28

1K 52 15
                                    

Kiedy usłyszałam słowa wypowiedziane przez Rosę zamarłam. Pedri spojrzał na mnie, a ja na niego. Oboje byliśmy tak samo zakłopotani. Posłałam chłopakowi znaczące spojrzenie, aby nic nie robił. Brunet wzruszył ramionami, a na jego twarzy zagościł tajemniczy uśmiech, a ja dobrze wiedziałam co on oznacza.

Pokręciłam przecząco głową i z zaciśniętą szczeka posłałam mu zdeterminowany uśmiech.

— No dajcie spokój — Nagle odezwał sie Lucas, który z rozbawieniem sie nam przyglądał

— Co? — Spytałam zakłopotana poprawiając włosy

— No przecież wszyscy wiedzą, że lubisz Pedriego, a on ciebie — Wzruszył ramionami

— Tylko zastanawia mnie jedno — Dopowiedział chwile później bliźniak
— Jeśli sie sobie podobacie to dlaczego nic z tym nie robicie? — Spytał spoglądając najpierw na mnie, a później Pedriego

— Dobre pytanie — Powiedział Pedri spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem

— Pijecie! — Krzyknęła Ámbar

— Jezu no dobra. Ostatnio coś między nami zaiskrzyło, ale jeszcze o tym nie gadaliśmy — Wyjaśniłam nieśmiało spoglądając w stronę Pedriego

— No to na co czekacie? — Zaśmiał się Gavi

Oboje z Pedrim wymieniliśmy sie spojrzeniami.

— Dobra kręcicie dalej — Powiedziała Rosa przerywając nam rozmowę. Może to nawet lepiej, bo nie chciałam więcej rozmawiać o tym co czuje do Pedriego i kiedy mamy zamiar o tym porozmawiać. Nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek, więc i tak przynajmniej na razie nie bylibyśmy parą.

Pograliśmy jeszcze chwile w nigdy, przenigdy, ale w końcu zaczęło to sie już każdemu nudzić, więc zdecydowaliśmy skończyć.

Pedri zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju. Było ciemno, więc dokładnie nie widziałam gdzie jestem, ale wydawało mi sie, że to pokój chłopaka. González zostawił mnie w pokoju i gdzieś wyszedł. Byłam zdezorientowana, bo nie miałam pojęcia co chłopak mógł dla mnie przygotować. W końcu chłopak przyszedł i zapalił światło.

Moim oczom ukazał się chłopak, który w prawej ręce trzymał ogromny bukiet kwiatów, a w lewej natomiast jakąś, papierową torbę. Uśmiechnęłam się do chłopaka i ostrożnie go objęłam, tak żeby nie zniszczyć bukietu.

— Dziękuje. Jesteś najlepszy. — Szepnęłam kiedy się od niego odsuwałam

— Jeju dziękuje za prezenty — Pisnęłam odbierając od niego najpierw bukiet, a później torebeczkę.

— Otwórz — Powiedział Pedri mierząc papier wzrokiem

Posłałam mu podejrzliwy uśmiech po czym zerknęłam do środka.

— Jakie to urocze — Stwierdziłam zachwycona wyciągając z torebki koszulke FC Barcelony z moim nazwiskiem i numerem ósmym, czyli Pedriego
— Dziękuje — Dodałam chwile później

— Za dużo dziękujesz — Stwierdził Pedri uśmiechając sie

W końcu między nami zapadła głucha cisza. Stałam wpatrzona w koszulke, a Pedri w podłogę.

— Słuchaj... Jeżeli chodzi o to w salonie... — Zaczęłam przerywając nasze milczenie

— Nie musimy teraz o tym rozmawiać. Są twoje urodziny — Powiedział podchodząc bliżej mnie, a ja niemal poczułam jego ciepło kiedy stanął obok

— Dziękuje — Szepnęłam patrząc na niego wdzięcznym spojrzeniem

— I znowu to robisz... — Oznajmił Pedri wpatrzony w moje oczy

Jedną ręką chłopak założył kosmyk włosów za moje ucho po czym zaczął gładzić moje usta swoim opuszkiem kciuka.

— Co takiego? — Spytałam lekko marszcząc brwi

— Dziękujesz mi... — Szepnął nachylając się nad moim uchem
— I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że gdy to robisz doprowadzasz mnie do szaleństwa — Dodał, a mnie przeszły ciarki

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz