ooo
- Masz szczęście, że nic Ci się nie stało. - uśmiechnął sie do mnie BanRyu wychodząc z bloku. - Martwiłem się już twoim samopoczuciem ,a Ty i tak musiałaś jeszcze przyprawić mnie o nerwy. - objął mnie.
- Lekarzem jest się przez całe życie, a nie tylko na dyżurze. - pokiwał głową zgadzając się ze mną. - Co z nim? - pytałam o Ikjoona.
- Kilka jednostek i wróci do siebie. - mówił o transfuzji. - Nie mam pojęcia jak odkłamek lampy mógł mu, aż tak pokiereszować tętnicę. - założył ręce na piersi śmiejąc się. Uśmiechnęłam się. - Za pół godziny kończę dyżur. - zatrzymał mnie nim odeszłam widząc Taehyunga. Czekał na mnie ,bo pomachał dłonią. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Dostałam kolejną szansę od losu?
- Mam zostać na noc? - zapytałam lekko zawiedziona.
- Nie, nie. - zaśmiał się. - Myślałem, że może dzisiaj już wrócisz do domu. - otworzyłam szeroko oczy czując jego dłoń na swojej talii. Cofnęłam się lekko do tyłu, ale nic to nie dało. Zacieśnił uścisk. Zerknęłam w stronę Taehyunga. Podniósł się i zmierzał ku nam. Jak ja mu to wyjaśnię?
- Przepraszam. - zrobiłam kolejny krok w tył. - Ale Reihan jest dzisiaj ostatnią noc. Muszę ją z rana odwieźć. - skłamałam.
- Możemy rano pojechać po Reihan. Żaden problem. - uśmiechnął się. Wtedy V wszedł w niego udając, że był to przypadek. Rozlał na lekarza pełny kubek kawy. Fusy znazły się na nieskazitelnym kitlu doktora Choi.
- Kurwa! - warknął puszczając mnie. Zerknęłam na Tae ,który powstrzymywał się od wybuchu śmiechu. Na szczęście BanRyu nie rozpoznał Tae.
- SonYu! - zawołałam nową, która akurat przechodziła niedaleko. Wiedzialam ,że po cichu podkochuje się w moim narzeczonym. - Pomóż doktorowi Choi, bo ja się spieszę. - skinęła głową. - BanRyu jutro porozmawiamy. Do jutra. - uśmiechnęłam się i ruszyłam do wyjścia.
ooo
Stałam przed szpitalem czekając na chłopaka. Przecież to co zrobił nie było przypadkowe, a do tego chciałam go przeprosić. Strasznie się dzisiaj zestresował, a dopiero co wyszedł ze szpitala.
- Tu jesteś. - poczułam jak silne ramiona obejmują mnie od tyłu. Jego usta znajdowały się blisko mojego ucha. - Pojedziemy do mnie, bo nie pozwolę wracać Ci do domu samej w taką pogodę.
- Taehyung poradzę sobie. - zapewniłam odsuwając się od niego. - Zadbaj o swoje zdrowie. Nic się nie stało z raną? Nie krwawi?
- Nie martw się o mnie. - uśmiechnął się i chciał chwycić moją dłoń. Czułam się dziwnie. Schowałam szybko ręce w kieszenie. Chciałam z nim porozmawiać, ale gdy tylko znalazłam się koło niego poczułam jakąś blokadę.
- Doktor Lee... - usłyszałam głos ojca za sobą. Westchnęłam ciężko i cofnęłam się. Spojrzałam na ojca. - Już nic. - machnął ręką. - Widzimy się jutro na dyżurze. - pomachałam do ojca i ruszyłam w stronę swojego samochodu.
ooo
- HaRam. - Taehyung mnie dogonił. - Co robisz? - nie rozumiał dlaczego chcę wsiąść do auta.
- Wracam do domu. - spojrzałam na niego zdziwiona i otworzyłam drzwi samochodu. - Nie biegaj. Miałeś się oszczędzać. - zbeształam go.
- A co z... Nami? - zamrugałam oczami.
- Jakimi nami? - zapytałam pełna powagi. Zrozumiałam ,że to co było nigdy nie wrócić. Za bardzo go zraniłam.
- Przecież dzisiaj... Nie możesz zaprzeczyć ,że coś wciąż jest między nami. - odwróciłam od niego wzrok.
- Jestem zaręczona z BanRyu. - wydusiłam to w końcu z siebie. Zrobił naprawdę najbardziej zszokowaą minę jaką kiedykolwiek wcześniej widziałam.
- Z nim? - to brzmiało bardziej jak oburzenie.
- Przykro mi Tae. - szepnęłam. - Nasz czas minął. - stwierdziłam i pocałowałam go w polik. - Gdybyś kiedyś czegokolwiek potrzebował to wiesz gdzie mnie znaleźć. - wskazałam szpital. - Do widzenia Taehyung. - wsiadłam do auta. Nim przekręciłam kluczyk w stacyjce mój wzrok jeszcze na chwilę spotkał się z jego. Było to bardzo złe posunięcie ,bo już po chwili otworzył drzwi i mnie namiętnie pocałował.
- Nie kłam ,że to jego kochasz. - powiedział ,nim zdążyłam się odezwać lub jakkolwiek zareagować.
- Nadal to ja sprawiam ,że Twoje serce bije szybciej. - mówił dalej. - Dobrze o tym wiesz. Widziałem to po operacji i teraz też to widzę.
- Tae... - próbowałam go od siebie odsunąć, ale wciąż na mnie napierał.
- Pozwól sobie być szczęśliwą. - poprosił i znów złączył nasze usta. Wiedziałam ,że to najgorsze co mogłam teraz zrobić ,ale nie chciałam przestać.
Już nigdy nie będę szczęśliwa, pomyślałam. Nie po tym jak straciliśmy dziecko. Mojego synka... Jak musiałam go pochować. Nigdy Taehyung. Nigdy nie będę szczęśliwa.
ooo
Oh wielkimi krokami zbliżamy się do końca :((
CZYTASZ
BTS -V
Fanfiction🎖#1 bts - 10.02.2021 🎖#1 tae - 24.02.2022 🎖#2 kimtaehyung - 24.05.2020 🎖#1 vbts -12.10.2020 🎖️#4 idol - 01.01.2021 HaRam po śmierci matki musi przeprowadzić się z Włoskiego miasteczka do wielkiego miasta jakim jest Seul. Musi zamieszkać z ojcem...