67

889 44 13
                                    

Kiedy dotarłam pod mieszkanie Matta zrobiłam duży wdech i bez większych przemyśleń otworzyłam drzwi.

W budynku było cicho. Słychać było tylko odgłosy telewizji w tle.  Odetchnęłam z ulgą bo pomyślałam, że moi rodzice gdzieś poszli i nie będę musiała z nimi rozmawiać, ale niestety się przeliczyłam.

Kiedy chciałam wejść do mojego pokoju nagle zatrzymał mnie głos taty

— Stój, młoda damo — Nakazał

Tak jak rozkazał zatrzymałam sie w miejscu i głośno westchnęłam po czym odwróciłam się w jego stronę. Ojciec skanował mnie podejrzliwym, ale też gniewnym spojrzeniem.

— Gdzie byłaś? — Spytał

— Gdzie mama? — Odpowiedziałam pytaniem na pytanie zauważając, że mojej rodzicielki nie ma w mieszkaniu

— Wyszła cię szukać — Oznajmił mężczyzna

Między nami zapanowała cisza, ale w końcu mój tata zabrał głos

— Doczekam się odpowiedzi? Gdzie byłaś? — Zadał pytanie, a jego ton brzmiał jeszcze bardziej poważnie niż wcześniej

— U Pedriego — Wzruszyłam ramionami

— Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Chcieliśmy z tobą porozmawiać — Wyjaśnił tata

— O czym? — Zapytałam

— Jutro wracamy do New Jersey... — Powiedział na jednym wdechu dokładnie mierząc każdy milimetr mojej twarzy

Słysząc te słowa zesztywniałam. Miałam nadzieje, że jednak pozwolą mi zostać, ale jednak znowu się przeliczyłam. Z resztą jak zawsze. Nie próbowałam nawet podważać ich decyzji, bo wiedziałam jak to się dla mnie skończy.

Zacisnęłam usta w wąską linie i kiwnęłam głową z całych sił próbując się nie rozpłakać. Ostatni raz spojrzałam zawiedzionym spojrzeniem na twarz ojca po czym odwróciłam się i weszłam do pokoju.

Zamknęłam drzwi na klucz i zsunęłam się po nich bezwładnie na podłogę gdzie zwinęłam się w kulkę i zaczęłam cicho szlochać. Czułam, że już nie daje rady. Chciałam zostać w Hiszpanii jak najdłużej. Może i w New Jersey też miałam znajomych i nawet kilku przyajciół, ale to nie było to samo co tu.

Czułam, że nikt w mojej rodzinie mnie nie rozumie. W sumie to zawsze tak było, lecz wtedy wyjątkiem był Matt. Teraz go nie ma, więc już nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć. Ten fakt mnie przytłaczał.

Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodenki i wysłałam Pedriemu, krótką wiadomość „Jutro wyjeżdżam".

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc stwierdziłam, że gdzieś się przejdę. Lepsze to niż siedzenie w pokoju, mieszkania które należało do mojego zmarłego brata.

Mój tata chyba zrozumiał, że potrzebuje być sama i nawet nie pytał gdzie idę. Wychodząc wpadłam na moją mamę. Kiedy kobieta mnie zobaczyła natychmiast rzuciła mi się w ramiona. Nie odwzajemniłam objęcia. Byłam zbyt wyprana z emocji. Nie czułam nic oprócz pustki, oraz rozpaczy.

— Tak bardzo się martwiłam — Wyszeptała odsuwając się ode mnie

Popatrzyłam się na nią i marnie się uśmiechnęłam po czym wyminęłam ją i poszłam dalej.

— Skarbie, gdzie idziesz?! — Krzyknęła do mnie, ale ja nie miałam zamiaru jej odpowiadać

Powolnym krokiem kierowałam się w stronę plaży, którą odwiedzę w tym roku najprawdopodobniej ostatni raz. Nie zdziwiłabym się gdyby rodzice znaleźli sposób by do końca życia zabronić mi tu jeździć. Wiem, że chcieli dla mnie dobrze, ale nie potrafiłam zrozumieć dlaczego zabraniają mi wszystko w czym odnajduje spokój.

Kiedy dotarłam na miejsce zaczęłam iść w kierunku pomostu. Gdy byłam bliżej na końcu mostu dostrzegłam jakąś osobę, która tam siedziała. Podeszłam jeszcze bliżej, a w końcu zaczęłam poznawać kto to. Chwile później ten ktoś odwrócił się w moją stronę i tak jak myślałam okazało się, że był to Pablo.

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz