Star

2.5K 122 2
                                    

ooo

- W takim razie zamówię Ci taksówkę ,żebyś nie musiała sama wracać. - zdecydował mój ojciec ,kiedy nie chciałam dać się zbadać.

- Odwiozę HaRam do domu. - wstąpił pomiędzy nas Tae. Zdziwiłam się. Myślałam ,że już wyszedł.  Ojciec spojrzał na niego po czym na mnie.

- To twój kolega? - spytał.

- Kim Taehyung. - przedstawił się chłopak i skłonił się. No naprawdę jest ułożony. Uśmiechnęłam się.

- Jeśli mogę Cię o to prosić. - mój ojciec był mu wdzięczny.

- Oczywiście. - zapewnił Tae. - Nie ma najmniejszego problemu. - uśmiechnął się do mnie i poprosił bym za nim poszła.

- Przepraszam Tato. - powiedziałam jeszcze raz na odchodne. Wiedziałam ,że musiał się najeść wstydu przez Lorenzo.

ooo

- Przepraszam Cię. - odezwałam się dopiero ,gdy wsiedliśmy do auta. Było mi strasznie wstyd.

- To nie twoja wina. - zapewnił. 

- Moja. - nie zgodziłam się z nim. - W każdym razie dziękuję, że zgodziłeś się mnie odwieść.

- Dlaczego dajesz się mu tak traktować? - nie rozumiał. - Zostaw go. - poradził mi.

- To nie takie proste. - westchnęłam ciężko i spojrzałam za szybę. Mijaliśmy kolejne przecznice. - Nie będziesz miał przeze mnie problemów? - bałam się, że ucierpi na tym jego wizerunek.

- Wszyscy myślą, że jestem w spa. - wyjął telefon z kieszeni i pokazał mi post ,który wstawił niedawno. Sprytnie, pomyślałam. - Nie masz się o co martwić. - uśmiechnął się. Pokiwałam głową i wróciłam wzrokiem na jezdnię. Ulice już spustoszały. Dochodziła północ ,więc nic w tym dziwnego. W końcu był środek tygodnia. - Boli Cię? - poczułam jego wzrok na sobie. Stanęliśmy na światłach. Czerwony blask odbijał się od jego okularów. Dopiero teraz dostrzegłam, że zakłada je gdy prowadzi. Dobrze w nich wyglądał.

- Nie. - spróbowałam się uśmiechnąć. - Naprawdę lekko mnie uderzył. - skłamałam. Szczerze mówiąc lepiej brzmiało to w mojej głowie. Kiedy wypowiedziałam to na głos zrozumiałam jak bardzo byłam żałosna. - Przepraszam. - powiedziałam mimowolnie. - Po prostu chyba zdążyłam się przyzwyczaić. - zacisnęłam wargi.

- On Cię regularnie bije?! - krzyknął. Zrobiłam wielkie oczy. To on jednak potrafi się wkurzyć? Nie wiedziałam jak na to zareagować. Uciekłam wzrokiem. - HaRam on Cię bije? - trochę delikatniej zapytał, ale wciąż czułam w jego głosie złość i gniew. 

- To nie twoja sprawa. - burknęłam. Nie znałam innego sposobu do obrony niż atak. 

- Nie moja sprawa? - zakpił i zawrócił samochód. Obróciłam się. Minęliśmy mój dom i wjechaliśmy na most. Kiedy go przejechaliśmy zjechał na bok i zaparkował przy zejściu nad rzekę Han.

- Co Ty robisz? - zdziwiłam się.

- Chcę Ci coś pokazać. - odparł. - Wychodź. - polecił. Odpięłam pas i wysiadłam z auta. Szedł w stronę brzegu. Dogoniłam go dość sprawnie. Przerażało mnie to miejsce. Było ciemno, strasznie, a wiatr wiał bardzo silnie. Moje włosy przez to zasłaniały mi widoczność. - Podejdź do brzegu. - poprosił. Zrobiłam to. - Spójrz w swoje odbicie. - popatrzyłam w taflę wody, która powoli się przesuwała. Choć nie widziałam tego dokładnie, czułam ,że mój polik staje się siny. Dlaczego mam to robić? - Co widzisz? - spytał podchodząc bliżej mnie.

- Swoje odbicie. - odparłam nie widząc w tym żadnego sensu.

- Kogo widzisz? - zerknęłam na niego. Próbowałam to zrozumieć, ale bezskutecznie. - Kogo widzisz? - powtórzył.

- Siebie. - o co mu chodzi?

- Ja widzę skrzywdzoną przez życie dziewczynę, która pozwala na to by stało się jeszcze gorsze. - powiedział. Poczułam się gorzej niż ,gdy uderzył mnie Lorenzo na oczach szpitalnego personelu. Popłakałam się. Aż tak to po mnie widać? Ukucnęłam zasłaniając dłońmi usta. Nie chciałam, żeby ktoś usłyszał mój szloch. On zna mnie parę dni. Dosłownie kilka spotkań, a widzi coś takiego. Dlaczego? Przecież staram się być silna. Jestem zaradna. Dlaczego on mi to mówi? Poczułam jego dłoń na plecach.

- Zabierz mnie stąd. - poprosiłam powstrzymując łzy. Podał mi rękę i pomógł wstać. Doprowadził mnie do samochodu. Odjechał stamtąd bardzo gwałtownie. Przez całą drogę do domu odtwarzałam sobie w głowie jego słowa. One były tak przesycone prawdą...I chyba to sprawiało ,że tak bolały.

- Jesteśmy. - odezwał się zatrzymując auto. Nacisnęłam klamkę i chciałam po prostu wyjść. - Chcę Ci pomóc. - zatrzymałam się i odwróciłam do niego.

- Jesteś gwiazdą. - przypomniałam mu. - Uwierz mi, że nie chcesz. - zapewniłam i ruszyłam do drzwi.

ooo

BTS -VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz