88

883 52 10
                                    

— Wiem co teraz myślisz. Że jestem głupią samobójczynią, która myśli tylko o sobie. Ale ja naprawdę... — Zaczęłam jednak brunet nie dał mi dokończyć

— Rozumiem cię. Zrobiłbym dokładnie to samo na twoim miejscu — Oznajmił czym trochę mnie zaskoczył

Między nami zapadła głucha cisza, której na początku nikt nie chciał przerwać jednak w końcu zdecydowałam sie zapytać
— A teraz co byś zrobił na moim miejscu? Zaczął od nowa marnować sobie życie na prochy czy żyć pełnią życia póki jest czas?

Gavi chwile sie zastanawiał lecz w końcu zabrał głos
— Trudne pytanie. Szczerze? Nie mam pojęcia. Myślę, że to sobie powinnaś zadać to pytanie.

Kiwnęłam głową i zaczęłam się nad tym zastanawiać. W mojej głowie toczyła się walka dobra ze złem. Problem był taki, że nie wiedziałam która opcja jest dobra, a która zła. Obie miały jakieś korzyści. Jeśli będę brała tabletki przeżyje. Będę jak trup, ale pozostanę przy życiu. Jeśli natomiast nie będę ich brała umrę, ale do tego czasu będę szczęśliwa...

— Nie zależnie jaką decyzje podejmiesz... — Odezwał sie nagle Pablo
— Chce, żebyś wiedziała, że ją uszanuje — Zapewnił, a ja kiwnęłam głową i posłałam mu serdeczny uśmiech

— Mogę cię o coś prosić? — Spytałam chwile później

— Jasne, przecież wiesz, że dotrzymuje obietnic — Zaśmiał się

— Nie mów nikomu, a zwłaszcza Pedriemu — Rzekłam

Pablo wydawał sie nieco zaskoczony, ale i tak przytaknął.

— Gdyby się dowiedział chciałby, żebym brała leki i wybwierałby na mnie presję co do podjęcia decyzji a to musi być decyzja podjęta tylko i wyłącznie przeze mnie. Nawet jeśli ją podejmę nie chce żeby wiedział. Naciskałbym wtedy na mnie, a ja wole by cieszył się chwilami spędzonymi ze mną nie myśląc o tym, że niedługo mogę... — Powiedziałam nie dokończając ostatniego słowa

— Masz moje słowo — Uśmiechnął się Pablo ignorując to co chciałam powiedzieć

Wydaje mi się, że nie chciał tego usłyszeć i dopuścić do siebie tej myśli.

Kilka minut później wszedł Pedri. Okazało się, że nie było go tak długo bo maszyna sie zepsuła i musiał czekać, aż ją naprawią. González zapytał o czym lekarz chciał ze mną porozmawiać, a ja wymyśliłam na poczekaniu jakąś wymówkę o odwodnieniu.

Resztę wieczoru  spędziliśmy w swoim towarzystwie śmiejąc się i opowiadając sobie różne ciekawe historie.

Tydzień później byłam już w domu. Może nie do końca w moim, bo chwilowo mieszkałam u Pedriego. Cieszyło mnie to bo mieliśmy cały dom dla siebie i nic nam nie przeszkadzało.

Nadal nie podjęłam decyzji co zrobić w kwestii mojego zdrowia. Co prawda lekarz przypisał mi tabletki, ale jeszcze ich nie brałam. Tkwiłam w jednej niewiadomej z której w końcu chciałam wyjść.

Wielkimi krokami zbliżał się też wyjazd do Madrytu, który zaplanował Pedri. Jutro mieliśmy wyjeżdżać, a ja nadal nie pogadałam z Gavim o tym czy jedzie.

Stwierdziłam, że w końcu się za to zabiorę i napisałam do niego czy nie możemy się spotkać w naszym ulubionym miejscu czyli na mostku na plaży. Chłopak niemal od razu odpisał, że możemy.

Kilkanaście minut później byłam już na miejscu. Kiedy przyszłam bruneta jeszcze nie było. Usiadłam na skraju mostku i cierpliwie czekałam podziwiając różowe niebo i zachodzące słońce.

— Ivy — Odezwał się nagle głos, który bardzo dobrze znałam, a gdy go usłyszałam momentalnie się uśmiechnęłam

— Gavi — Powiedziałam wstając

Przytuliłam go, a chłopak lekko zdezorientowany to odwzajemnił.

— Od kiedy przytulasz mnie na powitanie? — Spytał lekko się śmiejąc

— Od dzisiaj — Odpowiedziałam podnosząc kąciki swoich ust do góry

Usiedliśmy na moście, a między nami zapadła głucha cisza, która wydawała się dłużyć w nieskończoność.

Siempre contigo || Pablo Gavi || Pedri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz