyznała. Czuła się strasznie nieswojo. Widziałem to.
- HaRam... Wszystko w porządku? - zapytałem. Przystanęła w progu.
- Zostałam zaproszona na urodziny przyjaciela... Chciałam spytać czy może nie poszedłbyś ze mną? - zdziwiłem się.
- Do kogo? - nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy ,że będzie gdziekolwiek chciała mnie ze sobą zabrać. Myślałem, że jest tutaj tylko ze względu na dziecko.
- Choi BanRyu. - odparła. Gdzieś już obiło mi się jego imię o uszy. - To jeden z lekarzy mojego Taty. - wyjaśniła. Skinąłem głową. Ten lekarz, pomyślałem. Był na urodzinach Go Ary.
- Z chęcią pójdę. - powiedziałem udając zaszczyt.
- Tylko wiesz... W większości będą to lekarze. - przyznała.
- W porządku. Dam radę. - uśmiechnąłem się. Wcale nie uśmiechało mi się iść na ten bankiet doktorów. Będą gadać tylko o operacjach, chorobach i takich tam bzdurach. Jednak wiem ,że dziewczynie bardzo na tym zależy.
- Naprawdę? - ucieszyła się. Pokiwałem głową. - Dziękuję. - uśmiechnęła się.
ooo
- Dziękuję ,że zgodziłeś się pojechać nad rzekę. - uśmiechnęła się idąc ścieżką. - Potrzebowałam trochę świeżego powietrza.
- Nie ma sprawy. - wzruszyłem ramionami. - Mi też dobrze spacer zrobi. - byliśmy też na obiedzie w jakiejś fastfoodowej knajpce ,bo miała ochotę. Te zachcianki kobiet w ciąży mnie dołują ,ale zrobię teraz wszystko byle by mi znów zaufała.
- Wiesz może co u Hoseoka? - spytała nagle. Zmarszczyłem brwi. - Przepraszam ,że pytam ,ale nie odpisuje mi na wiadomości. - przyznała.
- Wrócił do wojska. - spojrzała na mnie przerażona. - Razem z Namjoonem przed śmiercią Sugi poszli do wojska. Wyszli na przepustkę ze względu na pogrzeb. - wyjaśniłem. - I wrócili teraz. - skinęła głową.
- Ty też będziesz musiał iść? - przejęła się.
- Niestety tak. - odparłem niepocieszony. Nikt nie chce iść do wojska. A już tym bardziej w tym wieku i mając takie możliwości jak ja.
- A dziecko? - zmartwiła się. Stanęła przede mną. - Przecież dziecko potrzebuje ojca. - zaczęła panikować. - Nie możesz sobie tak zniknąć na dwa lata z naszego życia. - złościła się. Uśmiechnąłem się. To było słodkie. Martwiła się o mnie, a nawet powiedziała ,że nie mogę zniknąć z jej życia.
- Osiemnaście miesięcy to nie tak dużo. - zapewniłem. - Poradzicie sobie beze mnie. Zresztą mam jeszcze kilka lat.
- Kilka? - oburzyła się. - Przecież nie możesz pójść ,gdy Yoon będzie miał trzy latka. Nie będzie cię pamiętał! - zaskoczyła mnie.
- Yoon? - spytałem zbity z tropu. Zrobiła duże oczy.
- Nie podoba Ci się? - zerknęła na mnie niepewnie.
- Wybrałaś już imię? - skinęła głową.
- Waham się pomiędzy YoonJi Yoonhwa...
- Dlaczego w ogóle Yoon? - nie rozumiałem czemu się tak przyczepiła do tej cząstki.
- Na cześć twojego zmarłego przyjaciela. - wyjaśniła. Zszokowała mnie całkowicie. Pomyślała o tak ważnej dla mnie osobie? - Ale Yun też wchodzi w grę. Kim Yun... Kim YoonJi...
- HaRam. - powstrzymałem ją od kolejnych wyliczeń. Chwyciłem ją w ramionach.
- Co?
- Nie spytałaś mnie o zdanie. - spiorunowała mnie spojrzeniem.
- Właśnie Ci mówię. - powiedziała. - Nie podjęłam decyzji, ale się zastanawiam. - przymrużyłem oczy. - Czyli Ci się nie podoba. - stwierdziła i odeszła kilka kroków.
- Podoba. - dogoniłem ją. - Nawet bardzo ,ale... Nie sądzisz ,że to za szybko? - nie byłem pewien.
- Przepraszam. - włożyła dłonie w płaszcz. - Po prostu się przejmuję. Myślę o tym, rozmawiam z nim...
- Rozumiem. - uśmiechnąłem się. - Yoonhwa brzmi świetnie. Będziemy mogli wołać też Yoon. - uśmiechnęła się.
- Naprawdę? - skinąłem głową.
- A co do tych urodzin twojego przyjeciela... To kiedy się odbędą? - spojrzała na mnie.
- W sobotę. - zaskoczyła mnie kolejny raz.
- Po jutrze? - przytaknęła. - To musimy coś wybrać. Masz w co się ubrać?
- Tak. Kupiłam we Włoszech. - dodała. - Pokażę Ci w domu.
- Dobrze. - zgodziłem się. - HaRam? - znów zwróciła swoje oczy na mnie. - Mogę Cię przytulić? - zaśmiała się i przybliżyła do mnie. Uznałem to za tak i objąłem ją.
- Cieszę się ,że znów jesteśmy w tym wszystkim razem. - szepnęła ,a mi kamień spadł z serca. Naprawdę mam szansę odzyskać ją. Pocałowałem dziewczynę w czoło i ruszyliśmy do samochodu.
ooo
CZYTASZ
BTS -V
Fanfiction🎖#1 bts - 10.02.2021 🎖#1 tae - 24.02.2022 🎖#2 kimtaehyung - 24.05.2020 🎖#1 vbts -12.10.2020 🎖️#4 idol - 01.01.2021 HaRam po śmierci matki musi przeprowadzić się z Włoskiego miasteczka do wielkiego miasta jakim jest Seul. Musi zamieszkać z ojcem...