Po kilku minutach, przygniatający i przeszywający mnie ból w końcu ustał. Wytrzymałam...
Wzięłam głęboki oddech i delikatnie odwróciłam głowę by spojrzeć na Pabla, który cały czas trzymał mnie w objęciach. Był jakiś nie obecny jakby myślami był zupełnie indziej.
— Gavi... — Szepnęłam
— Ivy! — Krzyknął kiedy zauważył, że już się obudziłam
— Jak się czujesz? — Spytał— Lepiej — Oznajmiłam po czym z pomocą Pabla ostrożnie podniosłam się do pozycji siedzącej
— To było... Okropne — Powiedziałam drżącym głosem bo na samą myśl o okropnym bólu miałam ciarki
— Wiem... Ale dałaś radę — Szepnął delikatnie całując mnie w czoło
Mizernie mu przytaknęłam, a na moje usta wkradł się blady, niewyraźny uśmiech. W tamtym momencie przypomniałam sobie dlaczego tak naprawę walczyłam. Dlaczego zamiast się poddać i zamknąć oczy, zaciskałam ręce Pabla i z całych siły próbowałam wytrzymać to piekło. A teraz kiedy mi się udało nie chciałam już więcej czekać. Zrozumiałam, że w moim przypadku nigdy nie będzie idealnej okazji, żeby mu to powiedzieć. Mam na to za mało czasu.
— Gavi... — Zaczęłam odgarniając włosy z twarzy jednocześnie wlepiając w niego ciepłe, pogodne spojrzenie
— Hmm... — Mruknął łapiąc ze mną kontakt wzrokowy
— Bo... — Zaczęłam jednak nagle przerwał mi dźwięk pioruna, który rozbłyskiwał się właśnie na niebie
Popatrzyłam w górę gdzie zobaczyłam rozciągające się na ciemnym niebie burzowe chmury. W tej samej chwili poczułam kropelki deszczu uderzające o moją skórę. W końcu pojedyncze kropelki zamieniły się w tysiąc ogromnych kropli, a wiatr był tak silny, że fali których jeszcze chwile temu praktycznie w ogóle nie było teraz stały się wzburzone i niebezpieczne.
— Chyba musimy się zbierać — Stwierdził Pablo, również spoglądając w górę
— Na to wygląda... — Mruknęłam speszona
Przeklnęłam w myślach świat który z całych sił próbował powstrzymać mnie od powiedzenia Pablowi co czuje. I o ile przed chwilą zrozumiałam, że nigdy nie będzie idealnego momentu to ten był chyba ponad to. Zaczynała się burza co oznaczało też sztorm, a nie chciałam zginąć w oceanie i to w dodatku z miłością mojego życia. Wolałabym jednak, żeby Gavi przeżył.
Oboje wstaliśmy na równe nogi. Z asekuracją Pabla skierowałam się w stronę kabiny. Kilka minut później byliśmy już z powrotem na pomoście skąd odpływaliśmy.
Wróciliśmy do domu. Pablo zaprowadził mnie prosto do łóżka i rozebrał przemoczone od deszczu ubrania. Kiedy moje ciało zaznało ciepła i wygody niemal od razu zasnęłam.
Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to widok Pabla który spał obok. Uśmiechnęłam się, bo kiedy spał wyglądał bardzo uroczo.
Przez okno przebijały się już promienie słońca. Jakby burza tej nocy w ogóle nie miała miejsca. Wiatr ustał, a jedyne co słyszałam to piski latających dookoła mew.
Wzięłam głęboki oddech i podniosłam się do pozycji siedzącej. Dopiero w tej chwili moje serce zakuło. Wzdrygnęłam się, jednak zacisnęłam pięści i cierpliwie czekałam, aż ból przeminie.
Powoli godziłam się z tym, że jest tak źle, że ledwo wstaje z łóżka.
— Co robisz? — Spytał nagle Pablo, a w jego głosie brzmiała poranna chrypka
— Wstaje — Odpowiedziałam próbując ukryć, że cokolwiek mnie boli
— Czekaj pomogę ci... — Rzekł i natychmiast zerwał się na równe nogi
— Gavi... — Mruknęłam wbijając w niego pouczające spojrzenie
— Prosiłam, żebyś traktował mnie normalnie — Dodałam— Prosiłaś. Tylko pomoc to nie jest współczucie. Ludzie pomagają sobie czy są chorzy czy też nie — Wzruszył ramionami
Przewróciłam oczami i po przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że chłopak ma racje. Kiwnęłam głową i pozwoliłam brunetowi by pomógł mi wstać.
![](https://img.wattpad.com/cover/333211286-288-k995.jpg)
CZYTASZ
Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||
Teen FictionSiedemnastoletnia Ivy Davis po przyjedzie do swojego brata na wakacje zaczyna czuć coś do jej przyjaciela Pedriego z którym już od dawna się nie widziała, a zarazem uświadamia sobie, że jej uczucia względem największego wroga Gaviego to zupełna odw...