87

846 52 8
                                    

— Kiedy byłam mała rodzicie cały czas ciągnęli mnie po lekarzach. Kiedy wyszło, że mam tą... cholerną wadę zaczęli obchodzić się ze mną jak z jajkiem. Na początku mi sie to podobało, ale z czasem... — Zrobiłam przerwę by wziąć głęboki wdech

— Z czasem zaczęło mi to przeszkadzać. Przysięgłam sobie wtedy, że nigdy więcej nie powiem o tym nikomu. Nieważne czy to będzie chłopak, przyjaciółka a nawet lekarz — Stwierdziłam

— Rozumiem cię Ivy, ale to jest szpital. Musisz mówić nam takie rzeczy, bo inaczej może skończyć się to dla ciebie tragicznie biorąc pod uwagę, że z tego co wynika z badania porównując je do tego sprzed kilku miesięcy to ci się pogorszyło... — Powiedział

— Jest aż to źle? — Spytałam zaczynajac się martwić

Lekarz nic nie mówiąc wgapiał się przed siebie nawet na mnie nie spoglądając. W końcu jednak spojrzał mi prosto w oczy i zmieniając temat zapytał
— Bierzesz leki?

— Nie. Odstawiłam rok temu przed przyjazdem do Hiszpanii — Wyjaśniłam

— Słuchaj... — Powiedział lekarz siadając obok mojego łóżka na niskim taborecie

— Jeśli nie chcesz umrzeć musisz brać te leki — Powiedział, a to co usłyszałam wstrząsnęło mną do takiego stopnia, że momentalnie cała się spięłam

— Jutro wszystko ci rozpisze i dokładnie wytłumaczę. — Rzekł mężczyzna

Nie odpowiedziałam ani nie kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Po prostu siedziałam na łóżku wpatrując się przed siebie i przetwarzając wszystko co właśnie usłyszałam.

„Jeśli nie chcesz umrzeć musisz brać te leki"

Te słowa szczególnie zapadły mi w pamięć.

W końcu lekarz powiedział tylko krótkie „odpoczywaj" po czym wyszedł i zostałam sama ze sobą i z wiadomością którą mi przekazał.

Niedługo później okazało się, że w zasadzie nie byłam do końca sama.

Kiedy moje oczy spotkały się z zdziwionym brązowymi tęczówkami Pabla wiedziałam, że on wszystko słyszał. Musiał podsłuchać moją rozmowę z lekarzem.

Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, bo chłopak odezwał sie pierwszy
— Jak to nie bierzesz tabletek?

Brunet stał tak jeszcze chwile, ale kiedy mu nie odpowiedziałam wszedł do środka i szybko zamknął drzwi. Odstawił jedzenie które przywiózł na szafkę obok po czym szybko podszedł do mojego łóżka i usiadł na taborecie obok.

— I tak nie zrozumiesz... — Powiedziałam spuszczając głowę na dół

— Zrozumiem — Rzekł niemal od razu chwytając za moją rękę

Uniosłam wzrok by móc na niego spojrzeć, a kiedy nasze oczy sie spotkały głośno westchnęłam i zaczęłam mówić
— Tabletki, które brałam sprawiały, że czułam się jak trup

— Byłam nimi tak naćpana, że ledwo wiedziałam co się wokół mnie dzieje — Dodałam chwile później

Gavi milczał cały czas patrząc mi w oczy i cierpliwe mnie słuchając za co z resztą byłam mu ogromnie wdzięczna.

— Czułam się taka... Zacofana. Wszyscy moi znajomi mieli takie zajebiste życie... Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Moje koleżanki miały już swoje samochody i chłopaków. Codziennie chodziły na imprezy i cieszyły sie, życiem, a ja... Ja nie miałam nic. Byłam dziewczyną zamkniętą w domu i odizolowaną od społeczeństwa. Wyjątkiem były wakacje, bo wtedy odstawiałam leki by móc na spokojnie spędzić czas z Pedrim. W tamtym roku tez tak zrobiłam, różnica była jednak taka, że gdy wróciłam do Ameryki postanowiłam odstawić to gówno już na zawsze... — Powiedziałam

— I wiesz co? — Zapytałam po chwili

— Cholernie nie chce znowu zacząć ich brać. Uważam, że odstawienie tych zasranych prochów rok temu to była najlepsza decyzja w moim życiu nawet jeśli wiedziałam o tym, że ich nie branie może mnie nawet zabić... — Stwierdziłam zdenerwowana nadal nie spuszczając z oczu chłopaka.

*

Wpadłam tylko życzyć tutaj wszystkim wesołych, spokojnych i zdrowych świat spędzonych w gronie rodziny, oraz najbliższych  😘❤️🐇

Kocham Was i do następnego! 💓💋

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz