10

1.1K 52 7
                                    

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Najpierw to zignorowałam bo stwierdziłam, że po prostu rano oddzwonię, więc przekręciłam się na drugi bok. Jednak gdy niedługo później telefon znowu zaczął dzwonić westchnęłam i po niego sięgnęłam. Dzwonił Matt. Zdziwiłam się bo powinien już dawno być w domu. Natychmiast odebrałam połączenie i w głębi serca już wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic dobrego.

— Halo? — Powiedziałam zaspanym głosem

Po drugiej stronie nikt się nie odzywał. Słychać było tylko jakieś mówiące głosy w tle.

— Matt? Jesteś tam? — Spytałam marszcząc brwi

— Ivy? — Odezwał się roztrzęsiony głos jakieś dziewczyny

— Tak — Odpowiedziałam zdziwiona jednocześnie podnosząc się do pozycji siedzącej

— Jestem Carmen. Dziewczyną Matta. — Powiedziała, a jej głos się załamał

— Okej... — Szepnęłam zdezorientowana
— Coś się stało? — Zapytałam zaniepokojona

— Matt... On... — Zaszlochała, a ja wiedziałam już, że nie wydarzyło się nic dobrego
— On... Miał wypadek — Dokończyła po chwili ciszy

Gwałtownie podniosłam sie z łóżka.

— Jak to? — Spytałam, a w moim gardle pojawiła sie gula

— Jechaliśmy samochodem i... Nagle on wpadł w poślizg... Mi na szczęście nic się nie stało, ale on... — Zaczęła mówić, a z moich oczu zaczęły wydobywać się łzy

— Żyje? — Wtrąciłam się zaciskając rękę w pieść bo bałam się co usłyszę

— Żyje, ale jest w stanie krytycznym... — Dziewczyna ściszyła ton swojej wypowiedzi

Rozłączyłam się po czym bezwładnie upadłam na podłogę. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Przyłożyłam ręce do czoła i dałam upust swoim emocjom. W końcu jednak zdecydowałam się wstać. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer do Pedriego. Po kilku sygnałach, które dłużyły się w nieskończoność usłyszałam jego głos.

— Ivy? — Zapytał z chrypką w głosie
— Jest trzecia w nocy — Dodał po chwili

— Matt miał wypadek — Powiedziałam na jednym wdechu
— Jest złe... — Dodałam po chwile, a mój głos ponownie się załamał

— Co? Kurwa?! — Wykrzyczał rozkojarzony jednak szybko spoważniał i spytał
— Jesteś u siebie? —

— Tak, ale chce jechać do szpitala — Szepnęłam

— Jasne już jadę — Odpowiedział po czym się rozłączył

Wyszłam z pokoju i powolnym krokiem zaczęłam kierować się do salonu. Starałam się odganiać złe myśli, ale było to bardzo trudne.

Kiedy siedziałam w salonie obgryzając skórki z nerwów nagle usłyszałam dzwonek. Pedri nawet nie czekał, aż mu otworze bo od razu otworzył drzwi.

— Ivy?! — Zawołał

— Tu jestem — Powiedziałam tak głośno jak tylko mogłam

Chwile później chłopak zjawił się w progu drzwi. Kiedy mnie zobaczył natychmiast do mnie podbiegł i wziął mnie w ramiona.

— Spokojnie. Nic mu nie będzie — Zaczął mnie uspokajać obejmując mnie mocniej

Nie miałam już siły się odezwać, więc po prostu wtuliłam się w ciepłe ciało chłopaka. Gdy się od siebie odsunęliśmy brunet lekko się do mnie uśmiechnął po czym spytał
— To co jedziemy?

Kiwnęłam głową i około godziny poźniej byliśmy już na miejscu. Otworzyłam drzwi do budynku i odrazu poczułam ten dziwny szpitalny zapach, który kojarzy się tylko z chorobami i śmiercią.

Wraz z brunetem podeszliśmy do recepcji. Tam dowiedzieliśmy się gdzie znajduje się mój brat.

Szłam dość ciemnym korytarzem, który wydawał się być nieskończony. Wszędzie byli ludzie, którzy nie wyglądali na szczęśliwych. W końcu zatrzymaliśmy się przy drzwiach z piętnastką, a ja momentalnie cała się spięłam.

González zauważył to bo chwycił mnie za rękę by dodać mi otuchy. Odwróciłam się w jego stronę i mizernie się uśmiechnęłam. Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam za klamkę.

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz