Impossible

773 49 14
                                    

ooo

- Taehyung? - odebrałem telefon od ojca HaRam.

- Tak? Panie Lee co się dzieję? - wyczułem w jego głosie zdenerwowanie. Odprawilem ruchem dłoni jedną z wizażystek. Chciałem zostać sam.

- HaRam będzie rodzić. - odparł, a mi wszystkie włoski stanęły dęba. - Odeszły jej wody. Właśnie weszliśmy do szpitala. - przeszedł mnie dreszcz.

- Zaraz będę. - zapewniłem. - Proszę powiedzieć HaRam ,że już do niej jadę. - powiedziałem i rozłączyłem się.

Wyleciałem od razu z planu zdjęciowego ,gdy dostałem telefon od ojca HaRam. Miała rodzić. Wody odeszły jej już w samochodzie. Byłem przerażony. Szybko odszukałem kluczyków do samochodu i ruszyłem w stronę parkingu. Chciałem być przy narodzinach syna. Wsiadłem do auta i z piaskiem opon wyjechałem na drogę.

ooo

Wbiegłem na SOR w poszukiwaniu HaRam. Wpadłem na szczęście na doktora Choi.

- BanRyu gdzie HaRam? - zapytałem, a on zamarł w bezruchu.

- Wzięli ją na blok. - powiedział bardzo nerwowo. Jakby coś próbował przede mną ukryć.

- Jak tam dojść? - nie chciał patrzeć mi w oczy. Coś się działo. Coś niedobrego.

- Prosto i windą na pierwsze piętro. - poinstruował. - Potem w lewo. Ordynator Lee powinien tam być. - blado się do mnie uśmiechnął. Nie zastanawiając się długo ruszyłem wedle jego wskazówek. Musiałem się tam dostać jak najszybciej.

ooo

- Panie Lee! - dobiegłem do ojca HaRam, który stał tyłem do drzwi. Opierał się o nie. Podniósł głowę ,gdy mnie usłyszał. Spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.

- Co się dzieję? Co z dzieckiem? Co z HaRam? - obawiałem się najgorszego. Dlaczego nikt nie chce mi nic powiedzieć? - Panie Lee! - potrząsnąłem ramię ojca HaRam.

- Pępowina owinęła się wokół szyi dziecka. - wyszeptał drżącym głosem.

- A co z HaRam? - bałem się. - Ale uratują je? Tak? Doktorze? - pytałem. Ojciec HaRam na mnie nie patrzył. Milczał. Wiedziałem ,że to źle wróży. Przeszliśmy więc za drzwi. By być bliżej sali operacyjnej. Dzięki mojemu teściowi mogłem być świadkiem operacji. Choćby przez szybę. Zobaczyłem dziewczynę na stole operacyjnym. Była oddzielona niebieską kotarą. Lekarze byli cali we krwi. Wszędzie była krew. Wyjęto dziecko. Widziałem ,że mój syn został wyjęty z brzucha matki. Ucieszyłem się, ale zaraz zebrała się duża liczba osób przy dziecku. Rozpętała się panika. Krzyczeli na siebie nawzajem i biegali po całej sali. Nagle wszystko ucichło. Nastała głucha cisza. Nie było słychać płaczu dziecka.

ooo

Zza drzwi wyszło dwóch lekarzy. Ginekolog ,którego znałem z wizyt i jakiś drugi. Podeszli do nas. Do ojca HaRam. Byli cali we krwi.

- Seungri... Przykro mi. - ginekolog położył dłoń na ramieniu mężczyzny. Poczułem chłód.

- Co z dzieckiem? Co z HaRam? - pytałem nie chcąc przyjąć do wiadomości ,że coś mogło pójść nie tak. Lekarze spojrzeli na mnie współczująco.

- HaRam zatrzymała nam się na stole. - myślałem już o najgorszym. - Ale wróciła i teraz  przetaczamy jej dwie jednostki krwi ,ale to nic poważnego. Po porodzie często przetacza się krew. - zapewnił nieznany mi lekarz.  Odetchnąłem z ulgą.

- A co z naszym synem? Kiedy będę mógł go zobaczyć? - dociekałem ,wciąż nie rozumiejąc sytuacji.

- Przykro mi ,ale dziecko nie przeżyło. - to zdanie odbiło się w moich uszach jak echo. Wciąż zapętlając się odtwarzane w mojej głowie zadawało ciosy.

- Co...? Ale... jak? - poczułem jakby ktoś mocno mnie uderzył. Zabrakło mi powietrza w płucach. Ojciec HaRam objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Nie wiedziałem co się dzieje. Jak to nie przeżyło? Jak to możliwe? Przecież wszystko było w porządku.

- Co teraz będzie z ...moim wnukiem? - wydukał doktor Lee.

- Zajmiemy się dokumentacją... - zapewnili. Czuli się winni. Czuli smutek. Do mnie wciąż nie dochodziło ,że nie zobaczę dziecka. Że nasz syn umarł.

- Ordynatorze proszę być teraz przy córce. Będzie tego bardzo potrzebować. - poradził ginekolog. - Panie Kim proszę zająć się żoną. - zwrócił się i do mnie.

- Na razie podaliśmy jej uspokajacze, więc śpi. - dodał drugi. HaRam musi być w rozsypce, pomyślałem.

- Dziękuję... - szepnął zdruzgotany. Spojrzałem na niego nie wiedząc co począć. Poczułem jak łzy płyną mi po polikach. Płakałem, choć czułem wewnętrzną pustkę. Jakby wszystko dookoła nie dotyczyło mnie.

- Taehyung... - poczułem silny uścisk ojca HaRam na ramieniu. Byłem właśnie świadkiem wywożenia zwłok mojego dziecka w małym łóżeczku. Pielęgniarka wiozła je nakryte białym płótnem. Myślałem ,że serce pękło mi ,gdy HaRam mnie zostawiła. Teraz zrozumiałem co znaczy miłość rodzicielska.

- Mój synek... - wydukałem wchodząc na salę operacyjną. Podszedłem do inkubatora. Kobieta zatrzymała się niepewnie. Ojciec HaRam skinął na nią głowę by pozwoliła mi podejść. Odsłoniłem nagie ciałko i dotknąłem jego maleńkiej dłoni. Była jeszcze ciepła. Upadłem na kolana i zapłakałem.

- Twój tata tu jest... - szepnąłem nie wierząc w to wszystko. To było coś strasznego. Pielęgniarka spojrzała na mnie.

- Bardzo mi przykro... - dotknęła mojej ręki. - Ale muszę zabrać Pana syna... - podciagnąłem nosem nie mogąc powstrzymać płaczu.

- To niemożliwe... Niemożliwe... - wydukałem.

ooo

BTS -VOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz